Logo Przewdonik Katolicki

Odpartyjnienie państwa

Piotr Zaremba
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Manichejska wizja, zgodnie z którą oni są złem absolutnym, a my absolutnym dobrem, nie sprzyja budowaniu trwałych gwarancji uczciwości

Co z tego, że zamknęliście naszego byłego ministra Włodzimierza Karpińskiego? Zrobiliście to tylko po to, żeby przyćmić swoje nadużycia – wpisy tej treści można znaleźć bez trudu w social mediach. W ten sposób zwolennicy Platformy Obywatelskiej reagują na aresztowania dawnego członka rządu Donalda Tuska, a dziś sekretarza miasta Warszawy. Jest bohaterem afery łapówkarskiej, związanej z kontraktami na wywóz śmieci w stolicy.
Literalnie coś tu się zgadza. Rządzący sami zmagają się z własnymi aferami. Najnowszą są wielomilionowe dotacje, jakie dziwnym firmom krzakom poprzyznawało Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR). Wszystko wskazuje na to, że chodziło o proste wsparcie kolegów. Uderzające jest jednak to, że nikt ze zwolenników opozycji nawet nie próbuje wyobrazić sobie sytuacji, w której Karpiński mógłby się okazać winny. Jest z definicji ofiarą politycznych prześladowań. W ten sposób nie ma szans na to, że jakiekolwiek oskarżenie, choćby potwierdzone wstępną decyzją sądu, który zgodził się przecież na zamknięcie dygnitarza, stało się tematem afery, która kogoś politycznie zabije. Nawet w areszcie pozostaje dla swojej strony bohaterem i kandydatem na urzędy.
Dopiero co Donald Tusk zapowiedział, skądinąd w kuriozalnej formie, bo bez żadnych konkretów, zamykanie polityków obozu rządowego (tak zwany program Cela +). Wygląda jednak na to, że obie strony mają swoje pięty achillesowe. Rządowa biurokracja daje szansę na łatwy zarobek jednym. Biurokracja samorządowa – tym drugim. Dopiero co dziennikarz Polsat News Grzegorz Jankowski prowadził (a chyba nadal prowadzi) krucjatę przeciw samorządom, które rozdają posady w radach nadzorczych swoich spółek innym politykom samorządowym. W ten sposób prezydent czy burmistrz z jednego miasta może w innym mieście „nadzorować” tamtejszy ogród zoologiczny. To akurat jest zgodne z prawem, ale czy z dobrym obyczajem? Są to samorządy kontrolowane przez PO.
Czy, jak twierdzi Tusk, obecny układ rządowy faktycznie okrada nas na potęgę? Detaliczność wszystkich jego aferek raczej czegoś takiego nie dowodzi. Dowodzi jednak tego, że nie stworzono systemu bardziej przejrzystego, który pozwalałby skuteczniej utrzymywać polityków w ryzach. Ponieważ PiS dochodził kiedyś do władzy pod hasłem: „Wystarczy nie kraść”, to jest szczególnie rażące. Można by rzec, że mamy do czynienia z syndromem „grzesznego księdza”. Sprzyja temu po trosze filozofia Jarosława Kaczyńskiego, który zamiast próbować państwo choć trochę odpartyjnić, postawił na zakonserwowanie, a może nawet wzmocnienie wpływu partii na politykę kadrową. Bo nasi są najlepsi, bo są jedynymi gwarantami uzdrowienia spraw publicznych. Niech więc na początku zaspokoją swoje apetyty.
Uczciwie mówiąc, kiedy złapie się takich ludzi za rękę, państwo PiS potrafi się cofnąć. Dotacje NCBiR mają być cofnięte, szefowie instytucji zostali zmuszeni do dymisji. Nie spodziewam się dotkliwych kar, w spolaryzowanym państwie na ogół swoich się nie sądzi. Ale rządowa biurokracja wciąż nie jest wszechmocna w nagradzaniu swoich.
Nie widać tylko żadnych systemowych recept na większą przejrzystość. Czy stworzą ją politycy obecnej opozycji? Nie wierzę w to, choć ostatnio nawet ludowcy zapowiadają „odpartyjnienie państwa”. Zacznie się od zwolnienia takich ludzi jak Karpiński. Możliwe, że i od widowiskowego rozliczenia kilku PiS-owców. Ale manichejska wizja, zgodnie z którą ONI są złem absolutnym, a MY absolutnym dobrem, nie sprzyja budowaniu trwałych gwarancji uczciwości. Do tego potrzebna byłaby prawdziwa opinia publiczna. Mamy zaś tylko dwa rozżarte plemiona. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki