Józef znalazł się przed dramatycznym wyborem za sprawą swej brzemiennej – przed zamieszkaniem razem – małżonki: albo zachować Prawo i odesłać Maryję z listem rozwodowym, albo złamać Prawo i przyjąć Maryję do swego domu wraz z noszonym przez nią – niepochodzącym od niego – życiem. Innymi słowy, wydawało się, że ma wybrać między niewiernością Bogu a okrucieństwem – kobieta zachodząca w ciążę przed skonsumowaniem legalnie zawieranego małżeństwa była zwykle skazywana na ukamienowanie.
Oczywiście, może wydawać się, że według ewangelicznej opowieści wszystko potoczyło się „jak z płatka”: anioł we śnie przyniósł rozwiązanie i Józef szybko zrozumiał, co należy uczynić. Pamiętajmy jednak, że Pismo Święte często przedstawia nam skróty i streszczenia, a to, co ex post tworzy gładkie opowieści i układa się w równe linie zadrukowanych jedną czcionką stron, rodzi się często w większych zmaganiach i wewnętrznych rozterkach, niż jesteśmy to w stanie w naszych relacjach utrwalić. Ile bowiem bezsennych nocy Józefa poprzedziło anielskie przesłanie? Czy Józef od razu rozpoznał w niezwykłym śnie palec Bożej interwencji? Sny mają to do siebie, że szybko w naszych umysłach płowieją. Czy kilka dni po sennym widzeniu nie zrodziły się na nowo w sercu Józefa wątpliwości, czy aby na pewno to Boży posłaniec do niego we śnie przemówił?
Wszystko to prowadzi do kolejnej adwentowej refleksji. Przygotowywanie ścieżek dla Pana, prostowanie Jego dróg, może czasem wiązać się w naszym życiu z niełatwymi, dramatycznymi decyzjami i wyborami. Bywa przecież, że w niektórych sytuacjach naszego życia czujemy się bezradni, a każde rozwiązanie przedstawia nam się jako w jakiś sposób nie do przyjęcia. Mamy wrażenie, że zabrnęliśmy w ślepy zaułek bez wyjścia, z którego nie da się już zawrócić.
Historia Józefa może być dla nas umocnieniem i zachętą do nietracenia nadziei nawet w takich sytuacjach. Nawet bowiem takie chwile – bynajmniej niewyimaginowanych – życiowych przeciążeń wpisane są w Boży plan zbawienia. Jeśli przeżyjemy je w wierności Bogu i z odwagą myślenia Ewangelią, okaże się, że wydobywają z nas odwagę i wielkoduszność, bez których nie ma tego, co nazywamy też czasem jednym słowem: świętość.