Za nami uroczystość Wszystkich Świętych i tydzień szczególnie mocno związany z wizytami na cmentarzach. Można się spodziewać, że z marketów znikną teraz szybko znicze, na miejsce których pojawią się ozdoby choinkowe i towary opatrzone uśmiechniętą postacią w czerwonej czapeczce. Nie ma co ukrywać – z coraz większym trudem przychodzi nam przeżywać w duchu wiary chrześcijańskie święta. Nie dość, że są zainfekowane przez wirusa komercji, to jeszcze wigilie i oktawy zostały zastąpione przez długie tygodnie czy wręcz miesiące nachalnej reklamy.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze coś, co nazwałbym „medialną interpretacją świąt”. Proszę pomyśleć o słowach-kluczach, które towarzyszyły nam we Wszystkich Świętych. Słyszeliśmy o korkach w okolicach cmentarzy, o liczbie wypadków na drogach, o korzystaniu z komunikacji miejskiej, o kwestach na odnowę starych cmentarzy. Przy okazji stacje telewizyjne pokazały nam jeszcze trochę zdjęć z życia znanych ludzi, zmarłych w minionym roku. O religijnym przeżywaniu tego czasu trudno było usłyszeć jakieś konkretne słowo. Pewnie mówienie, że nas też czeka śmierć, mogłoby okazać się naruszeniem miru domowego… Nie wspomnę już o tym, że mówienie we Wszystkich Świętych o świętych (a nie tylko o zmarłych), nawet na kościelnej ambonie też zdaje się być czymś wyjątkowym.
Nie ma co liczyć, że świeckie media zmienią swoje podejście do naszych świąt. Nawet jeśli prowadzący programy czy serwisy informacyjne są ludźmi wierzącymi, pracują w określonej ramówce. A ta jest już dziś nie tylko wynikiem pomysłów konkretnych redaktorów, ale także reakcją na to, co robi konkurencja. I tak o to mamy medialny zamknięty krąg.
Zanim w sklepach wybrzmią dźwięki pierwszych kolęd (a to już będzie w najbliższych dniach), zwiększmy czujność i chrońmy się przed wirusem komercji i wypaczonej informacji, który może popsuć każde święta.