Mam na myśli św. Barbarę (4 grudnia) oraz św. Łucję (13 grudnia). Co prawda historyczność pierwszej z nich jest podważana, ale skorzystam z tego, że wciąż jest wymieniana w kalendarzu liturgicznym Kościoła w Polsce, i napiszę coś więcej. Drugą ominęła brzytwa Ockhama komisji rewidującej Martyrologium rzymskie i jej kultu nikt nie podważa, co więcej – kraje, który słyną z rozbudowanych obchodów przypisanych do dnia jej wspomnienia, są protestanckie.
Toksyczny ojciec i demolka
Kult męczennicy z Nikomedii (obecnie Izmit w Turcji) przyszedł do Kościoła łacińskiego ze Wschodu. Pierwsze jej hagiografie były pisane po grecku, a na łacinę je przetłumaczono lub w tym języku je pisano w Europie od wczesnego średniowiecza. Kult jednak był wcześniejszy, ponieważ zachowała się informacja, że jej relikwie w VI wieku sprowadził do Konstantynopola cesarz Justynian. To oznacza, że czczona była już wcześniej i była na tyle ważną świętą, że warto było przewieźć jej szczątki z Egiptu do stolicy wschodniej części cesarstwa. Podboje tego ostatniego, a dokładnie okupacja części Włoch, przyczyniły się do przeniesienia wiadomości o osobie i skuteczności świętej do Cesarstwa Zachodniego. Wielkim jej czcicielem był reformator Kościoła, św. Grzegorz Wielki (przełom wieków VI i VII), a i późniejsi papieże nie omieszkali korzystać z jej wstawiennictwa. O tym, jak bardzo przekonanie o jego mocy było obecne w Kościele, może świadczyć to, że zaliczono ją do grona 14 Świętych Wspomożycieli, a więc świętych, których uważano za szczególnie „skutecznych”.
Mamy mało danych, które można uznać za ściśle historyczne. W najstarszych żywotach powraca informacja, że życie Barbary było związane właśnie ze stolicą Bitynii, a imię wskazuje, że nie pochodziła z rodziny rzymskiej ani greckiej. Jej ojciec jest opisywany jako możny człowiek, co wskazuje, że mógł sobie po prostu kupić obywatelstwo rzymskie. Powraca też historia o jego chorobliwym wręcz przywiązaniu do córki, mającej opinię bardzo pięknej. Zapewnił jej dobre wykształcenie, ale jednocześnie izolował od świata zewnętrznego (legenda mówi o zamknięciu w wieży, Barbara byłaby więc hagiograficznym odpowiednikiem Roszpunki). Kiedy pojawili się pierwsi konkurenci do jej ręki, z ulgą przyjął deklarację dziewczyny, że ona woli zostać z nim, żeby zapewnić mu odpowiednią opiekę. Miał to być wybieg służący ukryciu tego, że nie tylko poznała chrześcijańską doktrynę i przyjęła chrzest, ale także złożyła ślub dziewictwa.
Wszystko wyszło na jaw, kiedy Barbara zobaczyła mnóstwo bożków w domu ojca i postanowiła wprowadzić tam ortodoksyjny minimalizm, oczywiście na drodze usunięcia wszystkich figurek. Nie spotkało się to z akceptacją ich właściciela i tu zaczyna się droga męczeństwa świętej. Był to czas prześladowań pod koniec III lub w IV wieku, więc nieposłuszna córka trafiła do więzienia, zadenuncjowana przez ojca. Tortury, którym była poddawana, opisywane są różnie, oszczędzę więc detali. Istotne jest to, że w więzieniu mogła przyjmować Komunię św. dzięki aniołowi, który przynosił Ciało Pańskie, oraz że została ścięta (co poświadcza, że była córką rzymskiego obywatela), i to przez własnego ojca.
Święta do zadań specjalnych
Czczono ją więc przede wszystkim jako patronkę dobrej śmierci, czyli w stanie łaski uświęcającej, najlepiej po przyjęciu sakramentu chorych i wiatyku. Dlatego o jej wstawiennictwo zabiegają do dziś osoby wykonujące zawody wysokiego ryzyka: górnicy, hutnicy, strażacy, rybacy etc. Wśród polskich pieśni ludowych mamy niesłychanie piękny utwór Barbaro święta, perło Chrystusowa, który wykonywano podczas pogrzebów, ponieważ mówi o swojej bohaterce właśnie jako o opiekunce umierających.
Pojawia się także w hagiografiach innych świętych – miała przynosić Komunię choremu św. Stanisławowi Kostce, w jej święto odnaleziono ciało bł. Karoliny Kózki, także wyniesionej na ołtarze jako dziewica męczennica. Mimo że ze względu na wątpliwości dotyczące historyczności jej postaci kult został ograniczony, nie wydaje się zanikać. Kto wie, może dlatego jednak została uwzględniona w Martyrologium rzymskim z 2004 roku. Z pewnością można prosić ją o wstawiennictwo, szczególnie kiedy mierzymy się z własną śmiertelnością.
Święta powstrzymująca ciemności
Od kiedy w 1582 roku dokonano reformy kalendarza, czyli nowego podziału na miesiące i usunięcia „nadliczbowych” dni, ofiarą tego papieskiego rozporządzenia padła czytelność kultu św. Łucji. Przed zmianą jej wspomnienie wypadało w okolicy obecnego 23 grudnia, dlatego wiązano je z przesileniem zimowym i rozpoczęciem wydłużania się dnia. To, że święta „przynosiła” światło, zresztą zgodnie ze swoim imieniem pochodzącym od łacińskiego słowa lux, jest szczególnie ważne dla mieszkańców Półwyspu Skandynawskiego, doświadczających nocy polarnej lub ogólnie drastycznego skrócenia dnia zimą. Zapewne dlatego tam, nawet po reformacji i przyjęciu protestantyzmu jako wyznania dominującego, kult tej dziewicy-męczennicy przetrwał.
Ona sama urodziła się w Syrakuzach, a więc na słonecznej Sycylii, pod koniec III wieku. Jej rodzice byli dobrze urodzeni i wyznawali chrześcijaństwo, w tej wierze też wychowali córkę. Przyjęła wiarę całym sercem i ta gorliwość sprawiła, że wchodząc w wiek nastoletni, złożyła w tajemnicy ślub dziewictwa. Jej matka Eutychia chorowała, więc Łucja namówiła ją na pielgrzymkę do grobu św. Agaty. Tam nie tylko dokonało się cudowne uzdrowienie, ale też patronka Katanii ukazała się młodej Syrakuzance w wizji i przepowiedziała jej męczeństwo oraz że zostanie patronką rodzinnego miasta. Zanim jednak Łucja została wydana w ręce prześladowców, wcześniej wyznała matce prawdę o swoim ślubie, po czym za zgodą rodziców przez trzy lata hojnie rozdawała posiadane przez siebie dobra potrzebującym i służyła biednym.
Kiedy wybuchły prześladowania za cesarza Dioklecjana, Łucję zadenuncjował odrzucony przez nią wcześniej konkurent. Akta jej męczeństwa przekazują to, jak pięknie się broniła przed sędzią, de facto jedynie cytując lub parafrazując Pismo Święte. Skazano ją na prostytuowanie się, więc w odruchu obrony przed utratą dziewictwa miała sobie sama wyłupać oczy, wyjątkowo piękne. Hagiografia mówi dalej o cudownym przywróceniu wzroku i ostatecznym wyroku śmierci, który wykonano przez ścięcie. Miało to nastąpić na kilka zaledwie lat przed edyktem mediolańskim, w 304 roku, zresztą święta tuż przed śmiercią wyprorokowała rychłe zakończenie prześladowań i ostateczny pokój dla Kościoła.
Jej kult szybko się rozprzestrzenił, po czym przez Niemcy przewędrował na północ Europy. Każdego roku 13 grudnia w Norwegii i Szwecji odbywają się procesje dzieci, najczęściej dziewczynek, niosących zapalone świece i ubranych w białe sukienki. Na ich czele idzie dziewczynka z wieńcem na głowie, w którym są osadzone świece, i wszyscy śpiewają tradycyjne Luciasangen, czyli pieśni o Łucji. W rodzinach, w których są córki, najstarsza z nich w takim wieńcu właśnie wchodzi rano do sypialni rodziców, przynosząc kawę, gorący napój z czerwonego wina i suszonych owoców, hojnie doprawiony korzeniami, oraz lussekatter – drożdżowe ciasteczka barwione szafranem, w kształcie litery s. Drobna zapowiedź, że już za dwanaście dni nastąpi jeszcze radośniejsze świętowanie.