Logo Przewdonik Katolicki

Depresja

Natalia Budzyńska
Stefano Pollio / Unsplash

Już niedługo, bo 23 lutego, jest Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją i mogłabym z tematem tego felietonu zaczekać, ale nie mogę.

Starałam się zbagatelizować występ podróżniczki i pisarki Beaty Pawlikowskiej, która ogłosiła wszem i wobec, że leki antydepresyjne są do niczego. W skrócie. Właściwie to może sobie mówić, co chce, jej sprawa, każdy może mieć swoje poglądy na każdy temat. Tyle że: Na swoim kanale na YouTubie ma 140 tysięcy subskrybentów, na Facebooku obserwuje jej profil niemal pół miliona osób. Tyle też osób sięga pewnie po jej książki. I nie są to już książki podróżnicze. Beata Pawlikowska przebranżowiła się i od jakiegoś czasu daje dobre rady. Wypowiada się na temat tego, jak pozbyć się stresu, jak przetrwać w życiu, gdy wszystko się wali, jak być sobą i zgodnie z sobą żyć, jak podejmować świadome decyzje, jak kochać i jak być szczęśliwym. Pani Beata podpiera się swoim doświadczeniem przemiany, podrzuca dobre myśli, dodaje optymizmu, uczy pozytywnego myślenia. Nic złego. I nawet teraz, gdy cały świat psychiatryczny i wiele innych osób – na przykład tych, którzy wiedzą, czym jest depresja, oburzają się na to, co powiedziała, ona się uśmiecha. Jej fani każdego dnia zamieszczają pod jej wpisami komentarze typu: zmieniła pani moje życie! I kiedy taka osoba oświadcza, że antydepresanty zmieniają działanie mózgu, uzależniają i szkodzą, to ile takich osób może posłuchać tych rewelacyjnych doniesień i leki odstawić? Nie chcę tego wiedzieć.
Oczywiście, antydepresanty mają skutki uboczne, jak każde leki, ale pomagają milionom osób. Depresja to nie jest zwykły smutek, to poważna choroba, która utrudnia funkcjonowanie w społeczeństwie. Obecnie uważana jest przez Światową Organizację Zdrowia za czwartą najpoważniejszą chorobę i jedną z głównych przyczyn samobójstw. Choruje na nią coraz więcej osób, także dzieci. Dziecięce oddziały psychiatryczne, te, które jeszcze funkcjonują, są pełne dzieci po próbach samobójczych. Nie wiem, czy pomógłby im kurs pozytywnego myślenia pani Beaty Pawlikowskiej.
Na dyskusję, jaka rozpętała się w mediach społecznościowych – i chyba całe szczęście, że się rozpętała, bo lekarze odpowiadają merytorycznie, choć pani Pawlikowska nazywa to hejtem i skarży się, że jest prześladowana, bo odważyła się powiedzieć prawdę – niechcący odpowiedział biskup Edward Dajczak. Niechcący, bo nie miał zamiaru wtrącać się do sprawy, a nawet przypuszczam, że nie ma o niej pojęcia. Poprosił o wcześniejszą emeryturę i wyjaśnił, że jednym z powodów jest depresja, na jaką cierpi: „Nieraz jest bardzo mocno. To jest takie uciekanie w zapomnienie. Dziwna reakcja, bo najlepiej by się chciało położyć i usnąć, i nie czuć rzeczywistości”. Tak właśnie jest. I leki naprawdę pomagają żyć, wstać z łóżka każdego rana i żyć: dla siebie i dla innych.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki