Od kilku tygodni różne portale obiega informacja o nowo otwierającej się kawiarni Społeczna Kaffka w Krakowie. „Pierwsza taka kawiarnia w Krakowie”, „Miejsce, gdzie obsługa to osoby z zespołem Downa”, „Kawiarnia, w której kelnerzy mają zespół Downa” – to tylko niektóre z nagłówków, opisujących krakowskie przedsięwzięcie. Pracownicy uśmiechający się ze zdjęć i piękne wnętrza niewątpliwie tworzą obraz miejsca, które chce się odwiedzić.
Współpraca
Na początku był food truck z belgijskimi frytkami w jednej z dzielnic Krakowa i sklep internetowy Zręczne Drobiazgi z rękodziełem. Przedsiębiorstwo Społeczne „Społeczna 21”, które stoi za tymi działaniami, powstało z inicjatywy Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Osób z Zespołem Downa „Tęcza” i od 2018 r. zajmuje się w Krakowie aktywizacją zawodową osób z niepełnosprawnością intelektualną. W przedostatnim tygodniu stycznia przedsiębiorstwo ruszyło z jeszcze jedną inicjatywą, Społeczną Kaffką, kawiarnią, która zatrudni kilka osób z zespołem Downa, wspieranych przez asystentów pracy. Lokal przy ul. Na Kozłówce 25 udało się znaleźć dzięki pomocy Zarządu Budynków Komunalnych. Inicjatywa finansowana jest ze środków własnych, m.in. ze zbiórki internetowej, unijnego dofinansowania, a także dotacji miejskiej, gdyż przedsiębiorstwo współpracuje z Urzędem Miasta Krakowa. Zbiórka w internecie przeznaczona była przede wszystkim na zakup wyposażenia kawiarni: talerzy, kubków, naczyń, sztućców, krzeseł, wszystkiego, co potrzebne. Na kilka dni przed otwarciem zbiórka w internecie pokazywała 28 tys. zł.
Społeczna Kaffka ma działać non profit, a więc wypracowane zyski przeznaczając na rehabilitację społeczną swoich pracowników. Miejsce jest dostosowane do osób ze szczególnymi potrzebami, istnieje możliwość wydzielenia przestrzeni dla osób ze spektrum autyzmu, kawiarnia jest też przyjazna dzieciom.
Łyżka dziegciu
Chciałabym się ucieszyć z każdego miejsca, w którym zatrudniane są osoby z niepełnosprawnością intelektualną, ale nie do końca potrafię. Blokerem radości bynajmniej nie jest mój wewnętrzny krytyk nowych inicjatyw, których nomen omen jestem zazwyczaj zwolenniczką, ale ponaddwudziestoletnie doświadczenie kontaktów i pracy z osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Praca osób z niepełnosprawnością to jeden z tematów, który, patrząc holistycznie na tę grupę społeczną, jest najbardziej zaniedbany. W ostatnich kilkunastu latach intensywnie rozwija się terapia dzieci z różnymi rodzajami niepełnosprawności intelektualnej, powstają nowe szkoły, placówki, sposoby diagnozy i formy wsparcia rozwoju. Czy wszystkie z nich są potrzebne i wartościowe jest kwestią osobnych rozważań. Tymczasem gdy nastolatek z niepełnosprawnością intelektualną wchodzi w wiek dorosły, zamiast w pełni móc korzystać z tego, co osiągnął rozwojowo przez ostatnie kilkanaście lat życia, zaczyna doświadczać stagnacji, która z dużym prawdopodobieństwem będzie trwała do końca jego dni. Propozycji pracy, która realnie wnosiłaby coś w życie dorosłej osoby z niepełnosprawnością intelektualną, dając przy tym satysfakcję i rozwijając potencjał danej osoby, jest w naszym kraju jak na lekarstwo.
(Nie)idealna propozycja
Główną alternatywą pracy dla dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną w naszym kraju są warsztaty terapii zajęciowej (WTZ). Według definicji, którą można przeczytać na stronach Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej warsztat terapii zajęciowej jest placówką, która daje osobom niepełnosprawnym, niezdolnym do podjęcia pracy, możliwość rehabilitacji społecznej i zawodowej. Terapię prowadzoną w warsztacie realizuje się na podstawie indywidualnego programu rehabilitacji uczestnika. W programie określa się formy i zakres rehabilitacji, metody i zakres nauki umiejętności wykonywania czynności życia codziennego oraz zaradności osobistej, umiejętności zawodowych, które pozwalają uczestniczyć w szkoleniu zawodowym albo podjąć pracę. Określone są także formy współpracy z rodziną lub opiekunami, planowane efekty rehabilitacji oraz osoby odpowiedzialne za realizację programu rehabilitacji. Według danych ministerstwa prowadzone są 702 WTZ-y. Korzysta z nich ok. 26 tys. osób niepełnosprawnych. Teoretycznie tyle miejsc pracy powinno być przygotowanych dla tych osób, w momencie gdy będą gotowe podjąć zatrudnienie. Praktyka jest natomiast dużo mniej kolorowa. Większość z tych osób pozostanie w warsztacie do momentu, na który będzie pozwalało ich zdrowie lub inne czynniki zewnętrzne nie zmuszą ich do odejścia. W statystykach nie są ujęte osoby, które od zakończenia edukacji szkolnej pozostaną w domach do końca życia, będąc zdanymi tylko na działania oferowane im przez rodzinę, a nierzadko rodziców, którzy z racji na swój wiek, sami nie podejmują żadnej aktywności. Zakres i poziom funkcjonowania warsztatów nierzadko odbiega od wytycznych przedstawionych w zaleceniach ministerstwa. Duszne, małe pomieszczenia, monotonne działania, sprzęt pamiętający poprzednie tysiąclecie – to codzienność niejednego z tych warsztatów. Przyczyn takiego stanu zapewne jest wiele: od niewielkich nakładów finansowych, przez wypalenie zawodowe wieloletnich pracowników, po brak społecznego wsparcia dla tego typu placówek. Warsztaty terapii zajęciowej mają w swoim zamyśle pewnie potencjał, jednak rzeczywistość wielu z nich daleko odbiega od celu, w którym zostały powołane do istnienia.
Kolejny raz
Między innymi w Gdańsku, Poznaniu i Warszawie na przestrzeni kilku ostatnich lat funkcjonowały kawiarnie podobne do tej w Krakowie. Niestety musiały one zawiesić swą działalność albo zupełnie ją zakończyć. Każda z nich zrobiła to z różnorodnych, lecz nierzadko pokrywających się przyczyn. Mianownik takiego stanu rzeczy jest jeden: miejsca, gdzie pracują osoby z niepełnosprawnością intelektualną, wciąż są w naszym kraju rzadkością. Tak bardzo nie jesteśmy do nich jako społeczeństwo przyzwyczajeni, że kiedy się pojawiają, traktujemy je jako coś ekskluzywnego, a gdy znikają, pozwalamy im odejść, ponieważ w oryginalność zjawiska wpisana jest jego czasowość i nietrwałość. Jednym z takich miejsc była Dobra Kawiarnia w Poznaniu. Powstała ona z frustracji, ale nie tej, która niszczy i odbiera chęci, lecz takiej, która ma w sobie twórczy potencjał. – Osoby z niepełnosprawnością intelektualną, z którymi współpracowałam w ramach warsztatów terapii zajęciowej, były od lat doskonale przeszkolone i wprowadzone w rolę pracownika, ale poza praktykami zawodowymi, w większości nie byliśmy w stanie nic więcej im zaproponować. W pewnym momencie pojawiła się możliwość założenia spółdzielni socjalnej osób prawnych, czyli dwóch stowarzyszeń zajmujących się wspieraniem osób z niepełnosprawnością intelektualną, wykorzystaliśmy ten moment i udało się powołać Spółdzielnię Socjalną „Dobra” – relacjonuje Agnieszka Frankowska. Energią, która towarzyszyła początkom projektu „Dobra”, mogli obdzielić kilka inicjatyw. Diagnozowali potrzeby osób z niepełnosprawnością intelektualną, lokalny rynek gastronomiczny, a także zastanawiali się, jak przekuć wszystkie pomysły w czyn. – Zależało nam przede wszystkim na tym, aby osobom z niepełnosprawnością intelektualną dać szansę i perspektywy rozwoju w obszarze zawodowym. Przy okazji mieliśmy nadzieję na przełamanie złych stereotypów narosłych wokół niepełnosprawności intelektualnej – przyznaje Agnieszka Frankowska. – Na początku sporo rozmawialiśmy o tym, czy nasze społeczeństwo jest gotowe, aby kawiarnie prowadzoną przez osoby z niepełnosprawnością intelektualną przyjąć jako coś zwyczajnego w krajobrazie miasta, a nie jako dziwo. Ostatecznie zrozumieliśmy, że nie ma co się oglądać na lepsze czasy, tylko robić swoje. Dobra funkcjonowała w Poznaniu od 2015 do 2018 r. i nagle, niemalże z dnia na dzień, zniknęła z mapy Poznania. – Spółdzielnie socjalne utrzymują się przede wszystkim z własnej działalności gospodarczej, a w przypadku takiego miejsca, jakim była Dobra, która zatrudniała osoby z niepełnosprawnością intelektualną, to nie wystarcza, potrzebne jest szersze wsparcie systemowe i finansowe, chociażby ze strony samorządów, miasta czy odpowiedzialnego biznesu. Zatrudnienie wspomagane osób z niepełnosprawnością intelektualną na otwartym rynku pracy to wielopłaszczyznowe działanie. Co za tym idzie – niezbędne jest zaangażowanie wielu środowisk, aby dany projekt miał szansę na przetrwanie i rozwinięcie się. Praca osób z niepełnosprawnością intelektualną jest w naszym społeczeństwie przestrzenią na tyle słabą, że nie może być ona zaopatrywana tylko przez niewielką grupkę ludzi. Póki środowiska zaangażowane we wspieranie osób z niepełnosprawnością intelektualną nie zjednoczą się w tym celu, dopóty działania pojedynczych inicjatorów nie będą przynosić rezultatów – uważa Agnieszka Frankowska. – Po kilku latach pracy w Dobrej uważam, że lepszym rozwiązaniem jest tworzenie miejsc, gdzie zatrudniane są osoby z różnymi niepełnosprawnościami, których możliwości się uzupełniają i w razie potrzeby są wspierane przez trenerów pracy – uważa Agnieszka Frankowska. – Nam udało się umieścić byłych pracowników Dobrej na otwartym rynku pracy i wielu z nich pracuje do tej pory i są zadowoleni ze swojego życia, więc na pewno było warto.
Wysoki priorytet
Dorosłe osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie są w naszym kraju grupą społeczną, której się sprzyja, którą się wspiera i o którą się troszczy. W 2012 r. Polska ratyfikowała Konwencję o prawach osób niepełnosprawnych, w której zapisane jest obywatelskie prawo osób niepełnosprawnych do pełnego życia, włączenia i uczestnictwa w życiu społecznym, w tym prawo do dokonywania wyborów i dostępu do usług w społeczności lokalnej. Ci, którzy sami nie mają siły przebicia, potrzebują nie tylko jednostkowych dobrych serc dookoła. Aby ochronić ich człowieczeństwo, które wyraża się między innymi w pracy, potrzebują zmian systemowych i odpowiedzialnej polityki społecznej, dla której staną się grupą wysokiego priorytetu. W przeciwnym razie zawsze będą tymi, których jakiekolwiek zatrudnienie będzie traktowane w kategoriach egzotyki i ciekawego zjawiska społecznego bez mocy oddziaływania i zmiany długofalowej.
Dobrze, że coś się dzieje, że powstają nowe miejsca, gdzie choć niektóre osoby z niepełnosprawnością intelektualną mogą znaleźć zatrudnienie. Nie pozostawajmy jednak na naskórkowym poziomie zadowolenia. Podobnie jak jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak jedna kawiarnia czy nawet kilka nie zmieni sytuacji dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną. Nie chodzi o defetyzm czy podcinanie skrzydeł nowym inicjatywom, ale obok potężnych zmian systemowych potrzebna jest nasza czujność i otwartość, które sprawią, że każda z nich będzie po części naszą wspólną odpowiedzialnością.
Autorka tekstu jest pedagogiem specjalnym i dziennikarką.