Sylwia i Przemysław są rodzeństwem, a ich relacja jest co najmniej trudna. Oboje przekroczyli już czterdziestkę, mają własne rodziny. Utrzymują ze sobą kontakt, a ich dzieci nawet się przyjaźnią, jednak między nimi trwa ukrywany starannie konflikt. Przemek zawsze był syneczkiem mamusi. Dostawał najdroższe prezenty, najlepsze wakacyjne wyjazdy. Wszystko, co zrobił, było w oczach mamy super, za to córce nie szczędziła słów krytyki. Sylwia dostawała z reguły to, co nie spodobało się Przemkowi, miała wrażenie, że mama nigdy nie robi nic z myślą o niej. Trudna sytuacja ciągnie się do dzisiaj. Mama zawsze rzuci synowi parę groszy, kiedy ten ją odwiedzi, da słoiki z jedzeniem, przyjmie wnuki na weekend. Gdy córka prosi ją o pomoc, zwykle słyszy, że mama akurat nie ma czasu, pieniędzy itp. Przemek bagatelizuje problem i uważa, że gdyby Sylwia była dla mamy bardziej miła, a nie wiecznie niezadowolona i roszczeniowa, to relacje byłyby inne. Po każdej takiej rozmowie Sylwia płacze, bo wie, że niezależnie od tego, jak bardzo by się starała, dla mamy zawsze będzie „tą gorszą”.
Doskonała sprawiedliwość wobec dzieci?
Teoretycznie wiemy, że nie należy faworyzować żadnego ze swoich dzieci. W praktyce jest to trudne. Choć istnieje przeświadczenie, że mamy lepiej traktują synów, a ojcowie córki, jest to bardziej skomplikowane. Wiele zależy od kultury. W niektórych krajach, takich jak np. Indie, córki traktowane są z założenia jako obciążenie dla rodziny i człowiek „gorszego gatunku”. W Polsce na szczęście nie ma takiego kulturowego przedkładania jednej płci nad drugą, jednak w konkretnych rodzinach mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie uprzedzenia. Na przykład przekonanie, że chłopiec jest lepszy od dziewczynki, bo on zapewni rodzicom utrzymanie na starość, a na córkę nie ma co liczyć.
Najczęściej jednak problemy wynikają ze sprzeczności charakterów dziecka i rodzica. Na przykład apodyktyczna mama bardziej kocha spolegliwą córkę niż syna z silną osobowością. Lub wręcz na odwrót – bardziej szanuje i hołubi hardego synka niż potulną córeczkę. Trudno pokazać uniwersalny schemat. To, co naprawdę ważne: zwykle rzeczywiście rodzic ma swoje preferencje. Charakter jednego dziecka odpowiada mu bardziej niż charakter drugiego. Tego akurat nie przeskoczymy. Mamy jednak wpływ na nasze zachowania.
Krzywda dla wszystkich
Musimy pamiętać, że przedkładając jedno dziecko nad inne, krzywdzimy wszystkie. Przemek wzrastał w przekonaniu, że siostra jest od niego gorsza pod każdym względem. Dlatego i dziś uważa, że jest ona sama winna złej relacji z mamą. Brakuje mu empatii. Niestety, uczy własne dzieci tego samego. Przekazuje im, że jeśli komuś się gorzej wiedzie w życiu, najwyraźniej sobie na to zasłużył. Postawa ta może się na nim zemścić, jeśli kiedyś powinie mu się noga i będzie potrzebował pomocy.
Sylwia została skrzywdzona podwójnie. Nie tylko dorastała w poczuciu, że jest gorsza, ale też w bezsilności, że cokolwiek zrobi, nie będzie dla mamy wystarczająco dobre. W rezultacie rzeczywiście wyrosła na osobę smutną, którą paraliżuje byle przeciwność losu. Tracą na tym wszyscy – mama, która nie ma za bardzo wsparcia w dorosłych dzieciach, i samo rodzeństwo, które nie potrafi utrzymywać dobrych relacji ze sobą.
Jak działać?
Ważne jest, by każde dziecko miało szansę na tzw. „czas wysokiej jakości” z rodzicem – czyli czas, który poświęcamy tylko jemu. Pamiętajmy, że sprawiedliwe traktowanie to niekoniecznie każdemu po równo. Na przykład jednemu dziecku mama pomaga w lekcjach, z drugim (które świetnie uczy się samo) spędza czas, rozmawiając o książkach, które przeczytało. Z jednym tata pojedzie na wyprawę rowerową, z drugim (nielubiącym za bardzo sportu) pogra w grę planszową. Ważne, by zapytać dzieci, jak one chciałyby spędzić ten wyjątkowy czas.
Starajmy się, by prezenty wręczane dzieciom miały podobną wartość. Mówimy tu oczywiście o prezentach dla przyjemności, a nie np. o tym, że kupując niepełnosprawnemu dziecku drogi wózek inwalidzki, musimy drugiemu kupić coś równie drogiego.
Nigdy nie dawaj dziecku czegoś tylko dlatego, że inne tym pogardziło! Nie ma nic gorszego, niż gdy dziecko czuje, że dostaje ochłapy odrzucone przez ulubieńca rodziców.
Gdy to możliwe, dziel po równo. Na przykład ulubione słodycze obojga dzieci. Gdy to niemożliwe, dbaj, by każde dostało coś, co lubi.
Nigdy nie gań dziecka, porównując je do rodzeństwa. Zamiast: „Nie umiesz nawet po sobie posprzątać, nie to co twoja siostra, która zawsze ma porządek” mów wprost, bez porównań: „Zrobiłeś tu bałagan, posprzątaj, proszę”.
Jeżeli masz problem z byciem sprawiedliwym, możesz prowadzić notatki. To pomaga zorientować się, czy komuś nie przyzwalasz na więcej. Jeśli w danym tygodniu pozwoliłeś synowi dłużej bawić się na dworze, pamiętaj, by pozwolić też córce na dłuższą zabawę przy najbliższej okazji.
Sprawiedliwość powinna też dotyczyć podziału obowiązków w domu. Z większymi dziećmi jest o tyle prosto, że mogą wykonywać obowiązki na zmianę. Gdy jest duża różnica wieku, musimy dostosować zadania do możliwości. Wtedy dobrym wyznacznikiem jest czasochłonność. Maluchowi napełnienie zmywarki może zając tyle samo czasu co dużemu umycie okna.
Jak postępować z dorosłymi dziećmi?
Wiadomo, że lepiej zapobiegać problemom, ale co zrobić, jeśli mleko już się rozlało i dzieci wyrosły w przekonaniu, że były traktowane nierówno?
Warto zacząć od rachunku sumienia: jakie moje zachowania mogły świadczyć o faworyzowaniu jednego z dzieci? Jakie były tego konsekwencje? Ile niewłaściwych zachowań moich dorosłych już dzieci jest wynikiem tego nierównego traktowania? Zazdrości, poczucia niesprawiedliwości?
Jeżeli czujemy się na siłach, można porozmawiać o całej tej sytuacji wprost (z każdym z dzieci z osobna), przyznać się do błędu i opowiedzieć o swoim postanowieniu zmiany – bardziej sprawiedliwym traktowaniu ich. Jest to jednak bardzo trudna rozmowa i nie każdy potrafi ją przeprowadzić, dlatego może warto to zrobić, mając w kimś wsparcie – np. w obecności męża lub żony czy kogoś zaufanego z rodziny, kto nie będzie brał czyjejś strony, za to zwyczajnie przyjaźnie towarzyszył rozmowie.
Pomóc może też tutaj wspomniane już prowadzenie notatek, które mogą dotyczyć różnych form wsparcia – i finansowego, i zajmowania się wnukami, spędzania wolnego czasu, rozmowy. Jeżeli dzieci spytają, skąd zmiana w dotychczasowym podejściu, zawsze można powiedzieć, że staramy się bardziej uporządkować swoje życie.
Warto nauczyć się też nieco asertywności. Dziecko dotąd traktowane preferencyjnie przyzwyczaiło się pewnie, że rodzice są na każde zawołanie, że zawsze pomogą. A teraz uczysz się mówić „nie” – tak, by być w stanie wspierać wszystkie swoje dzieci bez wyczerpania fizycznego, emocjonalnego i finansowego.
---
Pamiętajmy, że sprawiedliwie traktując swoje dzieci, pomagamy im w zbudowaniu najdłuższej znaczącej relacji w ich życiu, wychowujemy tak, by i po naszej śmierci kochały się i wspierały nawzajem, zamiast darzyć się niechętnymi uczuciami. Zachęcajmy też dzieci do okazywania sobie nawzajem miłości, bo to będzie procentować na całe życie: „Niech trwa braterska miłość. (…) Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami” (Hbr 13, 1.16).