Logo Przewdonik Katolicki

Żarty

Natalia Budzyńska
FOT. FOTOLIA

Wprawdzie o akcji #metoo pisaliśmy już w „PK” – i wydawać by się mogło, że jak na medialne standardy miała ona miejsce już dawno, to nic bardziej mylnego: ciągle wraca w różnych newsach. Na przykład nie ma tygodnia, żeby nie okazało się, że jakiś hollywoodzki aktor nie molestował.

Czarnym bohaterem został Kevin Spacey, który został oskarżony o molestowanie młodych aktorów i członków ekipy serialu House of cards. Tym samym stał się persona non grata, odwoływane są nawet pokazy filmów z jego udziałem, a Netflix zrezygnował z kontynuacji serialu, w którym grał główną rolę. Chwilę potem odezwała się ofiara 80-letniego dzisiaj Dustina Hoffmana, który na planie Śmierci komiwojażera miał jej robić niemoralne propozycje. Masę oskarżeń wytoczono przeciwko hollywoodzkiemu producentowi Harveyowi Weinsteinowi, który molestował, a nawet dopuszczał się gwałtów na kobietach związanych z przemysłem filmowym. Podobno powszechnie był z tego znany, jednak nikt głośno o tym nie mówił, bo każdy związany z fabryką snów miał za dużo do stracenia. Nawet gdy sprawę upubliczniono, niektóre bardzo słynne aktorki wciąż czekały z wydawaniem opinii aż Weinstein zostanie pozbawiony władzy.
To Ameryka, a u nas z kolei niektórzy chcą usprawiedliwiać seksistowskie żarty pisarza Janusza Rudnickiego. Że on taki po prostu jest, tak lubi i ma w zwyczaju, poza tym jest wspaniałym człowiekiem. I należy to wiedzieć, zanim coś złego się na jego temat powie. Nie znam osobiście Janusza Rudnickiego, ale linia obrony, jaką przyjęła jego koleżanka, dziennikarka Magda Żakowska opisując, jakie to on jej różne „żarty słowne” fundował, sprawia, że nie zaprzyjaźnilibyśmy się. Na serio są takie żarty? Dla mnie to dowód na totalne seksistowskie knajactwo. Nie zgadzam się na to, żeby tego typu dowcipy i zachowania słowne tolerować. Od razu wraca do mnie feministyczna przeszłość i mam ochotę wołać do wszystkich kobiet: nie pozwalajcie na to! Także do mężczyzn, którzy w pracy czują się towarzysko zmuszani do rechotu z tzw. grubych żartów. Ciągle pamiętam opowieść mojego męża, który w pewnej znanej w Poznaniu firmie graficznej był świadkiem, jak jej szef wysyłał pracownikom i pracownicom pornograficzne obrazki. Wszyscy czuli się w obowiązku rechotać, nikt nie ośmielił się zaprotestować. To nie jest przesada, owszem, te dziewczyny też mogą napisać #metoo. Wszystko zaczyna się na poziomie języka, to także przemoc. Nie, nie zrównuję jej z gwałtem, ale jeśli pozwolimy na przemoc słowną, jeśli przesuniemy granicę, jeśli będziemy się bały zareagować na seksistowskie chamstwo, to może będziemy miały poczucie, że przysłowiowe klepnięcie po tyłku to także tylko taki żart?
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki