Logo Przewdonik Katolicki

Żarty dobre sobie

Weronika Stachura
Fot.

Byli sobie Polak, Niemiec i Rusek... - żarty z tej serii są na tyle dobrze znane, że weszły już do kanonu dowcipów. Co, jak właśnie nie kawał, opatrzony błyskotliwą puentą, w kilku słowach, trafnie i zwięźle, potrafi uwydatnić narodowościowe przywary.

„Byli sobie Polak, Niemiec i Rusek...” - żarty z tej serii są na tyle dobrze znane, że weszły już do kanonu dowcipów. Co, jak właśnie nie kawał, opatrzony błyskotliwą puentą, w kilku słowach, trafnie i zwięźle, potrafi uwydatnić narodowościowe przywary.

Polska – kraj kapustą stojący

Tego rodzaju żarty są na porządku dziennym, tym bardziej dzisiaj, w dobie globalnej wioski, gdy każdy z nas ma okazję korzystając z własnego doświadczenia podróży dorzucić swoje trzy gorsze. Tylko nieliczni silą się na weryfikację słuszności owych niekiedy niewybrednych komentarzy. W wyśmiewaniu zachowań właściwych poszczególnym narodom nie ma nic złego, dopóki nie przekraczają one granicy dobrego smaku. Stereotypowe myślenie o Polsce, jako o kraju stojącym np. kapustą, sięga niemalże czasów epoki średniowiecza. Wtedy to właśnie rozpoczęliśmy kontakty z graniczącymi z nami sąsiadami. Być może z niektórymi sądami określającymi nas – Polaków trzeba nam się po prostu pogodzić, choć obiektywnie trącą myszką. Również my, nie bacząc na zachodzące na naszych oczach zmiany, wciąż posługujemy się utartymi schematami w postrzeganiu pozostałych mieszkańców Europy. Z pewnością, choć może nie do końca, zdajemy sobie z tego sprawę. Ogromną przysługę wyświadczają nam rodacy mieszkający poza granicami naszego kraju, którzy usiłują zmienić nasz wizerunek. Kłopot jednak w tym, że zbyt często jednak Polacy zdają się być wdzięcznym tematem żartów, które w rzeczywistości nie są do śmiechu, przeciwnie, wymagają stanowczego sprzeciwu.

 

 

Manipulowanie historią

Nie chodzi tu bynajmniej o wizerunek Polaków – hydraulików czy pomocy domowej, z którym tak wielu nie mogło się pogodzić. W postrzeganiu nas jako taniej siły roboczej jesteśmy sobie sami winni. Decydując się na pracę za granicą, często odkładamy nasze wykształcenie do szuflady, z góry zakładając, że jako pracownicy tzw. drugiej kategorii nie możemy oczekiwać pracy adekwatnej do zdobytego zawodu. Żarty tego typu nie śmieszą już jak dawniej. Przypomina się starożytna maksyma: chleba i igrzysk. Lud potrzebuje przecież świeżej krwi, a media dostarczają je praktycznie każdego dnia. Ciekawe, że o ile w przypadku innych narodowości piętnuje się częściej konkretne zachowania, sposób życia, to w naszym przypadku z łatwością przychodzi satyrykom manipulowanie historią. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Wystarczy przywołać żart brytyjskiego prezentera – Jeremy’iego Clarksona, wyemitowany podczas programu motoryzacyjnego w BBC. Reklama nowego modelu samochodu niemieckiej marki stała się pretekstem do niesmacznego wręcz wyśmiania Polaków. Oto nasi rodacy po raz kolejny uciekają przed inwazją sąsiadów z zachodniej granicy. Gdyby zaś ktoś jeszcze miał wątpliwości co do analogii z wrześniem 1939 roku, na końcu widnieje napis – choć w języku angielskim, to nie pozostawiające żadnych wątpliwości. Użyte w tym kontekście słowo „tank” mimo motoryzacyjnych konotacji ze zbiornikiem paliwa, niewątpliwie przywołuje na myśl również i drugie tłumaczenie – czołg. To zaś nie pozostawia żadnych złudzeń co do jasnych intencji pomysłodawców. Fala protestów ze strony Polaków nie zakłóciła jednak nadrzędnego celu owej reklamy. Kontrowersyjna reklama osiągnęła zamierzony cel. Oglądalność i tak cieszącego się liczną widownią programu jeszcze wzrosła. Szkoda, że naszym kosztem. Nie jest to jednak odosobniony przypadek. Jak bumerang powracają w obcojęzycznej prasie informacje o polskich obozach koncentracyjnych. Tłumaczenie sformułowań tego typu ich położeniem w Polsce czy też jako skrótu myślowego nie wystarcza. Trudno nie podejrzewać zagranicznych dziennikarzy o ignorancję czy zwykłe niedoinformowanie. Próżno jednak szukać takich „historycznych kiksów” odnośnie do innych państw. Na koniec jeszcze warto wspomnieć o napiętej sytuacji na linii Polska-Rosja tuż przed tegorocznymi obchodami wybuchu II wojny światowej...

 

Wciąż cierpieć za miliony?

W dobie, gdy otwarte konflikty zbrojne przynajmniej w Polsce, należą już do zamierzchłej przeszłości, w przededniu kolejnej już rocznicy odzyskania niepodległości, czy jeszcze musimy o coś walczyć? Z pewnością tak, o prawo do weryfikowania wszelkich przejawów manipulowania historią, i prawo do poszanowania naszej godności. Często zarzuca się nam nieumiejętność spojrzenia na naszą przeszłość z dystansu czy wręcz o swego rodzaju przewrażliwienie. Ową ksobność tłumaczy się zwykle sarmackimi, zaściankowymi pozostałościami. Przeświadczenie o naszej polskiej wyjątkowości, z racji spełniania konradowskiej ofiary za miliony, być może zakłóca nam właściwe spojrzenia na nas samych. Zgoda na takie niewybredne żarty będzie jednak zgodną na fałszowanie naszej narodowej tożsamości. Milczące przyzwolenie, nawet żarty będące niczym więcej niż próbą wzbudzenia kontrowersji i pozyskania widzów będą w rzeczywistości zielonym światłem do kolejnych incydentów tego typu. Granica między niewinnymi parodiami a poprawnością polityczną jest bardzo cienka.  Media często sięgają po satyrę czy żarty polityczne. Jak zawsze jednak pozostaje kwestia wyczucia dobrego smaku.

 

Weronika Stachura

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki