Pierwsza niedziela Wielkiego Postu przypomniała scenę kuszenia, które rozpoczynało się od siania wątpliwości dotyczących tożsamości („Jeśli jesteś Synem Bożym…”), druga niedziela przyniosła opowieść o definitywnym potwierdzeniu tożsamości słowem Ojca („To jest mój Syn umiłowany”), trzecia opisuje drogę, która prowadzi do jej odnalezienia.
Główną bohaterką opowieści przywołanej w Ewangelii jest tym razem Samarytanka. To postać, która – jak mało kto w Biblii – jest zagubiona co do tego, kim jest i być powinna. Nie należy do narodu wybranego, nie znamy jej imienia, co więcej, okazuje się – że żyje na kocią łapę z szóstym z kolei partnerem. Z drugiej jednak strony, to właśnie ona usłyszy od Jezusa jako pierwsza, że jest On Mesjaszem, a po spotkaniu z Nim stanie się pierwszym Jego świadkiem i ewangelizatorką, która doprowadzi mieszkańców swej wioski do wiary. Trudno o bardziej spektakularny przykład przemiany. Ojcowie Kościoła szybko dostrzegą symbolikę tej opowieści – czy nie jest to streszczenie spotkania Zbawiciela z zagubioną ludzkością? Warto więc przeanalizować tę opowieść uważnie. Powinna zapewne stać się ważnym punktem odniesienia dla wszelkich projektów duszpasterskich, w których uczestniczymy.
Rozmowę można byłoby podzielić na cztery części. Rozpoczyna się od niewinnej, wydawałoby się, wymiany, przypominającej flirt. Każdy z rozmówców jednak inaczej w niej uczestniczy. Kiedy Samaratynka poddaje się coraz bardziej urokowi kolejnego mężczyzny, który stanął na jej drodze, Jezus próbuje sprowokować refleksję na temat pragnienia, szczęścia i spełnienia. Potrzebny będzie drugi etap – konfrontacja z prawdą – by Samarytanka zdała sobie sprawę, jak bardzo inny niż jej pierwotne wyobrażenia jest jej rozmówca i temat konwersacji. Otworzy on drogę do części trzeciej – katechezy – która zostanie zwieńczona przez ostatni etap, czyli powrót do wioski i świadectwo o Jezusie.
Czy nie jest często tak, że gubimy się w naszej tożsamości albo nie potrafimy pomóc jej odnaleźć innym, bo któregoś z tych czterech etapów brakuje, albo, co równie niebezpieczne, bo nie szanujemy ich kolejności?