Skutki pandemii to nie tylko kilkaset tysięcy niepotrzebnych zgonów, ale też ciągnące się od tamtego czasu problemy zdrowotne milionów Polek i Polaków, które też czasem kończą się śmiercią. Obok problemów spowodowanych samym wirusem pojawiły się również dolegliwości zdrowotne wynikające z zamknięcia ludzi w domach, przejścia na tryb zdalny i ogólnej atmosfery strachu. Nawet jeśli COVID przechodziło się stosunkowo łagodnie, to niepokój o najbliższych oraz odosobnienie odciskały ślady na psychice.
W szczególnie trudnej sytuacji były dzieci w wieku szkolnym, które straciły przynajmniej rok swobodnych kontaktów z rówieśnikami w okresie, gdy to jest najbardziej istotne. Newralgiczny czas najbardziej intensywnej socjalizacji oraz nauki zachowań społecznych został im skrócony o kilkanaście miesięcy. Było więc całkiem prawdopodobne, że zdrowie psychiczne nieletnich Polaków zaliczy dołek. Tymczasem psychiatria dziecięca oraz wsparcie psychologiczne dzieci i młodzieży to jedne z najbardziej zaniedbanych obszarów szeroko rozumianej opieki medycznej w Polsce.
Pozorna poprawa
„W latach 2020–2023 dzieci i młodzież nie otrzymały dopasowanej do potrzeb, kompleksowej pomocy psychologicznej i psychoterapeutycznej” – czytamy w konkluzji najnowszej kontroli NIK-u. W okresie okołopandemicznym liczba dzieci i młodzieży cierpiących na zaburzenia psychiczne drastycznie wzrosła. W latach 2019–2020 takich osób było 147 tys. Już w 2021 r. liczba chorych skoczyła jednak do 221 tys. W kolejnym roku przybyło ich o kolejne 7 tys. Mówimy więc o wzroście o przeszło połowę w ledwie dwa lata. To jest prawdziwy kryzys zdrowotny.
Wśród zaburzeń psychicznych dominowały depresja, stres oraz uzależnienia. Prowadziło to do prób samobójczych, zachowań autodestrukcyjnych oraz agresji. Zachowania autodestrukcyjne oraz agresywne stanowiły drugą najczęstszą przyczynę zgonów dzieci i młodzieży w badanym przez NIK okresie – po wypadkach komunikacyjnych. W grupie wiekowej poniżej 18. roku życia zdrowie psychiczne jest więc absolutnie kluczowe.
Jak wskazuje NIK, liczba prób samobójczych podejmowanych przez dzieci i młodzież (7–18 lat) w latach 2021–2022 r. wzrosła o 77 proc., a liczba samobójstw aż o 19 proc. W porównaniu do czasów sprzed pandemii liczba skutecznych przypadków odebrania sobie życia skoczyła aż o ponad połowę. W 2019 r. życie odebrało sobie 98 osób w wieku 7–18 lat. W 2022 r. samobójstw wśród dzieci i młodzieży było aż 156.
Nic więc dziwnego, że poradnie psychologiczno-pedagogiczne musiały się zmierzyć z najwyższym w historii napływem nowych podopiecznych. W pierwszym pandemicznym roku szkolnym (2020/2021) z poradni korzystało 331 tys. uczniów, jednak już w kolejnym (2021/2022) pomocy potrzebowało 528 tys. W ciągu zaledwie jednego roku szkolnego liczba uczniów otrzymujących wsparcie psychologiczne wzrosła aż o 60 proc. Liczba potrzebujących mogła wzrosnąć nawet bardziej, gdyż nie każdy otrzymał pomoc.
Teoretycznie problem braku psychologa dotyczy coraz mniejszej liczby szkół. Dzięki dofinansowaniu rządowemu i wprowadzeniu nowych standardów opieki psychologiczno-pedagogicznej odsetek szkół niemających żadnego psychologa spadł z 62 do 43 proc. Nadal jednak niespełna połowa szkół nie wywiązuje się ze swojego obowiązku. Poza tym poprawa była złudna, gdyż wiele szkół pozorowało wykonanie obowiązków – np. zamieniając część etatów pedagogów na zadania psychologa. Co więcej, szkoły podkupywały sobie psychologów, więc zatrudnienie specjalisty w jednej placówce często oznaczało utratę go przez inną. Odejście przynajmniej jednego psychologa dotknęło aż 40 proc. szkół. Równocześnie aż 80 proc. szkół deklaruje problemy z uzupełnieniem kadry o specjalistów zdrowia psychicznego. Skutkuje to ogromną liczbą wakatów. Według danych resortu edukacji, na koniec marca 2023 r. wakaty dla psychologów zgłaszało przeszło 40 proc. szkół w Polsce. Podobny odsetek wakatów dotyczył również stanowiska pedagogów.
Trzeba czekać
W rezultacie powszechnym zjawiskiem jest brak realizacji przez szkoły wytycznych z poradni psychologiczno-pedagogicznych, do których trafili ich uczniowie. Dotyczyło to aż 90 proc. skontrolowanych placówek. Zaniedbania zanotowano również w samych poradniach. Niemal trzy na cztery poradnie miały niewystarczającą kadrę jak na liczbę osób szukających wsparcia. Okres oczekiwania na pomoc stał się absurdalnie wręcz długi. „Cała procedura od chwili zgłoszenia dziecka w poradni do otrzymania orzeczenia lub opinii trwała bardzo długo: od 60 do 300 dni. Przyczyną tak długiego czasu oczekiwania było m.in. duże zainteresowanie tą formą pomocy, braki kadrowe oraz okoliczności niezawinione przez poradnie, np. odwoływanie wizyt przez rodziców” – czytamy w raporcie NIK.
Jedna trzecia skontrolowanych poradni przyznawała, że współpraca ze szkołami nie układa się odpowiednio. Zapewne jednak część tych problemów wynikała z zaniedbań poradni, które są często zarządzane niczym w XX w. W trzech z dziesięciu skontrolowanych placówek rejestry, ewidencje oraz dokumentacja były prowadzone odręcznie w formie papierowej. Spisane długopisem akta papierowe trudniej jest przesłać mailem wychowawcy czy pedagogom szkolnym niż dokumenty cyfrowe. Trzeba skorzystać z faksu, czyli wynalazku popularnego raczej w latach 90.
Wielomiesięczny czas oczekiwania na pomoc psychologiczną w poradniach skutkował odcięciem od wsparcia wielu młodych, których wyżej opisane – i tak już dramatyczne – statystyki nie wyłapały. Aż 90 proc. podopiecznych poradni psychologiczno-pedagogicznych było w terapii już od wielu miesięcy, więc miejsca dla nowych zwalniały się bardzo wolno. Proces terapeutyczny w trudnych przypadkach może trwać nawet kilka lat, więc oczekiwanie na liście rezerwowej nie wydaje się szczególnie atrakcyjne. Wiele osób zwyczajnie rezygnuje z szukania pomocy po odbiciu się od drzwi poradni.
Druga Korea
Skalę problemu chyba nieco lepiej obrazuje raport Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji w sprawie ustalenia taryf świadczeń medycznych z zakresu psychiatrii dzieci i młodzieży z końca 2022 r. Według AOTMiT, pomocy psychiatrycznej lub psychologicznej potrzebowało wtedy 630 tys. dzieci i młodzieży poniżej 18. roku życia. W drugiej dekadzie XXI w. nie tylko obserwowano wzrost liczby zaburzeń psychicznych wśród dzieci i młodzieży, ale też zmianę ich specyfiki – coraz częściej problem dotyczy również dziewcząt, coraz częściej towarzyszą im również zachowania agresywne. Chociaż depresja stała się jednym z najgroźniejszych zaburzeń wśród młodych, prowadząc stosunkowo często do samobójstw, wciąż aż jedna trzecia środków finansowych szpitali psychiatrycznych przeznaczanych było na znacznie rzadszą schizofrenię. Pojawienie się nowych zagrożeń nie skłoniło rządzących państwem do odpowiedniego poszerzenia budżetu psychiatrii dziecięcej.
Byłoby to zresztą trudne, gdyż główną barierą rozwoju tego obszaru medycyny jest brak lekarzy specjalistów, co jest efektem wieloletniego niedofinansowania tego obszaru medycyny. Według Eurostatu w 2021 r. na 100 tys. mieszkańców Polski przypadało 13 psychiatrów. Mniej było ich jedynie w Hiszpanii oraz Bułgarii. W Niemczech było ich niespełna 30 na 100 tys., a we Francji i Szwecji przeszło 20.
Według Eurostatu, w 2021 r. w Polsce samobójstwo popełniły 142 osoby w wieku 15–19 lat. Nieco więcej takich tragicznych przypadków zanotowano tylko w znacznie większych Niemczech (165 samobójstw) oraz Francji (160). W tej grupie wiekowej Polska zanotowała o połowę więcej zgonów niż dużo większe pod względem populacji Włochy. Zaczynamy więc przypominać Koreę Południową już nie tylko pod względem dramatycznie niskiej dzietności, ale też skłonności do odbierania sobie życia. Szkoda, że przypominamy „azjatyckie tygrysy” akurat w tym, w czym zdecydowanie lepiej byłoby się od nich odróżniać.