Logo Przewdonik Katolicki

W trosce o chrześcijański język

Michał Gryczyński
Fot.

Rok Języka Polskiego wydaje się dobrą okazją do refleksji nie tylko nad naszą mową ojczystą, ale również nad jej chrześcijańskim obliczem. Może w okresie Wielkiego Postu warto podjąć próbę zapanowania nad niedoskonałością naszego codziennego języka. Korzystanie z Bożego daru mowy wymaga od każdego z nas wielkiej roztropności. Zwłaszcza że językoznawcy zauważają, iż nasza...

Rok Języka Polskiego wydaje się dobrą okazją do refleksji nie tylko nad naszą mową ojczystą, ale również nad jej chrześcijańskim obliczem. Może w okresie Wielkiego Postu warto podjąć próbę zapanowania nad niedoskonałością naszego codziennego języka.

Korzystanie z Bożego daru mowy wymaga od każdego z nas wielkiej roztropności. Zwłaszcza że językoznawcy zauważają, iż nasza codzienna polszczyzna staje się w coraz mniejszym stopniu nośnikiem wartości duchowych.

Biblijne porady językowe
Na kartach Starego Testamentu jest wiele strof sławiących nie tylko dar języka, ale również zachęcających do powściągliwości w mowie. Znacząco wyraża to rada Psalmisty: „Powściągnij swój język ode złego, a twoje wargi od słów podstępnych!” (Ps 34, 14), dopełniona słowami modlitwy: „Postaw, Panie, straż moim ustom i wartę przy bramie warg moich!” (Ps 141, 3).

Księga Przysłów przestrzega przed wielomównością, która prowadzi do grzechu, a język człowieka prawego nazywa „srebrem wybornym”, zapewniając, że jego usta „zrodzą mądrość”. Język mądrych ma być rękojmią zdrowia, a język łagodny – „drzewem życia”, w przeciwieństwie do języka przewrotnego, który jest „złamaniem na duchu”.

Mędrzec Syrach wzywa do zachowania kultury języka i przestrzega przed grzechem dwujęzyczności, czyli mówienia inaczej, niż myślimy: „Twardo stój przy swym przekonaniu i jedno miej tylko słowo!/ Bądź skory do słuchania, a odpowiadaj po namyśle!/ Jeśli znasz się na rzeczy, odpowiedz bliźniemu, a jeśli nie, rękę twą połóż na ustach!/ W mowie jest chwała i hańba człowieka, a język może sprowadzić jego upadek./ Bacz, abyś nie był nazwany oszczercą i nie czyń swym językiem zasadzek./ Bo złodziej doznaje hańby, a dwujęzyczny najgorszego napiętnowania” (5, 10-14).

Syrach zapewnia, że wielkim dobrodziejstwem jest miła i uprzejma mowa, która pomnaża przyjaciół, podczas gdy język człowieka nieroztropnego prowadzi go do upadku.

W nauczaniu Zbawiciela zawarta jest uwaga, że mową wyrażamy stan naszego ducha, a także ostrzeżenie, iż za każde słowo, które pada z naszych ust, poniesiemy odpowiedzialność. Napominając faryzeuszów, Pan Jezus powiedział: „Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca usta mówią”. I zaraz dodał: „Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów swoich będziesz potępiony” (Mt 12, 34-37). Innym razem nauczał, że nieczystym czyni człowieka nie to, co wchodzi, lecz to, co wychodzi z jego ust.

O grzechach języka pisał również Jakub Apostoł, wyrażając przekonanie, że kto nie grzeszy mową, jest doskonały, bo panuje nad całym ciałem. Przyrównując język do końskiego wędzidła oraz steru okrętu, dodał, że choć to taki maleńki organ ciała, to potrafi sprawić wiele zła: „Języka... nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi!” (Jk 3, 8-10).

Miał prawo tak powiedzieć?
Niedawno podał się do dymisji Krzysztof Orszagh, doradca rzecznika praw obywatelskich, bo za niedopuszczalne uznano nazwanie przez niego gwałciciela i mordercy osiemnastoletniej Kasi „ludzkim szambem”. Słowa te pojawiły się w jego komentarzu, po tym, jak skazany zabójca wniósł do sądu pozew przeciw matce ofiary – nazwała go „zwierzęciem, które trzeba zabić” – i zażądał siedemdziesięciu tysięcy złotych za naruszenie dóbr osobistych.

Zapytałem Krzysztofa Orszagha, czy jego wypowiedź nie była zbyt ostra. Odrzekł, że miał prawo tak powiedzieć, bo ktoś taki musi być napiętnowany: – To nie ja pozbawiłem go godności, on sam ją sobie odebrał. Nie użyłem przecież wulgaryzmów, a tylko posłużyłem się figurą stylistyczną, słowną prowokacją, adresowaną do normalnych ludzi, którzy chcą mieć poczucie, że państwo potrafi w ich obronie walnąć pięścią w stół. Ale adresatem byli także przestępcy, którzy muszą wiedzieć, że państwo nie będzie się z nimi patyczkowało i nie pozwoli na pomawianie ofiar. Oburzenie wyrazili prof. Ewa Łętowska i prof. Marian Filar, dając bandytom sygnał, że mogą nas ciemiężyć. Szkoda, że nie oburzali się wtedy, gdy w latach osiemdziesiątych bezpieka maltretowała opozycjonistów – powiedział Krzysztof Orszagh.

Dodał, że jako człowiek wierzący – był m.in. animatorem w ruchu oazowym – nie sądzi, aby chrześcijańskie wybaczenie polegało na zrównaniu ofiary z przestępcą. Należy koncentrować się na tym, co dobre i na ludziach, którym dzieje się krzywda, a nie na ich oprawcach. Aparat państwowy nie może pozwolić na krzywdzenie ofiar. Warto przypomnieć, że Krzysztof Orszagh jest prezesem Stowarzyszenia przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej. Był szwagrem tej bestialsko zamordowanej dwudziestodwuletniej kobiety.

Mowa jest srebrem, a milczenie złotem
Spróbujmy wykorzystać okres wielkopostny do pracy nad większą powściągliwością w mowie. Może uda się nam zapanować nad własną wielomównością – tzw. mową-trawą – albo załagodzić język wypowiadanych opinii czy powściągnąć skłonność do plotkowania i obmawiania innych. Warto podjąć wysiłek, bo nie są to jedynie problemy z zakresu kultury języka czy kodeksu dobrych obyczajów, skoro – jak uczył Pan Jezus – z obfitości serca mówią usta.

Jako chrześcijanie musimy banalnemu, zakłamanemu, kłótliwemu, a często także wulgarnemu językowi codzienności przeciwstawić ewangeliczny język miłości i poszanowania osoby ludzkiej. Powinniśmy panować nad swym językiem, pamiętając, jak bardzo każde wypowiedziane słowo może wpłynąć na życie innego człowieka. Zastanówmy się więc, zanim znowu otworzymy usta, bo wypowiedziane słowa już nie powrócą. Może warto – za radą św. Ambrożego – nauczyć się milczeć, abyśmy mogli mówić.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki