Powstanie Polskiej Rady Ekumenicznej
W Polsce nawet w czasie II wojny światowej nie brakowało ludzi, którym temat ekumenizmu był bliski. Po jej zakończeniu 14 października 1945 roku Tymczasowa Rada Ekumeniczna wystąpiła po raz pierwszy publicznie. Miesiąc później oficjalnie utworzono Chrześcijańską Radę Ekumeniczną, a w 1957 roku ówczesne władze polskie przyjęły jej statut wraz z oficjalną nazwą Polska Rada Ekumeniczna.
W połowie lat 70. PRE nawiązała oficjalną współpracę z Kościołem Rzymskokatolickim w Polsce, co zaowocowało powołaniem wspólnej Komisji Mieszanej. Jan Paweł II już w trakcie swojej drugiej wizyty w Polsce (w 1983 roku) spotkał się z przedstawicielami Kościołów PRE. Papież podczas kolejnych pielgrzymek do Ojczyzny prawie zawsze znajdował czas na podobne spotkania.
Owoce dialogu
Obecnie w skład Polskiej Rady Ekumenicznej wchodzi siedem Kościołów członkowskich, a członkiem stowarzyszonym jest Towarzystwo Biblijne w Polsce. By przyłączyć się do PRE, Kościół musi mieć osobowość prawną i być chrześcijański (wierzyć w jednego Boga w Trójcy Przenajświętszej oraz Jezusa Chrystusa jako Boga-Człowieka, w którym jest zbawienie dla ludzi).
Do najważniejszych osiągnięć dialogu Polskiej Rady Ekumenicznej i Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce bez wątpienia można zaliczyć podpisanie 23 stycznia 2000 roku dokumentu „Sakrament chrztu znakiem jedności”. Jeszcze w tym samym roku rozpoczęto pracę nad zagadnieniem małżeństw o różnej przynależności wyznaniowej (tzw. małżeństwa mieszane).
Małżeństwa mieszane
Małżeństwo mieszane to takie, w którym dwie strony są chrześcijańskie, ale jedna z nich nie jest katolicka. Najnowszy projekt PEK i KEP dotyczy właśnie tego zagadnienia. Dokument „Małżeństwo chrześcijańskie o różnej przynależności wyznaniowej” (całość tekstu dostępna na www.ekumenia.pl) nie jest jakimś zbiorem przepisów, do którego sięgać będą prawnicy kościelni, akademicy czy hierarchowie różnych Kościołów. Będzie on miał istotny wpływ na życie wielu ludzi w naszym kraju. Dotyka on realnych problemów, z jakimi borykają się zakochani chcący wziąć ślub, pomimo różnic wyznaniowych.
Protestant i katoliczka
Jedną z takich par jest Karina i Gergő. Ona polska katoliczka, on węgierski protestant. Oboje poznali się jeszcze na studiach. Karina o sobie samej mówi, że jest raczej konserwatywna. Nie ukrywa też swojego przywiązania do Kościoła. I chociaż twierdzi, że miłość nie zna granic, to przyznaje, że ze swoim narzeczonym nieraz prowadziła już burzliwe dyskusje. – Temat wiary od samego początku naszej znajomości był dla nas ważny. Często wyjaśnialiśmy sobie różne kwestie, ale nigdy nie było w tym jakiejś próby nawracania na jedyną prawowierną naukę. Szanowaliśmy swoje przekonania i tradycje i dzięki temu nie chcieliśmy przeciągać na własną stronę – mówi Karina.
Przyznaje, że różnica wyznań naprawdę ich wzbogaciła. – Wielokrotnie byliśmy wspólnie na nabożeństwach i mszach. Gergő odkrył, dlaczego my, katolicy, wyznajemy kult świętych czy Maryi. Wcześniej było to dla niego odległe i niezrozumiałe. Te uprzedzenia chyba wynikały z jego niewiedzy. Ja natomiast dzięki niemu częściej sięgam po Pismo Święte, do naszych chrześcijańskich źródeł. W jego zborze również widzę ogromną wiarę. Oba podejścia (katolickie i protestanckie) nam pomagają i wzbogacają nasze chrześcijaństwo - dodaje.
Prawdziwym problem dla małżeństw z różnych wyznań jest wychowanie dzieci. Tego też najbardziej obawia się Karina: – Nie wierzę w możliwość wychowania w obu tradycjach, w jakiejś „ponadtradycji” lub syntezie wyznaniowej. Przecież nie powiemy dziecku, że spowiedź jest sakramentem i nie jest! Albo że wierzymy w prymat papieża i nie wierzymy! Małe dziecko nie zrozumie skomplikowanych różnic teologicznych i rozłamów historycznych.
Karina i Gergő swoim dzieciom chcą pokazać oba wyznania. Wiedzą jednak, że na początku trzeba coś wybrać. W tym małżeństwie będzie to katolicyzm. – Bardzo nam pomaga to, że oboje jesteśmy otwarci na siebie i chcemy stawiać Chrystusa na pierwszym miejscu w naszym życiu. Bardzo ważna jest wspólna modlitwa, najlepsza droga do jedności w rodzinie. Oczywiście łatwiej byłoby, gdyby mój przyszły mąż był katolikiem. Jednak wolę, żeby był gorliwym protestantem niż nijakim katolikiem. Mało takich par wokół? – zauważa dziewczyna.
Ważne dopowiedzenie
Karina ma świadomość, że stoi przed nimi trudne zadanie. Poza tym przed nimi jeszcze wszystkie kwestie formalne. Zgodnie z obowiązującym Kodeksem Prawa Kanonicznego strona katolicka do zawarcia małżeństwa mieszanego potrzebuje zgody biskupa i musi podpisać oświadczenia, że ochrzci i wychowa dzieci w swojej wierze (dosłownie: „uczynię wszystko co w mojej mocy”), a strona niekatolicka przyjmuje to do wiadomości.
– Należy pamiętać, że Kościół katolicki nie pochwala zawierania małżeństw mieszanych. To trzeba sobie jasno powiedzieć. Ja od tego zaczynam rozmowę z nupturientami. Dla dobra strony katolickiej jednak dopuszczamy taką możliwość. Punktem wyjścia jest katolickie rozumienie małżeństwa z jego nierozerwalnością i jednością – zauważa ks. dr Jan Glapiak, przewodniczący Referatu Prawnego, Dyscypliny Sakramentów i Sakramentaliów w archidiecezji poznańskiej.
Samo przygotowanie specjalnie nie różni się od przygotowań przed standardowym ślubem katolickim. Po zakończeniu nauk przedmałżeńskich narzeczeni w biurze parafialnym podpisują stosowne oświadczenia. Nie ma jednak zwyczajnych zapowiedzi w parafii. Stan wolny narzeczonych potwierdzany jest przez świadków.
Jeśli proboszcz prześle do kurii biskupiej komplet dokumentów, to pozwolenie wydawane jest błyskawicznie. Taki ślub ma miejsce poza Msza św. – W przypadku, gdy stronie katolickiej bardzo na tym zależy, zgadzamy się na Mszę św. – dodaje ks. Glapiak.
Istotną nowością w projekcie dokumentu nt. małżeństw mieszanych ma być dodanie do tekstu oświadczenia nupturientów słów, że w kwestii ochrzczenia i wychowania dzieci współmałżonek (strona niekatolicka) ma „to samo prawo i obowiązek”. Zdaniem ks. Glapiaka nie jest to jakaś rewolucja, lecz wyrażenie explicite tego, co i tak w życiu codziennym miało miejsce. Dodaje, że w sformułowaniu strony katolickiej, by ta „uczyniła wszystko co w jej mocy”, czyli na ile to będzie możliwe wychowała dzieci w swojej wierze, chodzi o to, by nie rezygnowała zbyt łatwo z tej kwestii, aby ta sprawa nie była jej obojętna.
Ewangelicy są zadowoleni
Zagadnienie małżeństw mieszanych dla katolików to zdecydowanie margines i dla większości z nich w praktyce nie istnieje. Natomiast dla naszych braci w Chrystusie z innych wyznań to palący problem. – Dla nas to ważny temat. My żyjemy przede wszystkim wśród osób innego wyznania. Dla nas to codzienność, bo większość naszej wspólnoty to właśnie małżeństwa mieszane wyznaniowo – wyjaśnia Tadeusz Raszyk, pastor Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Poznaniu.
Pastor Raszyk także widzi wiele trudności. – W swojej praktyce duszpasterskiej zawszę radzę, żeby strona katolicka poradziła się swojego księdza. To jedna z najistotniejszych decyzji w życiu - zauważa. Opowiada też, że przez lata swojej posługi spotkał się z wieloma sytuacjami, które pozostawiały wiele do życzenia. Często nie chodziło o przepisy prawa (katolickiego), lecz o personalną niechęć do strony protestanckiej. Dodaje, że szczególnie dla wyznań pozostających w mniejszości jest to bolesny problem.
Jednocześnie zastrzega, że na poznańskim gruncie panuje atmosfera sprzyjająca działaniom ekumenicznym. Chwali też najnowszy projekt dokumentu nt. małżeństw mieszanych.
Dotąd oświadczenia sugerowały wychowanie dzieci w wierze katolickiej. Przygotowana propozycja dokumentu akcentuje wspólnotę małżeńską i sprzyja jej budowaniu, nie wskazując konkretnego wyznania. Podkreśla się i potwierdza wielką odpowiedzialność za wychowanie dzieci, która spoczywa na rodzicach. Pomagać mają wspólnoty kościelne i duchowni poszczególnych Kościołów. Autorzy dokumentu bardzo realistycznie twierdzą, że „budowanie tożsamości chrześcijańskiej wymaga zawsze zakorzenienia określonej tradycji”, przy jednoczesnej „wrażliwości ekumenicznej”. Piszą też, iż „nie wdać możliwości ponadkonfesyjnego wychowania dzieci”. W ten sposób formalnie dowartościowuje się wolę rodziców i wskazuje na to, co i tak w praktyce najczęściej miało miejsce.
Dla mnie ekumenizm to tyle, co wspólnie zamieszkała ziemia. To wszystko to, co łączy chrześcijan. I chociaż projekt dokumentu będzie jeszcze konsultowany i jego wprowadzenie może zająć lata, to dzięki niemu widać, że chrześcijanie szukają tego, co ich łączy.