Niemal każdy z nas „zaliczył” w swoim życiu epizod unikania szkoły. W „moich czasach” dzieciaki próbowały pocierać termometr, aby później obwieścić rodzicom, że mają gorączkę i nie mogą iść na zajęcia. Przedstawiciele wcześniejszych generacji mieli podobno w zwyczaju wywoływać u siebie objawy zatrucia poprzez zjadanie kawałków surowych ziemniaków (co, oczywiście, jest bardzo niebezpieczne i nikomu nie polecam takich działań!). Niektórzy z nas robili to zapewne z powodu buntu przeciwko rodzicom, inni – z powodu chęci uniknięcia klasówki albo po prostu zrobienia sobie odpoczynku. Rozpaczliwe próby uniknięcia wyjścia do szkoły mogą być jednak czymś zdecydowanie poważniejszym niż lenistwo albo zmęczenie – np. objawami fobii szkolnej.
Lęk to nie wymówka
Źródła wskazują, że zaburzenie to dotyka dość wąskiej, choć wcale nie marginalnej grupy dzieci i młodzieży. „Fobia szkolna zwana jest również skolionofobią i didaskaleinofobią. Występuje u około 1–5 proc. dzieci w wieku szkolnym. Definiowana jest jako rodzaj silnego lęku, który przeżywają dzieci w związku z ich edukacją szkolną. Jest to klasyczny przykład fobii sytuacyjnej, bo to właśnie sytuacje mające miejsce w szkole, a nie szkoła jak instytucja są głównym powodem lęku i paniki”.
Wiemy również, że paniczny lęk przed szkołą może na różne sposoby przejawiać się u poszczególnych dzieci. Zasadniczo przyjmuje się, że zaburzenie to może przyjmować dwie formy: ostrą i chroniczną. Źródła psychologiczne podają, że „w pierwszym przypadku lęk spowodowany jest konkretnym czynnikiem traumatyzującym jak upokorzenie czy ośmieszenie ucznia przed klasą. Z tą odmianą fobii łączy się większa zależność od rodziców, nerwice, niska samoocena, skłonność do depresji, mniejsza towarzyskość czy większa częstotliwość występowania chorób psychicznych u rodziców. Przewlekła postać charakteryzuje się stopniowym narastaniem obawy przed szkołą. Zwykle istotną rolę w jej powstaniu pełni rodzina, a zwłaszcza neurotyczna osobowość rodziców. Często boją się krytycznej oceny kolegów, mimo często wpajanego przez rodziców zawyżonego mniemania o sobie”.
Nie należy więc arbitralnie przyjmować, że dziecko, które nie chce chodzić do szkoły, płacze wieczorami w niedzielę albo często choruje (ale choroby te ustają w czasie wolnym od zajęć szkolnych) po prostu nie lubi się uczyć albo jest z natury mało ambitne. Paniczny lęk przed chodzeniem do szkoły ma swoje źródła głębiej niż w powierzchownym, znanym zapewne większości z nas, unikaniu nielubianych czy wymagających wysiłku obowiązków. Porannych bólów brzucha, ciągłego „zapominania” o wycieczkach klasowych lub wagarów nie powinniśmy więc – dla zdrowia naszych dzieci – rozpatrywać wyłącznie w kategoriach braku dyscypliny.
Nasi wewnętrzni uczniowie
Lęk przed szkołą może być – jak sugeruje cytowane wcześniej opracowanie – bolesną i niechcianą „pamiątką” po doświadczeniu upokorzenia czy zawstydzenia w szkole. Dziecko, wobec którego nauczyciele albo rówieśnicy stosują przemoc, poprzez swój lęk przed szkołą i niechęć uczęszczania do niej „broni się” przed kolejnymi epizodami cierpienia. Dzieje się to oczywiście na poziomie nieświadomym – nikt z nas nie chce przecież odczuwać lęku, który sprawia, że wykonywanie codziennych zajęć wydaje się wręcz niemożliwe.
Powstawaniu zaburzenia sprzyja także niski poziom kompetencji społecznych u dziecka, nieumiejętność nazywania i wyrażania własnych uczuć i potrzeb, a także trudności separacyjne – zajęcia szkolne są przecież czasem, który dzieci spędzają z dala od swoich rodziców. Podatne na wystąpienie omawianej fobii są również te osoby, które mają wysokie oczekiwania względem siebie (lub których rodzice wymagają od nich bardzo wiele), a jednocześnie z różnych powodów nie mogą tym oczekiwaniom sprostać – wywołuje to u młodego człowieka ogromne napięcie, a czasami także poczucie „beznadziejności” czy bycia „nieudanym” dzieckiem swoich rodziców.
Czasami, choć wcale tego nie planujemy, to nasze szkolne doświadczenia przyczyniają się do wystąpienia u naszych dzieci ogromnego lęku przed szkołą. Z wyjątkiem garstki tych, którzy byli edukowani w domu, każdy z nas nosi w sobie swojego wewnętrznego ucznia. Czasami uczeń ten jest dumny ze swoich osiągnięć, przepełniony budującymi wspomnieniami z czasów szkolnych, kiedy indziej zaś – pełen strachu, pamiętający szkolne upokorzenia i przemoc. Nie musimy wcale opowiadać naszym pociechom ze szczegółami swoich najmroczniejszych szkolnych doświadczeń, aby wywierały one swój wpływ na postawę kolejnego pokolenia. Nasza postawa wobec instytucji szkoły, wymowne milczenie, unoszenie brwi lub parskanie, gdy podejmowany jest temat związany ze szkolnictwem czy nauką, zdradzają wiele na temat naszych przeżyć sprzed lat. Działa tutaj mechanizm przekazu lęku w rodzinie – to, czego sami się obawiamy i co mamy „nieprzerobione”, na różne sposoby przekazujemy dzieciom i wnukom.
Co więcej, wokół szkoły i edukacji osnutych jest także wiele rodzinnych mitów. Niektóre babcie wciąż powtarzają dzieciom, że „dobry nauczyciel to taki, którego uczniowie się boją”, a rodzice, że „komu w szkole się nie wiedzie, tego nic dobrego w życiu nie czeka”. Wiele tego typu przekazów wzmacnia lęk i wywołuje u dziecka ogromną presję osiągania jak najlepszych ocen, co przecież nie zachęca do traktowania szkoły z pewnym dystansem.
Zdarzają się także takie sytuacje, gdy to u rodzica odzywa się fobia szkolna, kiedy to już nie on, a jego dziecko zaczyna przygodę w pierwszej klasie. Weronika, której córka trzy lata temu podjęła naukę w szkole podstawowej, opowiada o tym, jak trudne było dla niej doświadczenie „wysłania” swojego dziecka do tej placówki. „Kiedy myślałam o tym, że młoda zaraz zaczyna szkołę, kręciło mi się w głowie i serce waliło mi jak młot pneumatyczny. Przypomniało mi się, jak nauczycielka matematyki biła mnie po rękach wielkim, drewnianym cyrklem i jak ojciec z dziadkiem tłukli mnie za złe oceny. Nie chciałam, żeby moja mała to przechodziła. Na jej rozpoczęciu roku dostałam ataku paniki. A później, kiedy mąż odwoził ją na lekcje, było mi duszno i chciało mi się płakać – mówi Weronika. – W końcu moja córka zaczęła mieć podobnie. Bała się szkoły. Nie chciała zostawać na żadnych dodatkowych zajęciach. Szkolna psycholog z nią rozmawiała. Skierowała ją do poradni, a stamtąd trafiliśmy na terapię rodzinną. Ja poszłam też na terapię indywidualną, bo odkryłam, że największy problem ze szkołą mam ja sama. Teraz umiem to oddzielić, moja historia nie jest historią mojego dziecka – córka chodzi do szkoły, w której jest o wiele lepiej niż w mojej starej podstawówce. I nigdy nie będziemy mieć do niej pretensji, jeśli będzie miała słabsze oceny, bo to ma minimalne znaczenie. Córka nawet lubi obecnie szkołę, choć przede wszystkim chodzi tam po to, żeby spędzać czas ze swoim towarzystwem. Dla mnie to jest w porządku” – wspomina Weronika.
Pomoc przepełnionemu lękiem dziecku jest najbardziej skuteczna wtedy, gdy przejmą ją także najbliższe mu osoby dorosłe.
Nikt nie musi kochać szkoły
Tak samo jak nie każdy dorosły musi być entuzjastą własnej pracy, tak też nie każde dziecko czy nastolatek musi uwielbiać szkołę. Niektórzy z nas pracują z powodu pasji, inni – bo muszą zarobić pieniądze i opłacić rachunki, zaś część dzieci chodzi do szkoły głównie dlatego, że… dotyczy ich obowiązek szkolny. W leczeniu dziecka z fobią szkolną nie będziemy więc dążyć do tego, by dziecko pokochało spędzanie czasu w placówce, cieszyło się z kolejno wpisywanych do dziennika sprawdzianów czy przyjaźniło się ze wszystkimi osobami z klasy. Szkolne życie bywa zarówno pełne radości i przygód, jak i frustrujące czy nudne, a dziecko ma prawo do realistycznej oceny systemu, w którym się znajduje. Niektóre dzieci będą zawsze bardziej krytyczne wobec nauczycieli czy mniej chętne do nauki niektórych przedmiotów.
Terapia skolionofobii będzie miała na celu złagodzenie lęku uniemożliwiającego działanie, nauczenie dziecka bezpiecznego wyrażania trudnych emocji, jakie wywołują w nim niektóre aspekty szkolnego życia, „przepracowanie” rodzinnych przekazów na temat szkoły i nauczania, ale także odkrycie zasobów ucznia, dzięki którym będzie on mógł lepiej radzić sobie w nieidealnej placówce. W zależności od nasilenia poziomu lęku u dziecka, czasami wskazane jest, aby uczestniczyło ono w zajęciach szkolnych, zaś kiedy indziej konieczne jest trwające jakiś czas nauczanie indywidualne albo zwolnienie lekarskie. Istotna jest także obserwacja dziecka – czasami „towarzyszką” fobii szkolnej staje się depresja lub inne zaburzenia, nad którymi również trzeba się pochylić. Praca z dzieckiem dotkniętym fobią szkolną powinna składać się z kilku elementów. Jednym z nich musi być oczywiście psychoterapia (indywidualna lub, w przypadku lęków przenoszonych z pokolenia na pokolenie – rodzinna). Czasami wskazane jest także wsparcie farmakologiczne, które pozwala zmniejszyć poziom napięcia i ustabilizować nastrój ucznia.
W wielu przypadkach oddziaływania mające na celu zmianę muszą objąć nie tylko dziecko i jego rodzinę, ale także całą placówkę. Czasami konieczna jest praca z nauczycielami, by stali się oni bardziej wspierający, a kiedy indziej – zaangażowanie pedagoga lub psychologa szkolnego do przeprowadzenia superwizji klasowej, jeśli w zespole uczniowskim występują nierozwiązane, nawarstwione konflikty. W obliczu niemożności wprowadzenia w szkole zmian – jeśli rodzice napotykają opór ze strony nauczycieli i dyrekcji – czasami najlepszym wyjściem jest zmiana placówki, do której dziecko uczęszcza. Taka decyzja oczywiście również może wiązać się ze stresem i koniecznością ponownej adaptacji, jednak w dłuższej perspektywie bardziej obciążające jest pozostawanie przez dziecko w szkole, w której łamane są jego prawa.
Szkoła, w której dzieci czują się bezpiecznie i której pracownicy starają się współpracować z rodzicami, budzi o wiele mniejszy lęk, niż taka, w której nacisk kładziony jest tylko na oceny. Jeśli tylko mamy taką możliwość, starajmy się „wysyłać” nasze dzieci właśnie do takich placówek, a jeśli to od nas zależy – również takie miejsca tworzyć.