Logo Przewdonik Katolicki

Chorując

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Znów nie czuję zapachu i smaku kawy. Przyznam się: zaczynałam zapominać o tym, że COVID-19 istnieje. Tymczasem dopadł mnie jako przyjezdny prezent z Krosna, z koncertu, po którym choruje jeszcze parę osób. No, ale co tam, jaka pandemia, jaki wirus?

Sama tak go wyparłam, że przez kilka godzin myślałam, że choruję na paskudną grypę, dopóki ze zdziwieniem nie zaobserwowałam na teście combo, złożonym z próbek na trzy wirusy, kreski nie w tym przedziale, w jakim się spodziewałam. Nie grypa, a covid. To mój drugi, pierwszy po pełnym zestawie szczepień, niestety wcale nie lżejszy. Właśnie zmagam się z „mgłą mózgową” i totalnym hiperzmęczeniem. Brak smaku i węchu (a jednak wciąż się zdarza) to pestka. Piszę o tym nie po to, żeby się nad sobą użalać albo usprawiedliwiać swój brak lotności intelektualnej, ale żeby przestrzec, że to paskudne zło wciąż istnieje. Proszę uważać, chyba że komuś jest na rękę dwutygodniowe wyłączenie z życia.
Co przez ten czas? W malignie słuchałam audiobooku Doliny Issy Czesława Miłosza (za darmo na ninateka.pl), przysypiając niestety, więc niezbyt dokładnie i bez skupienia. Po najgorszych trzech dniach mogłam już czytać samodzielnie – zdecydowanie tak wolę. Sięgnęłam po książki popularnonaukowe i na nowo odkryłam, jak to jest czytać bez zobowiązań. Od wielu lat czytam przeważnie książki niby z własnego wyboru, ale z zadaniem do wykonania w tle. Albo jako materiały źródłowe, albo po to, żeby pisać recenzje, albo dlatego, że dopiero co się ukazały, a ja przecież muszę być na bieżąco.
Teraz niespiesznie czytam sobie, leżąc pod kocem, i czerpię z tego aktu wielką przyjemność. Pierwsze znaki paleoantropolożki Genevieve von Petzinger i Pierwsze słowo archeologa Martina Kuckenburga przenoszą mnie w czasie do świata pierwszych ludzi, których kultura jest tak nieprawdopodobnie bogata, że nie zdajemy sobie z tego sprawy, bazując na bardzo kulawych wyobrażeniach, jakimi karmi nas popkultura. Nie dowiem się, kiedy człowiek zdecydował się ubrać swoje myśli w słowa, bo na to żadne twarde dowody nie istnieją, ale wiem, kiedy mógł to zrobić.
Przeczytałam także opublikowany w sieci „List matki – katoliczki do abp. Jędraszewskiego” i zobaczyłam, jak wspomniany przez nią przewijak dla niemowląt zamienił się w papieską kremówkę, choć sam list mówi o sprawach znacznie bardziej istotnych. W międzyczasie obejrzałam także start i lądowanie dwóch samolotów, którymi leciała moja córka, a strona flightradar24.com jest moim odkryciem, bo pokazuje wszystkie samoloty będące aktualnie w powietrzu. Jest coś magicznego w śledzeniu ich lotu. Zwłaszcza gdy zobaczy się, jak omijają tereny, na których toczy się aktualnie wojna. Nad nimi niebo jest czyste.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki