Logo Przewdonik Katolicki

Na wstecznym biegu

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Raport Biura Bezpieczeństwa Narodowego na temat rosyjskiej propagandy historycznej to lektura obowiązkowa. Ale tylko dla tych jego czytelników, którzy choć na chwilę przyjmą założenie, że nie został stworzony li tylko na potrzeby doraźnej walki politycznej.


 

 

Każde słowo, każda pauza i każdy przecinek wypowiedziane, ale także i przemilczane na Westerplatte przez premiera Rosji Władimira Putina zostały już poddane drobiazgowej analizie i rozbiorowi na czynniki pierwsze. Zupełnie inaczej niż opublikowany dzień później raport BBN, którego medialny żywot był krótki i ograniczył się w zasadzie do paru mało przychylnych wzmianek na temat psucia atmosfery rocznicowego spotkania.

A wielka to szkoda. Bo chociaż w dokumencie BBN znalazły się także niewiele wnoszące do całości wypominki pod adresem obecnej koalicji rządowej, to zawiera on przede wszystkim prawdziwą kopalnię cennych informacji na temat dzisiejszej Rosji. A zwłaszcza mechanizmów działania jej wielkiej historycznej machiny propagandowej.

Najświeższym przykładem takiego typowego „urobku” kremlowskich historyków jest zbiorowa praca „Partytura drugiej światowej. Kto i kiedy zaczął wojnę?”, wydana przy współpracy z powołaną przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa komisją ds. przeciwdziałania fałszowaniu historii na szkodę Rosji. „Polskę i hitlerowskie Niemcy od 1934 do 1938 roku łączyły bardzo ścisłe partnerskie relacje” albo „Polacy chcieli całkowicie pozbyć się swoich współobywateli narodowości żydowskiej, przesiedlając ich, na przykład, na Madagaskar, wcześniej ich ograbiwszy” – to tylko dwa charakterystyczne dla tej publikacji fragmenty. Dodatkowego smaczku dodaje przedmowa napisana przez samego Siergieja Ławrowa, w której obecny szef rosyjskiej dyplomacji wyraża nadzieję, że książka ta wniesie ważny wkład w wysiłki „mające na celu ugruntowanie prawdy historycznej w warunkach, gdy ta prawda staje się obiektem obrzydliwej polityzacji i jawnej falsyfikacji”…

 

Wypierzmy przeszłość

Leszek Pietrzak i Bartosz Cichocki, autorzy raportu BBN „Propaganda historyczna Rosji w latach 2004-2009”, stawiają śmiałą, ale nie podlegającą raczej dyskusji tezę, iż Kreml hołduje nadal zasadzie, sformułowanej onegdaj przez stalinowskiego historyka Michaiła Koprowskiego, zakładającej, że historia to polityka robiona wstecz. - Do tego historyka nawiązuje też George Orwell w swojej powieści „Rok 1984”, który napisał, że przyszłości nie znamy, więc nie możemy jej zmienić, ale znamy przeszłość i to ją możemy zmienić – mówił podczas prezentacji raportu szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło.

Przy tego rodzaju założeniu propaganda historyczna staje się więc niezwykle ważnym elementem rosyjskiej doktryny politycznej. Tym istotniejszym, że to właśnie na nim opiera się powrót Kremla do idei mocarstwowej i dążenie do odzyskania statusu światowego hegemona. Tymczasem nadal zdumiewająco mało osób zdaje sobie sprawę, jak wiele pieczeni można upiec na historycznym ogniu i jak groźne oraz dalekosiężne konsekwencje może powodować rosyjska propaganda historyczna. Dlatego też autorzy raportu sugerują, że powinna ona stać się przedmiotem szczegółowych analiz wewnątrz NATO, jako element poważnego zagrożenia bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej.

 

Awans na kata

„Prowokowana kampaniami medialnymi o tematyce historycznej niechęć i pogarda zwykłych Rosjan, ale także części Ukraińców i Białorusinów, kierowana jest przeciwko narodom Europy Środkowej i Wschodniej, które odrzuciły totalitaryzm i z powodzeniem włączyły się do zachodniej wspólnoty państw demokratycznych. (...) Skutkiem tych kampanii jest zatem wzrost sympatii społecznej dla niedemokratycznej formy rządu i odrzucenie zachodnich wartości” – czytamy w raporcie BBN.

Tym też należałoby tłumaczyć wysokie poparcie rosyjskiego społeczeństwa i „klimat przyzwolenia” na agresywną politykę zagraniczną Kremla, której przejawami są m.in. agresja na Gruzję w sierpniu 2008 roku czy tegoroczna druga wojna gazowa z Ukrainą.

Celem rosyjskich propagandzistów jest także przypisanie Polsce wizerunku odwiecznego „najeźdźcy” i „kata narodów” ościennych, nienawidzącego wszystkiego, co tylko wiąże się z tradycją wschodniosłowiańską. W ostatecznym efekcie ma to doprowadzić do zastopowania  polskiej aktywności dyplomatycznej na Wschodzie i popsuć relacje ze wschodnimi partnerami naszego kraju. 

- Wzrost agresywnego nacjonalizmu wielkoruskiego jest najbardziej niebezpiecznym – nawet jeśli niezamierzonym – owocem współczesnej rosyjskiej propagandy historycznej nie tylko z punktu widzenia Polski, ale całej społeczności euroatlantyckiej. Może on bowiem odbić się na ewolucji polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Rosji w skali kilku najbliższych dekad – ostrzegają autorzy raportu.

 

Siła obrazków

Rosyjska machina propagandowa stosuje przy tym wszystkie klasyczne techniki i triki dezinformacyjne. Analitycy BBN wyliczają je szczegółowo: intoksykację (czyli negowanie i odwracanie faktów), manipulację faktami i tezami, modyfikację motywów lub okoliczności, tak aby były korzystne tylko z rosyjskiego punktu widzenia, wreszcie odpowiednie interpretowanie słów i taki ich dobór, ażeby wywoływały u odbiorcy określone skojarzenia i reakcje.

„Rosyjska propaganda historyczna w praktyce realizowana jest poprzez zainspirowanie określonego tematu bądź jego odwrócenie w przypadku, gdy temat ten został już wcześniej publicznie wywołany” – informuje raport. W ten właśnie sposób uruchamiana zostaje kampania medialna, podporządkowana ściśle określonym celom politycznym. Owa kampania prowadzona jest przy jednoczesnym użyciu wszelkich możliwych nośników informacji: prasy, radia, telewizji, internetu, a także niektórych wybranych zachodnich środków przekazu.

Źródła te wykorzystywane są także do nagłaśniania prokremlowskich wypowiedzi rosyjskich elit - publicystów, polityków, biznesmenów, ludzi kultury, a nawet naukowców i sportowców.

Jednym z najważniejszych w ostatnich latach instrumentów rosyjskiej propagandy historycznej stały się również wielkie produkcje filmowe, na które Kreml co roku hojną ręką łoży grube miliony rubli. A jak pokazuje praktyka, to właśnie kino stanowi instrument, który w szczególnie skuteczny i sugestywny sposób pomaga kształtować rosyjską świadomość historyczną.

 

Trzy fazy

Znakomitym przykładem obrazującym sposób działania rosyjskiej machiny historycznej jest kampania propagandowa z lat 2004-2005, która od samego początku podporządkowana była moskiewskim obchodom 60. rocznicy zwycięstwa nad nazizmem 9 maja 2005 r.

Zaczęło się jak zwykle od serii artykułów w prasie specjalistycznej, związanej z resortami siłowymi. W 2004 roku taki zapalny tekst ukazał się w miesięczniku emerytowanych funkcjonariuszy oddziału antyterrorystycznego Alfa „Spiecnaz Rossii”. Znalazły się w nim tezy podkreślające wielki wysiłek Armii Czerwonej w dziele wyzwalania Europy i jednocześnie przeciwstawiające go rzekomo nadzwyczaj pasywnej postawie Armii Krajowej oraz polskiej armii na Zachodzie.

Wkrótce potem nastąpił zmasowany antypolski ostrzał artyleryjski w popularnych rosyjskich mediach – tabloidach, stacjach telewizyjnych, na portalach internetowych i w wypowiedziach wpływowych  postaci życia publicznego. Tak wyglądała druga fazy propagandowej kampanii Kremla.

I dopiero na tak przygotowany grunt wkroczyli przedstawiciele rosyjskich władz i instytucji państwowych, prezentując „oficjalne stanowisko wobec toczącej się od  wielu miesięcy debaty historycznej”. Ukoronowaniem całej serii antypolskich wypowiedzi rosyjskich polityków była zaś decyzja tamtejszej Prokuratury Wojskowej z 11 marca 2005 r. o umorzeniu śledztwa katyńskiego.

Brzmi znajomo? I słusznie, bo dokładnie ten sam schemat działania zastosowano także przed tegorocznymi obchodami 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej…

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki