Na portalu społecznościowym, na jednej z grup poświęconych podróżom, pojawiło się niedawno niewinne pytanie: które miejsca z podróży was rozczarowały, dokąd i dlaczego nie pojechalibyście ponownie? Odpowiedzi były najróżniejsze i dotyczyły niemal wszystkich miejsc na Ziemi. W ponad tysiącu wypowiedzi powtarzał się za to – z niepokojącą częstotliwością – jeden argument. Tym, co zniechęca do podróży jest obecność w europejskich miastach osób czarnoskórych: migrantów, uchodźców. I nie wiąże się to wcale z doświadczeniem realnego zagrożenia, z jakąkolwiek interakcją, z przeżyciem napaści czy agresji. Nie. Sama tylko obecność osób pochodzących z innej kultury, osób o innym kolorze skóry wywoływała u ludzi podróżujących (zatem teoretycznie obeznanych z różnorodnością) subiektywne i niedefiniowalne „poczucie zagrożenia”. Czasem motywowane tym tylko, że „chcieli mi sprzedawać bransoletki”.
Nie znalazłam komentarza ani jednej osoby, u której tak powracający cichy rasizm wywołałby choć cień niepokoju. Jakby wszyscy uznali, że tak musi być, że nic w tym dziwnego, że człowiek o innym kolorze skóry automatycznie budzi w nas lęk i obrzydzenie, i sprawia, że nie chcemy nigdy więcej wracać do Neapolu, Paryża czy Aten.
Obraz drugi
ONZ i UNICEF opublikowały niedawno raport dotyczący dzieci ukraińskich, uczęszczających do szkół w Polsce. Od momentu wybuchu wojny minęło półtora roku szkolnego. Tymczasem ponad połowa dzieci i młodzieży z Ukrainy, przebywających w Polsce, w ogóle nie korzysta z polskiego systemu edukacji. Nie oznacza to, że wszyscy oni tracą kolejne lata nauki. Możliwe, że przynajmniej część z nich bierze udział w zajęciach zdalnych, prowadzonych na Ukrainie. Nie jest to jednak zjawisko, obok którego można przejść obojętnie. Edukacja zdalna jest mniej skuteczna. Co ważniejsze jednak, przebywający od pięciuset dni w Polsce młodzi Ukraińcy w żaden sposób nie integrują się z polskim społeczeństwem. Korzystają z pomocy, jednocześnie jednak zamykają się w narodowym getcie, licząc na szybki powrót do rodzinnego kraju. Przyczyny tego mogą być różne: i sam kształt polskiego systemu, mocno obciążający młodych ludzi – tym bardziej zatem tych, którzy nie posługują się językiem polskim – problemy z adaptacją w nowym środowisku czy ograniczone wsparcie, jakie mogą uzyskać w polskich szkołach. Nie słychać jednak, żeby na ten temat zaczynała się toczyć poważna dyskusja. O konieczności integracji, która służyć będzie dobru i gości, i gospodarzy, rozmawia się wyłącznie w zamkniętych gronach specjalistów. Jeśli jednak przyjęcie uchodźców z Ukrainy było wielkim sukcesem polskiego społeczeństwa, brak integracji po półtora roku jest jego wielką porażką. To właśnie ten błąd, błąd wykluczenia przybywających do kraju obcych i pozostawienia ich samym sobie jest tym, za co po czasie obie strony płacić muszą wysoką cenę.
Jedna prawda
Te dwa obrazy są ważne jako kontekst dla opublikowanego w ubiegłym tygodniu Komunikatu Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek w sprawie debaty o migrantach i uchodźcach. Są ważne, bo pokazują, jak szeroki zasięg ma ta debata, jak dalekosiężne są jej skutki i jak niewielkie mamy umiejętności nawet tam, gdzie wykazujemy się jako społeczeństwo dobrą wolą i gościnnością. Do zmiany pozostaje bardzo dużo, a sama debata i jej kształt są do tej zmiany zaledwie małym przyczynkiem.
Sam dokument Rady KEP bez wątpienia zasługuje na uznanie – i na czytanie. Niewiele jest w Kościele w Polsce dokumentów tak stanowczych, tak jednoznacznych i tak precyzyjnych. Ani jedno słowo nie jest tu przypadkowe i każde niesie konkretną i poważną treść. Nie ma też najmniejszego nawet śladu relatywizacji przekazu czy prób przypodobania się tym, którzy w sprawie migracji głoszą odmienne poglądy. Prawda jest jedna: instrumentalne wykorzystanie sytuacji migrantów i uchodźców do rozgrywek politycznych oraz kształtowanie postaw ksenofobicznych jest nie do pogodzenia z nauczaniem chrześcijańskim.
Odpowiedzialność za słowo
Istotnych myśli w dokumencie jest kilka. Pierwsza z nich to wezwanie, kierowane do polityków, ale również do mediów, bo i na nich spoczywa olbrzymia odpowiedzialność. Każda treść związana z tematyką migracyjną powinna być nie tylko zgodna z faktami, ale również wolna od ideologii. Zwłaszcza w czasie kampanii wyborczej silne będą (momentami: już są) pokusy wykorzystania sytuacji uchodźców w Polsce do tego, żeby zdobyć własnych wyborców lub zaszkodzić swoim politycznym przeciwnikom. Komisja KEP przypomina, że każdy publiczny głos w tej sprawie kształtuje postawy społeczne – czego przykładem jest wspomniana wyżej dyskusja na temat ciemnoskórych osób, odstraszających od zwiedzania Europy. Więcej jednak: każdy publiczny głos w tej sprawie ma wpływ na życie konkretnych osób: zarówno tych, którzy stali się migrantami, jak i tych, którzy pozostając w swoich krajach budują swoją zamkniętą postawę i karmią niechęć. To wszystko sprawia, że trudniej jest odpowiedzialnie szukać adekwatnych sposobów reagowania – że pozostając na poziomie emocji i gorącej publicystyki, w migrantach widzimy „problem”, a nie człowieka z jego niezbywalną godnością.
Przezorny przygotowany
Druga ważna myśl dokumentu dotyczy przyszłości zjawiska migracji. Wyzwania migracyjne to coś, z czym Polska będzie musiała się zmierzyć – i tego nie da się uniknąć. Wśród tych, które uważane są za pierwszoplanowe i najpilniejsze, dokument wymienia obecność w Polsce uchodźców z Ukrainy, imigrantów zarobkowych z różnych części świata i kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej, „będącej dla części szukających godnego życia przybyszów śmiertelną pułapką”. Żeby jednak te wyzwania podjąć i starać się rozwiązać problemy, nie wolno przerzucać się emocjami. Potrzeba współpracy władzy państwowej, świata nauki, organizacji samorządowych, ale również członków społeczeństwa. Potrzeba tej współpracy nie w obronie przed nieuniknionym, ale w próbie zrozumienia rosnącego zjawiska i w „przygotowaniu się na życie w świecie kulturowo zróżnicowanym, również po to, aby uniknąć związanych z tym ewentualnych zagrożeń”.
To są ważne stwierdzenia, które nie pozwalają zakłamywać rzeczywistości. Migranci i uchodźcy nie przestaną przyjeżdżać do Polski i nie przestaną traktować Polski jako szlaku tranzytowego do krajów zachodniej Europy. Ktokolwiek próbuje przekonywać, że powstrzymanie tej fali jest możliwe, w istocie opóźnia tylko przygotowanie społeczeństwa na to wyzwanie i sprawia, że w zderzeniu z realnym problemem pozostaniemy bezradni i nieudolni – wystawiając się tym samym na realny kryzys.
Kontrola i bezpieczeństwo
Żeby przed tym kryzysem się uchronić, konieczne jest wypracowanie sprawiedliwych projektów solidarnościowych, które sprawią, że na poziomie europejskim wszystkie kraje uczestniczyć będą w kosztach i ponosić będą obciążenia związane z migracjami. Dokument KEP zauważa również to, co jest niezwykle ważne, a często pomijane w publicznych debatach o „przymusowych relokacjach”: owo ponoszenie obciążeń dotyczy przyjmowania nie wszystkich chętnych do pobytu w Europie, ale tych, którzy już otrzymali azyl lub ochronę międzynarodową – wyłącznie ludzi, którzy z całą pewnością pomocy potrzebują i którzy nie niosą ze sobą zagrożenia.
Wśród zadań, nad którymi trzeba pracować, komisja KEP wymienia również kontrolę nad zjawiskiem migracji. „Kontrolowane procesy migracyjne dają poczucie bezpieczeństwa – w przeciwieństwie do chaotycznej migracji, często koordynowanej przez gangi przemytników, oszukujących i tworzących złudne nadzieje ludziom poszukującym godnych warunków do życia”.
Sprawdzian chrześcijaństwa
Bez wątpienia jednym z pretekstów do wydania komunikatu jest tocząca się właśnie w Polsce kolejna brutalna debata na temat migracji, wyraźnie otwierająca kampanię wyborczą, oraz zapowiadane referendum w tej sprawie. Biskupi pozostają w tej sprawie jednoznaczni. Przypominają, że jako Polacy mamy bogate doświadczenia migracyjne, zarówno jako ci, którzy przyjmują u siebie innych, jak również jako ci, którzy sami jako obcy szukali dla siebie miejsca w świecie. Przypominają również, że mądra gościnność i solidarność są konstytutywne dla wiary chrześcijańskiej – bez nich nie można wręcz mówić o sobie jako człowieku wierzącym w Chrystusa. W związku z tym sposobów praktykowania owej gościnności i solidarności „nie ma potrzeby czynić przedmiotem referendalnych rozstrzygnięć, lecz roztropnych działań i dialogu społecznego z uwzględnieniem możliwości i konsekwencji społecznych w przyszłości”.
Prawo do lepszego
„Przypominamy o niezbywalnym prawie każdego człowieka do emigracji i poszukiwania lepszego miejsca do życia” – piszą biskupi. To również jest myśl, która w debacie publicznej zdaje się nam umykać. Nie pomagają w tym argumenty o „pomocy na miejscu”, która – choć sprawiedliwa, często pozostaje teoretyczna lub wręcz niemożliwa. Nawet jednak życie w kraju luksusu nie odbiera człowiekowi prawa do tego, by poszukiwał czegoś więcej – tym bardziej więc nie można tego prawa odbierać tym, którzy żyją bez poszanowania ich własnej wolności czy godności. Licytowanie się, na ile zła jest sytuacja w kraju ich pochodzenia i czy „zasługują” na wyjazd do Europy, jest uwłaczaniem godności tych ludzi.
„Nieuregulowana sytuacja prawna migranta nie upoważnia do pomniejszania jego godności, posiada on bowiem niezbywalne prawa, których nie wolno łamać ani ignorować – przestrzegał św. Jan Paweł II. Oczywistym obowiązkiem odpowiednich instytucji jest zapobieganie potencjalnym zagrożeniom wynikającym z nielegalnego przekraczania granic państwowych. Nie można jednak stygmatyzować przybyszów, dokonując krzywdzących uogólnień w rodzaju „każdy uchodźca czy imigrant to potencjalny terrorysta” – przestrzegają biskupi.
Do pracy
Bez wątpienia jesteśmy w momencie, w którym trzeba przestać udawać, że problem nas ominie – i podjąć trzeba wyzwania tak, by uniknąć błędów, jakie popełnione zostały lata temu w Europie Zachodniej. Dokument KEP wśród tych zadań wymienia opracowanie zasad polityki migracyjnej, ochronę praw pracowniczych migrantów zarobkowych, wprowadzenie realnych mechanizmów integracji (również w celu uniknięcia zjawisk gettoizacji), objęcie wszystkich dzieci migrantów systemem oświaty, sfinansowanie programów nauki języka polskiego czy zapewnienie godnej pomocy socjalnej przebywającym w Polsce osobom w postępowaniach o udzielenie ochrony międzynarodowej.
Na poziomie wspólnoty Kościoła kształtować trzeba świadomość, że gościnność wynikać powinna z troski o wierność Bogu – że powinna być rozpoznawaniem Boga w ludziach. To właśnie w ten sposób, nie tylko słowem, ale też trudnym czasem czynem, Kościół głosi Ewangelię.
Ci, którzy przyjmują
Trudno jest powiedzieć, na ile ten dokument wpłynie na kształt publicznej debaty: na razie niespecjalnie znalazł w niej swoje echo. Nie zmieni teoretycznego lęku przed paryskimi sprzedawcami bransoletek, ani nie wpłynie na obecność ukraińskich dzieci w polskich szkołach. Nie wiadomo również, na ile głos ten jest głosem wszystkich polskich biskupów. Wprawdzie dokumentom wydanym przez poszczególne komisje Konferencja Episkopatu Polski w całości daje swoje domyślne „nihil obstat”, ale ich treść niekoniecznie odzwierciedlać musi poglądy wszystkich członków Episkopatu. Podpisany pod dokumentem KEP bp Krzysztof Zadarko od lat upomina się o los uchodźców i migrantów, sam więc kierunek wyznaczany przez prowadzoną przez niego komisję nie jest zaskoczeniem. Warto jednak ten dokument znać i warto się na niego powoływać – tak, żeby nikt w publicznej debacie nie mógł w antyuchodźczej narracji powoływać się na nauczanie Kościoła czy na samą Ewangelię. A być może przyjdzie i taki czas, kiedy już nikt nie będzie miał wątpliwości, że zadaniem Kościoła jest karmienie głodnych, przyjmowanie przybyszów i traktowanie człowieka zgodnie z godnością, jaką posiada. Bez żadnych wyjątków.