Z bratem Markiem ze wspólnoty Taizé, rozmawia Marcin Jarzembowski
Czym są dla wspólnoty Europejskie Spotkania Młodych?
– Europejskie Spotkanie Młodych odbędzie się już po raz trzydziesty. Tym razem w Genewie. To pewien etap wielkiej przygody, jaką jest poszukiwanie Boga i sensu życia w Ewangelii. Z naszej perspektywy te spotkania są rodzajem pretekstu, bo okazje trzeba sobie dzisiaj nawet trochę stwarzać na siłę. Wszak życie ludzi rozprasza, oddala od siebie. Dla nas ważniejsze są nawet same przygotowania. Bo spotkanie to już świętowanie i refleksja nad zagadnieniami, które są fundamentalne dla ludzkiego życia. W ten sposób przypominamy, co jest najważniejsze – zwłaszcza ludziom zatroskanym o sprawy materialne. Mówią, że w Genewie sprawy wiary i Pana Boga zeszły na plan drugi, a nawet czwarty i piąty. Nasze spotkanie będzie czasem, kiedy sprawy Boga znajdą się na właściwym miejscu. Genewa nie jest wielkim miastem, więc tysiące młodych ludzi będą tam doskonale widoczne.
Wielu duszpasterzy podkreśla, że spotkanie modlitewne w duchu Taizé to nie wyjazd na sylwestra…
– Taizé to nie jest jakieś biuro organizujące imprezy sylwestrowe czy turystyczne. Nie uprawiamy nawet turystyki duchowej. Chodzi o nieustanne szukanie dróg zaufania i pojednania. Jesteśmy wierni naszemu powołaniu. Chcemy być też wierni dziedzictwu, które pozostawił nam brat Roger, więc w centrum spotkań znajduje się zawsze pytanie o jedność i o to, jak budować mosty między najróżniejszymi grupami czy społecznościami, które tych więzi potrzebują. Robimy to w prosty sposób, środkami skromnymi, ale dostępnymi każdemu – dzięki spotkaniu, modlitwie, refleksji. We wrześniu do Genewy pojechało już kilkoro braci i sióstr oraz grupa młodych ludzi – 12-15 osób z różnych krajów. Oni powoli „obchodzą” ten region – po Lozannę i diecezje sąsiadujące ze Szwajcarią. Organizują spotkania i poprzez te maleńkie grupy tworzy się przestrzeń zaufania. Potem my tam dojedziemy i będziemy wypełniać tę przestrzeń naszym doświadczeniem – polskim, litewskim, portugalskim, szwedzkim. Może coś się wydarzy…
W sierpniu tego roku minęła druga rocznica tragicznej śmierci brata Rogera. Jak funkcjonuje wspólnota bez jej założyciela?
– Brat Roger zostawił nam wielkie dziedzictwo – my sobie dopiero zdajemy z tego sprawę. Jego śmierć zaskoczyła nas zupełnie, ale zrozumieliśmy, że dobrze przygotował wspólnotę do kontynuowania wielu zadań, zwłaszcza poszukiwania pojednania. On nie koncentrował niczego na sobie, ale odsłaniał Chrystusa. Teraz to owocuje. A pewnie też można wierzyć, że już teraz – nieograniczony ludzkimi przypadłościami – z wielką energią wspiera nas z wysoka i mobilizuje.
Jak ważny jest udział Polaków w Europejskich Spotkaniach Młodych?
– Obecność Polaków na Europejskich Spotkaniach Młodych jest szczególnie cenna. W Taizé panuje przekonanie, że młodzi ludzie w Polsce mają w sobie jeszcze wiele wrażliwości na Boże sprawy – ważne dla człowieka. Cieszymy się, kiedy uczestniczą w tych spotkaniach i cieszymy się, kiedy towarzyszą im księża – duszpasterze. Wtedy mamy większą pewność, że te inspiracje zabierane ze spotkań będą jeszcze lepiej wykorzystywane w parafiach.
Dla wielu młodych ludzi Taizé jest szczególnym miejscem. Czym dla Brata jest ta wspólnota?
– Ja jestem w Taizé dłużej, niż byłem na świecie poza Taizé. To jest po prostu moje życie. Tam odkryłem – nie wiarę w Boga, bo to przekazali mi rodzice i kapłani, ale wezwanie Chrystusa do porzucenia wszystkiego i pójścia za Nim. To jest skarb. Taizé to mój dom, moje życie i moja radość. Perspektywa na pełnię, której człowiek tak bardzo pragnie i oczekuje.