Gdyby stworzyć ranking sygnalizowanych w przestrzeni internetu problemów naszego społeczeństwa, kondycja psychiczna dzieci i młodzieży plasowałaby się w czołówce. Zewsząd bombardują nas opinie specjalistów o tym, że ze zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży nie jest dobrze. Według statystyk w 2023 r. na swoje życie targnęło się 2139 osób w wieku poniżej 18 lat, co daje wynik około czterdziestu prób więcej niż w 2022 r. Również statystyki zachorowań na depresję pokazują skalę problemu: cierpi na nią w naszym kraju 2 proc. dzieci w wieku 6–12 lat i aż 20 proc. osób do 18 roku życia. Analizy wskazują, że duży wpływ na obecną trudną sytuację miał okres pandemiczny, w którym większość dzieci i młodzieży została odcięta od rówieśników, pozostając w czterech ścianach. Oddawanie całej odpowiedzialności pandemii jest jednak dużym uproszczeniem i banalizacją źródeł problemów.
Obowiązek pomocy
Mówiąc o zdrowiu psychicznym młodego pokolenia, warto pamiętać o wzajemnym przenikaniu się wpływów i nie zapominać o takich czynnikach jak media społecznościowe, dostępność używek, zaburzone kontakty rówieśnicze czy trudne środowisko rodzinne. Na utrzymanie dobrostanu wpływ ma wiele zmiennych, wśród których na czoło wysuwają się na pewno edukacja i profilaktyka. O ile profilaktyka zawiera w sobie wiele komponentów i jest bardziej procesem niż jednotorowym działaniem, o tyle edukacja jest dużo mniej skomplikowana w realizacji. Podstawowa wiedza z zakresu działania emocji, ich regulacji, mechanizmów psychologicznych i efektywnej komunikacji, podawana w przystępny sposób, może w znaczący sposób wpłynąć na dobrostan psychiczny młodego pokolenia. W związku z obowiązkiem zatrudniania psychologa nałożonym na placówki, w których edukuje się powyżej 50 uczniów, można byłoby uznać, że dzieci i młodzież podstawy owej wiedzy nabywają w toku nauki szkolnej. Niestety w praktyce kwestia edukacji psychologicznej w szkołach i wsparcia psychologicznego dzieci i młodzieży nie rysuje się w najjaśniejszych barwach.
Zawężenie
Aleksandra Orzoł jest psychologiem szkolnym w jednej z wrocławskich szkół podstawowych. Pod opieką ma 500 dzieci z klas I–VIII. – W teorii psycholog szkolny powinien zajmować się głównie profilaktyką zdrowia psychicznego i wsparciem psychologicznym. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej, ponieważ w praktyce z 22 godzin w etacie tygodniowo i 1,5 godziny w ramach nadgodzin ponad połowę przeznaczam na rozmowy indywidualne z uczniami. Problemy dzieci urosły dziś do takich rozmiarów, że na zajęcia psychoedukacyjne pozostaje niewiele czasu. Część dzieci ma również opinie z poradni psychologiczno-pedagogicznej z zaleceniem zajęć z psychologiem czy orzeczenie o niepełnosprawności, więc mają one pierwszeństwo w otrzymaniu wsparcia psychologicznego. W dużej mierze moja praca zawęża się do 20 dzieci, co nie zmienia faktu, że pozostałe również potrzebują wsparcia psychologicznego czy interwencji. Jest to błędne koło, ponieważ dziś, ze względów systemowych, nie mogę ich wesprzeć w delikatnych problemach, w związku z czym za jakiś czas być może będą koniecznie musiały skorzystać z pomocy psychologicznej, a nawet psychiatrycznej – opowiada psycholog.
Bez liku
– W pracy z młodszymi dziećmi koncentruję się głównie na profilaktyce, ale zdarzają się również interwencje, kiedy dzieci niewłaściwie się zachowują, np. bijąc rówieśników. Praca w klasach I–IV to także wstępna diagnoza rozmaitych zaburzeń czy udział w rozmowach z rodzicami w sytuacji, gdy dziecko przejawia trudne zachowania. Uczniowie starszych klas mierzą się czasem z naprawdę poważnymi problemami, jak np. uzależnienie od e-papierosów, co jest coraz powszechniejszym zjawiskiem, uzależnienie od pornografii czy samookaleczanie – wymienia Aleksandra Orzoł.
Jednym z głównych wyzwań współczesnych uczniów, zarówno tych starszych, jak i młodszych, są kontakty z rówieśnikami. – Dzieci chętniej i łatwiej komunikują się przez komunikatory internetowe niż twarzą w twarz. Wydaje mi się, że w dużej mierze jest to pokłosiem pandemii. Większość zajęć profilaktycznych, które przeprowadzam w klasach, skupia się właśnie na komunikacji. Problemy z komunikacją przekładają się na trudności w mówieniu o emocjach, w związku z czym ich wyrażanie często przybiera niewłaściwe formy jak agresja, ataki paniki czy samookaleczanie – przyznaje Aleksandra Orzoł. – Niektórzy z naszych uczniów są pod opieką psychiatryczną, przyjmują leki łagodzące objawy ADHD czy depresji. Bez wsparcia farmakologicznego w niektórych przypadkach praca z uczniem nie byłaby możliwa – wyjaśnia.
W każdej grupie
Marta jest pedagogiem specjalnym w przedszkolu masowym w jednym z dużych polskich miast. Została tam zatrudniona zgodnie z wymogami ustawy o edukacji włączającej. Na około 160 dzieci w placówce kilkoro ma opinię poradni psychologiczno-pedagogicznej, a trzy dziewczynki z grupy pięcio- i sześciolatków orzeczenie o niepełnosprawności. Większość dzieci w orzeczeniu i w opinii ma zapisane zalecenia wsparcia psychologicznego. To, że dziecko nie ma oficjalnego dokumentu wskazującego na potrzebę uzyskania pomocy, nie oznacza, że jej nie potrzebuje. – Decyzję o diagnozie w poradni psychologiczno-pedagogicznej podejmują rodzice. Nauczyciele wychowania przedszkolnego mogą zasugerować problem dziecka, ale nie mają żadnego wpływu na to, czy rodzic uda się z dzieckiem do poradni, czy nie – opowiada pedagog. – Tak naprawdę w każdej grupie przedszkolnej są dziś dzieci mierzące się z jakimiś problemami. Jako pedagog specjalny diagnostycznie ocenić mogę tylko trudności intelektualne, nie trzeba jednak być psychologiem z wykształceniem akademickim, aby zauważyć, że wielu przedszkolaków mierzy się z problemami natury psychicznej, jak chociażby niestandardowe trudności adaptacji do funkcjonowania w grupie, zachowania autoagresywne czy agresywne, nieumiejętność regulacji emocji, niewynikająca z etapu rozwojowego – wymienia Marta.
Niestety dzieci, o których opowiada pedagog, nie otrzymają wsparcia, ponieważ w placówce nie ma psychologa. Mimo że ustawodawca nakłada na przedszkola i szkoły liczące powyżej 50. uczniów obowiązek zatrudnienia psychologa, wiele placówek ma na tym stanowisku wakat.
Wymuszone wakaty
– Najbardziej uporczywym problemem dla psychologów chcących pracować w szkole jest potrzeba posiadania przygotowania pedagogicznego. Każdy absolwent psychologii ma pojęcie o rozwoju i edukacji dziecka, ponieważ przedmioty z tych obszarów tematycznych są obowiązkowymi podczas studiów. Brak przygotowania pedagogicznego pozwala zatrudnić psychologa w szkole, ale nie przysługują mu wówczas żadne dodatki finansowe wynikające z karty nauczyciela. W praktyce oznacza to, że otrzymuje wynagrodzenie najniższe krajowe. Przy odpowiedzialności za życie lub zdrowie dziecka taka pensja nie zachęca do podjęcia pracy, stąd wakatów na stanowisko psychologa szkolnego jest w Polsce mnóstwo. Wolne miejsca pracy są również odbiciem tego, że psychologowie nie zgadzają się na warunki pracy, wynagrodzenie i system, w którym musieliby pracować. Zdecydowanie intratniejszą posadą są gabinety terapii, firmy czy inne miejsca, w których zatrudnia się dziś psychologów. Pomijam fakt, że wielu psychologów traktowanych jest w szkołach jak nauczyciele i zastępują ich podczas nieobecności, prowadząc zajęcia z różnych przedmiotów, a także biorą udział w szkolnych dyżurach. Zdecydowanie nie powinno to mieć miejsca i pokazuje słabość systemu edukacji – twierdzi Aleksandra Orzoł.
Bez zrozumienia
Ataki paniki przychodziły znienacka. Czasem pojawiały się w domu i wówczas zamykała się w łazience, żeby nie martwić obciążonej i tak chorobą męża mamy. Większości z nich Martyna doświadczała jednak w szkole. W tamtym czasie nie wiedziała, że to, co się jej przytrafia, ma swoją medyczną nazwę. – W pewnym momencie zaczynały trząść mi się nogi i ręce, albo drżało mi całe ciało. Towarzyszyła temu dezorientacja zmysłów, wszystko wokół mnie nagle zwalniało albo przyspieszało do nienaturalnych prędkości. Teoretycznie wiedziałam, gdzie jestem, co się ze mną dzieje, ale mój mózg jakby odcinał mi możliwość działania. Gdy atak rozpoczynał się w klasie, za wszelką cenę próbowałam z niej wyjść. Nie było to jednak proste, ponieważ kierując się w stronę drzwi, obijałam się o wszystkie ławki, aby za progiem klasy upaść na ziemię. Zwłaszcza podczas pierwszych epizodów zależało mi, aby nikt się nie zorientował, co się ze mną dzieje. Znaczącym objawem był także płacz, w pierwszej fazie choroby o średnim natężeniu, który późnej przekształcił się w spazmatyczny szloch, podczas którego nie mogłam złapać oddechu. W trakcie ataku czasem uderzałam głową w ścianę, np. w szkolnej toalecie, czy gryzłam się, ponieważ nie potrafiłam inaczej wyładować swoich emocji, a przez długi okres w ogóle nie rozumiałam, co się ze mną dzieje – opowiada Martyna.
Po powierzchni
Martyna pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym, jednak w podstawówce było niewielkie grono osób, do których dziewczyna mogła się udać, aby porozmawiać o swoich problemach czy prosić o wsparcie. – Psychologa nie było, a pani, która pełniła funkcję pedagoga, zatrudniona była również jako pielęgniarka. Nikt nam nie przybliżał tematu nazywania emocji czy sposobów radzenia sobie z nimi. Czasem tematy psychologiczne podejmowane były na lekcjach wychowawczych, jednak ze względu na ograniczoność czasową traktowane były dość powierzchownie i praktyczne nie było przestrzeni na rozmowę. Nauczycielka opowiadała, a my mniej lub bardziej słuchaliśmy – przyznaje Martyna. – W liceum uczęszczałam do klasy o profilu psychologiczno-prawniczym. Uczyliśmy się m.in. o tym, jaki mamy typ osobowości i o komunikacji „ja”. Wydaje mi się, że gdyby nie to, że przez pierwsze dwa lata mieliśmy przedmiot o nazwie psychologia, nie zdobylibyśmy podstaw wiedzy psychologicznej. Większość moich rówieśników tych podstaw nie posiada – dodaje.
Drobnostki
Ataki paniki pełną, objawową formę przyjęły w drugiej klasie liceum. Jeszcze zanim zaburzenie przybrało ostry przebieg, dziewczyna raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie korzystała ze wsparcia psychologa szkolnego. – Nie zdałaś przedmiotu, rozstałaś się z chłopakiem, rozwaliła się twoja przyjaźń, miałaś problemy w nauce czy drobne problemy w relacjach – szkolna psycholog rozmawiała z tobą, okazując zrozumienie. Gdy jednak pojawiały się poważniejsze problemy, mam wrażenie, brakowało jej kompetencji, aby efektywnie wesprzeć. W związku z tym, że choroba rozwinęła się w dość szybkim tempie, psycholożka nie była w stanie mi pomóc, a wręcz swoim zachowaniem wpływała negatywnie na mój komfort bycia w tamtym czasie w szkole. Dziś, po kilku latach od tamtych wydarzeń, czuję do niej lekki żal, że w obliczu mojego cierpienia skupiała się na wszystkim i wszystkich dookoła, m.in. na mojej klasie, a nie była w stanie dać mi wsparcia, którego tak bardzo wówczas potrzebowałam. Gdy ja zmagałam się z moją chorobą, zdiagnozowana psychiatrycznie została również moja koleżanka. Na nią rozmowy z panią psycholog działały z kolei kojąco i wspierająco – przyznaje Martyna.
Nieporozumienie
Relacje w klasie nie były dla Martyny łatwe. – Dwie moje najbliższe przyjaciółki zerwały ze mną kontakt. Dziś rozumiem, że moje trudne zachowania generowały w nich dużo lęku. Nikt mi jednak tego nie powiedział, musiałam przepracować tę stratę na terapii – podsumowuje.
Nieporozumienie było przyczyną bardzo silnego napadu paniki dziewczyny, który miał miejsce w szkole i stał się bezpośrednim bodźcem do konsultacji psychiatrycznej i postawienia diagnozy. – Podczas jednej z lekcji podałam liścik mojej byłej przyjaciółce, w którym napisałam, że ze względu na to, że nie rozumiem, co się ze ną dzieje, nie umiem utrzymywać kontaktów. Po przekazaniu karteczki wyszłam z klasy, jak zawsze w trudnym momencie. Niestety moja próba wytłumaczenia się z trudnych zachowań przed koleżanką została opacznie odebrana jako komunikat o planowanej próbie samobójczej. W ciągu kilkunastu minut zrobiło się wokół mnie olbrzymie zamieszanie, co tylko spotęgowało mój atak paniki. Pani pełniąca funkcję psychologa szkolnego, zamiast ostudzić emocje, podsycała je, informując mnie, że z mojej winy do dziewczyny, która otrzymała liścik, przyjechało pogotowie, ponieważ zemdlała. Jak się później okazało, przeprowadziła rozmowę z moją klasą, w której powiedziała, że wszystkie moje stany emocjonalne są tylko i wyłącznie moją winą – opowiada Martyna. – Po tym trudnym wydarzeniu, po sugestii psychologa, przez dwa tygodnie nie uczęszczałam do szkoły. Tylko dzięki mojej mamie i jej poszukiwaniom trafiłam na wizytę do psychiatry, który postawił diagnozę zaburzeń lękowych. Gdy wróciłam do szkoły, moja klasa udawała, że nic się nie wydarzyło, jednocześnie traktując mnie jak powietrze. Wsparcie okazała mi moja wychowawczyni i nauczycielka od WOS.
Jakiś czas temu Martyna zakończyła ponad dwuletnią terapię. Nadal przyjmuje leki, ale nasilone objawy choroby z czasów licealnych należą do przeszłości. Wkrótce rozpocznie studia na kierunku psychologicznym, aby wpierać osoby zmagające się z problemami psychicznymi nie tylko zrozumieniem wynikającym z doświadczenia, ale również zapleczem naukowym.
---
Od września 2025 r. w klasach IV–VIII szkół podstawowych, a także w I i II klasach szkół średnich, według zapowiedzi ministra edukacji, przedmiot wychowanie do życia w rodzinie zastąpi jedna godzina w tygodniu edukacji zdrowotnej, nad której podstawą programową pracują resorty trzech ministerstw: edukacji, zdrowia i sportu. Nowy przedmiot, zgodnie z planami, obejmować będzie zagadnienia zdrowia psychicznego, fizycznego, a także kwestie zdrowego odżywiania, profilaktyki, problemu uzależnień oraz edukacji seksualnej. Trudno przewidzieć, jak nauczanie edukacji zdrowotnej będzie wyglądać w praktyce, choć dziwi fakt, że nie został przewidziany on – w odpowiednio dostosowanej formie – dla uczniów młodszych klas. Jakkolwiek nie będzie przeprowadzany, już dziś wiadomo, że polskie dzieci i młodzież potrzebują głębokiego wsparcia psychologicznego w placówkach oraz edukacji psychologicznej, potraktowanej z równym stopniem priorytetyzacji jak nauka tabliczki mnożenia czy odmiana przez przypadki. Rosnącym wyzwaniem polskiej edukacji jest coraz większa liczba diagnoz psychiatrycznych wśród polskich uczniów. W niedługim czasie bardziej potrzebnymi niż ogólne przedmioty mogą okazać się jasne, odgórne, lecz dostosowane do indywidualnych potrzeb procedury, które pozwolą uczniom z trudnościami psychicznymi odnaleźć się w niełatwej rzeczywistości szkolnej, a ich zdrowym rówieśnikom przyjąć ich z troską i akceptacją.
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.