Przypomniałam sobie o książce Joanny Gierak-Onoszko 27 śmierci Toby’ego Obeda nieprzypadkowo. Podczas festiwalu filmów dokumentalnych Millennium Docs Against Gravity to właśnie film dotyczący narodów rdzennych Kanady otrzymał Grand Prix. Tematyka niby inna, ale bohaterowie i miejsce to samo – oczywiście z grubsza. Gierak-Onoszko opisywała, jak przez lata rząd Kanady wynaradawiał dzieci rdzennych mieszkańców, zabierając je rodzicom i oddając pod przymusem do szkół z internatem, nierzadko katolickich, prowadzonych przez księży i siostry zakonne. Tytułowy bohater to jeden z ocaleńców wśród inuickich dzieci poddawanych nieludzkiemu traktowaniu. Film Yintah opowiada o innym ludzie należącym do pierwszych narodów – o Wet’suwet’en, zamieszkującym tereny środkowo-zachodniej Kolumbii Brytyjskiej wzdłuż rzeki Bulkley. Bohaterowie należący do tych klanów i plemion mają również taką historię – wielu z ich najbliższych krewnych dorastało w takich internatach zamienionych na więzienia dla dzieci. Dzisiaj ich przodkowie się przebudzają, odkrywają swoje dziedzictwo i walczą o szacunek oraz prawa do swojej kultury, języka, zwyczajów i terytoriów.
Wet’suwet’en stali się sławni ze smutnego powodu i o tych wydarzeniach opowiadają twórcy – młodzi dokumentaliści, którzy przez parę lat towarzyszyli ludziom z plemienia, broniących swoich praw do ziemi: terenów przepięknych, dziewiczych, zapierających dech w piersiach. Teoretycznie je mają: w 1997 r. wodzowie udowodnili przed kanadyjskim sądem, że nie zrzekli się do niej praw własności, że należą do nich od setek lat. Tymczasem kilka lat potem rząd pozwolił prywatnej firmie zbudować rurociąg, który przebiegać ma właśnie przez to terytorium.
No i tak: Wet’suwet’en protestują, budują barykady i checkpointy na drogach, a policja przyjeżdża i je niszczy, a szczególnie aktywnych zamyka w areszcie. Kolejne wyroki sądu podtrzymują prawo do przeprowadzenia rurociągu według zaplanowanej trasy, ale wodzowie nie ustępują. Mówią, że ich przodkowie zawsze bronili swojej ziemi. Na czele protestów, które zjednoczyły pierwsze narody, stoją dwie kobiety, które nie tylko organizują blokady, ale i biorą w nich udział, nie bojąc się brutalnych działań policji, a mierzy się do nich z broni z ostrą amunicją.
Najsmutniejsze jest to, że odnoszę wrażenie, że niewiele się zmieniło. Współcześni członkowie plemion są lekceważeni, tak jak ich tradycje i kultura, biali policjanci traktują ich z wyższością i lekceważeniem, a politycy kanadyjscy tylko liczą pieniądze, jakie przypadną im w udziale w interesach z azjatyckimi firmami energetycznymi, do których będzie płynął rurociągami gaz ziemny. Brak szacunku do przyrody, do natury, a także do dziedzictwa i tradycji pierwszych narodów jest przygnębiający. Bo znów wygrywa chciwość.