Logo Przewdonik Katolicki

Dlaczego warto czytać baśnie

Angelika Szelągowska-Mironiuk
il. Agnieszka Sozańska

Pierwotnie były opowiadane przez dorosłych innym dorosłym, później stały się utworami oferowanymi głównie dzieciom. Obcowanie z baśniami – zwłaszcza tymi pisanymi – stanowi jeden z najlepszych treningów dla wyobraźni, uruchamia nasze procesy poznawcze, empatię i życzliwość.

Niektórzy pacjenci bywają bardzo zdziwieni, gdy podczas procesu terapeutycznego pytam ich o ulubione bajki i baśnie z dzieciństwa. Jednak w tych dociekaniach nie chodzi jedynie o pielęgnowanie sentymentu i podsycanie nostalgii. Opowieści, które są dla nas ważne, mówią wiele o naszej psychicznej konstrukcji – w szczególny sposób dotyczy to utworów, w których byliśmy rozmiłowani jako dzieci.

Krew, śmierć i seks…
… to elementy nie tylko hollywoodzkich superprodukcji, ale również trzon wielu baśni. Przypomnijmy: baśnie, które czytamy dzisiaj naszym dzieciom i wnukom do snu, są często wersjami soft pierwotnych wersji tych opowieści. Pierwotnie bowiem baśnie były opowiadane przez dorosłych innym dorosłym – w czasach przedinternetowych i przedtelewizyjnych ludzie także mieli przecież potrzebę słuchania historii, w których jest groza, niezwykłość i tajemnica. Bajanie przy ognisku lub piecu chlebowym w ciasnej izbie dawało naszym przodkom to, co my uzyskujemy, słuchając kryminalnych podcastów, oglądając horrory i seriale przygodowe. Wraz z alfabetyzacją społeczeństwa, pojawieniem się radia, a później telewizji dorośli zyskali dostęp do innych gatunków literackich, słuchowisk i filmów. Baśnie, pełne cudów i magii, stały się więc utworami oferowanymi głównie dzieciom – a ponieważ większość z nas słusznie chce chronić maluchy przed nadmierną brutalnością, stare przekazy zostały „ocenzurowane”, by nie raniły uszu i psychiki kilkulatków. Dlatego właśnie wersja Śpiącej królewny czy Czerwonego Kapturka, które możemy kupić w działach dziecięcych współczesnych księgarń, różnią się od tych, których słuchali nasi praprapradziadkowie. Wersje „surowe” ludowych opowieści na szczęście nie przepadły – np. mroczne baśnie spisane przez Grimmów zebrał, zredagował i opatrzył objaśniającymi komentarzami Philip Pullman, autor pozycji Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży (książka na okładce posiada „stempel” informujący potencjalnego czytelnika o tym, że są to utwory „bez cenzury”). W tych wersjach znanych opowieści ze stóp sióstr Kopciuszka leją się strumienie krwi, gdy te próbują odciąć sobie pięty, by móc włożyć pantofelek. Śnieżka, zanim się obudzi, rodzi księciu dzieci, leżąc w trumnie, zaś księżniczka zamknięta w wysokiej wieży zachodzi w ciążę z odwiedzającym ją wybawicielem, co powoduje furię macochy. Dodatkowo, elementy baśniowe, pewne motywy i toposy wykorzystywane są także w tekstach kultury przeznaczonych dla dorosłych: sztandarowym przykładem może być film Córki dancingu Agnieszki Smoczyńskiej, ale okruchy baśniowych światów znajdziemy też w E.T. Stevena Spielberga czy kontrowersyjnej sadze o współczesnych Pięknej i Bestii, czyli książkach i filmach o wielu twarzach Greya.

W zamku i w puszczy
Badacze baśni, którymi stają się czasem także antropolodzy i psychoanalitycy (z których najsłynniejszym był chyba Bruno Bettelheim, autor książki Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni) zwracają uwagę na to, że utwory te posiadają swoją specyficzną symbolikę, którą warto umieć odczytać. I tak – las w języku baśniowym oznacza życiowe rozdroże i zagubienie, zamek symbolizuje dziedzictwo historii, siłę i nieprzystępność, zwierzęta towarzyszące bohaterowi – jego wewnętrzną, pierwotną mądrość, a zła macocha – wszystkie negatywne cechy, jakie możemy widzieć u własnej matki (na nową partnerkę ojca łatwo jest „przesunąć” trudne do zaakceptowania cechy czy zachowania rodzicielki). Lektura baśni w ujęciu psychologiczno-symbolicznym może dostarczać jednak nie tylko intelektualnej rozrywki i przyjemności płynącej z odkrywania nowych poziomów interpretacji. Jeśli nasze czytanie baśni i bajek będzie „głębsze” niż zatrzymywanie się na pierwszej, dosłownej warstwie, może się okazać, że są one skarbnicami pradawnej mądrości, że są uniwersalnymi opowieściami o esencji życia. Brzmi egzaltowanie? Być może. Sądzę jednak, że jeśli odczytamy np. baśń Królowa Śniegu jako opowieść o dramatycznych konsekwencjach uwiedzenia (czyli de facto wykorzystania) młodego chłopca przez dojrzałą kobietę, to „odkryjemy” w niej przesłanie, które jest jak najbardziej prawdziwe z perspektywy psychologii klinicznej. Historia ta mówi nam, że kobiety również dopuszczają się przemocy seksualnej wobec dzieci, a „związek” tego rodzaju może pozostawić trwałe ślady w psychice dziecka, między innymi zniekształcić jego sposób postrzegania relacji (co symbolicznie wyraża obecność odłamka diabelskiego zwierciadła w oku Kaja). Wspólne z dzieckiem czytanie tej baśni może więc być doskonałą okazją do rozmowy o granicach – a także o tym, że jeśli ktoś dorosły spróbuje dotknąć dziecko w sposób niewłaściwy albo flirtować z nim, to powinno nam ono o tym niezwłocznie powiedzieć. Czytając baśnie dzieciom, czytamy je także sobie – podobnie sprawa ma się zresztą ze śpiewaniem kołysanek, które mają za zadanie nie tylko pomóc dziecku zasnąć, ale i ukoić młodą matkę po nierzadko intensywnym i trudnym dniu. Baśniowa historia będzie zatem także przestrogą dla rodzica, który powinien być dostępny emocjonalnie i czujny na niepokojące sygnały – w ten sposób łatwiej będzie nam ochronić dzieci przed żyjącymi w realnym świecie Królowymi Śniegu, Wilkami i Sinobrodymi.

Kubuś, Tygrysek i wojna
Samo powstawanie „pochodnych” baśni, czyli opowieści dla dzieci osadzonych w bardziej współczesnej estetyce, wiąże się nierzadko z potrzebą „zmetabolizowania” trudnych emocji i przeżyć, co w tym przypadku określa się mianem sublimacji. Być może również narodziny Kubusia Puchatka (którego światowy dzień obchodzony jest co roku 18. stycznia) oraz jego kompanów miały związek z wojennymi przeżyciami Alana Alexandra Milne’a i jego potrzebą stworzenia bezpiecznego świata dla swojego syna Christophera. Opowieści dla dzieci, które kochamy i wspominamy z sentymentem, mogą więc pomagać zarówno dorosłym, jak i dzieciom budować wiarę w lepszy i bardziej przyjazny świat, w którym różne istoty – choć czasami tak różne temperamentalnie, jak Tygrysek i Kłapouchy – są w stanie współpracować i troszczyć się o siebie nawzajem. W sytuacji, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, a polityczne podziały stają się coraz wyraźniej zarysowane, potrzeba „udania się” do Stumilowego Lasu albo bezpiecznej chatki Bolka i Lolka może – co absolutnie zrozumiałe – przybierać na sile. Wspólna lektura baśni i bajek może też być (i w wielu rodzinach naprawdę jest!) międzypokoleniowym spoiwem: jeśli zaproponujemy dzieciom wspólny seans Reksia, a sami otworzymy się na Krainę lodu i spróbujemy zrozumieć fenomen Elsy, łatwiej będzie nam znaleźć język, za pomocą którego opiszemy rodzinną i pozarodzinną rzeczywistość. Sięgając po spisane bądź wyreżyserowane utwory dla dzieci i młodzieży z przeszłości, możemy także ułatwić sobie snucie opowieści o dawnych czasach, których – wbrew pozorom – dzieci (zwłaszcza te w wieku szkolnym) często są ciekawe. Aby możliwe było międzypokoleniowe porozumienie, konieczne lub przynajmniej wskazane jest zaniechanie postawy oceniającej i nadmiernie krytycznej wobec współczesnych tekstów kultury, kochanych przez dzieciaki. Refleksje o tym, że „kiedyś to były bajki, a nie jakieś Psie patrole”, nie tylko nie zbliży nas do siebie, ale wręcz narazi nas samych na posądzenie o gderliwość i boomerstwo (notabene – sama Psiego patrolu nie uważam za arcydzieło kinematografii dziecięcej). Kontakt z przedstawicielami młodszego pokolenia wymaga jednak poświęceń, które czasami sprowadzają się do przynoszącego estetyczny dyskomfort seansu.

Trening dla wyobraźni
Bajki i baśnie – mimo różnic występujących pomiędzy tymi z XIX wieku i tymi, które powstają obecnie – mają jeszcze jedną niezwykle istotną cechę: wskazują na wartość życia we wspólnocie. Jak pisał wspomniany wcześniej badacz baśni Bettelheim: „Człowiek wtedy przemieni się w pełną istotę ludzką i urzeczywistnia wszystkie swoje możliwości, gdy nie tylko staje się sobą, ale nadto zdolny jest pozostać sobą i być szczęśliwy w więzi z drugim człowiekiem”. W opowieściach o Kubusiu Puchatku, Czerwonym Kapturku, Shreku czy Gabi, posiadającej Koci Domek, przesłanie to wybrzmiewa na najróżniejsze sposoby. Owszem, baśniowi protagoniści wobec niektórych wyzwań (np. pokonania smoka) muszą stanąć samodzielnie, jednak w którymś momencie na arenę opowieści niemal zawsze wkracza ktoś bliski, kto jest gotów nieść pomoc: w Dzikich łabędziach są to bracia bohaterki, wdzięczni za przywrócenie ich do ludzkiej postaci, w Shreku – czasem irytujący, ale lojalny Osioł, zaś w Królu Lwie (to dopiero jest epicka opowieść!) Timon i Pumba, którzy wypowiadają jedną z najbardziej poruszających kwestii w historii kina: „jeśli to dla ciebie ważne, to dla nas także”. Sądzę, że nie trzeba być rozmiłowanym w Królu Lwie, by dostrzec w tych słowach zwerbalizowaną istotę przyjaźni. Owszem, żyjemy dzisiaj w kulturze indywidualistycznej, mamy świadomość, że rodzina pochodzenia bywa nie tylko miejscem wzrastania, ale czasami także wielu cierpień, doceniamy sprawczość i samodzielność. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy z nas – choćby na nie do końca uświadomionym poziomie – potrzebuje poczucia przynależności, bycia częścią grupy, posiadania swojego „stada”. Utwory baśniowe i baśniopodobne przypominają nam, że owszem, mamy prawo potrzebować pomocy, chcieć należeć do dużej rodziny (najlepiej królewskiej, choć nie jest to konieczne), dążyć do prawdziwej miłości i poszukiwać przyjaźni. Teksty kultury nawiązujące do baśni przypominają nam, że życie nie kończy się na indywidualizmie, a relacje międzyludzkie są nam potrzebne do szczęścia i duchowego wzrostu. Zachwycając się baśniami, nie należy być jednak bezkrytycznym wobec pewnych treści, które przekazują. Możliwe jest czerpanie z zawartej w nich mądrości niemal tak pierwotnej, jak przekazy mitologiczne, a jednocześnie dostrzeganie np. elementów seksistowskich czy klasistowskich. Wspólnie z dzieckiem – lub w gronie dorosłych, którzy przecież też byli dziećmi – warto interpretować bajki i baśnie, szukać w nich kolejnych warstw mądrości, ale także tych elementów, które dziś tracą na aktualności.
Obcowanie z baśniami – zwłaszcza tymi pisanymi – stanowi jeden z najlepszych treningów dla wyobraźni, jakie można sobie – nomen omen! – wyobrazić. Baśnie uruchamiają nasze procesy poznawcze, empatię oraz życzliwość. Niezależnie od tego, ile mamy lat i w jakim punkcie życia aktualnie się znajdujemy, baśnie pomagają uwierzyć w to, że dobro może przydarzyć się niespodziewanie.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki