Wciągu życia często odsuwamy od siebie myśl o umieraniu. Śmierć dopada naszych bliskich znienacka, ale szybko opuszcza nasze domy, teraz często nie czuwamy przy zmarłych, jak kiedyś robiono to w wiejskich domach. Przeżywamy śmierć często jako szokujące, ale ubrane w rytuały wydarzenie, którym zajmują się inne instytucje – szpital, dom pogrzebowy, ksiądz, grabarze. Robimy też wiele, aby zachować młodość, wigor, a słabość i choroba jest czymś, co chcemy za wszelką cenę zwalczyć. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na żałobę?
Fazy żałoby
Każdy z nas przeżywa żałobę w trochę inny sposób. Zwykle wspólne są nam takie uczucia, jak rozpacz, żal, lęk, tęsknota, poczucie winy, a czasem gniew czy złość. W psychologii opisuje się zwykle kilka faz żałoby oraz zachowania, które mogą im towarzyszyć. Warto je poznać, aby zrozumieć i zaakceptować reakcje swoje i innych osób w obliczu śmierci bliskich. Znajomość tych faz może pomóc nam i naszym bliskim przejść przez proces oswajania się ze stratą oraz ponazywać różne stany, w których jesteśmy, niekoniecznie językiem psychologicznym („to faza szoku”), ale przede wszystkim uznającym, że wszystkie emocje są normalne i przyjmowane.
Pierwszym etapem żałoby jest zwykle szok, zwłaszcza gdy śmierć bliskiej osoby jest zupełnym zaskoczeniem. Informacja o śmierci budzi wówczas niedowierzanie, poczucie odrealnienia („to się nie dzieje naprawdę”). Częste reakcje to wówczas płacz i krzyk lub – wprost przeciwnie – bezruch i długie milczenie, a nawet stan otępienia. Ten etap jest szczególnie trudny, gdy jednocześnie trzeba zająć się organizacją pogrzebu. Jeśli jesteśmy osobą dającą wsparcie w tej sytuacji, warto mieć świadomość, że u osoby w żałobie mogą pojawić się różne objawy w ciele np. bóle i zawroty głowy, bezsenność albo dłuższy sen, brak apetytu.
Druga faza żałoby niesie ze sobą silne emocje – od rozpaczy po złość i gniew. Tutaj często odczuwamy sprzeczne emocje – np. złość w stosunku do lekarzy, sprawcy wypadku, Boga, a nawet zmarłej osoby lub wyrzuty sumienia, np. jeśli żałujemy, że nie zmieniliśmy relacji z osobą, która odeszła, nie spędzaliśmy z nią więcej czasu. Czasami mamy wyrzuty sumienia co do rzeczy, na które mieliśmy niewielki lub żaden wpływ („mogłam się domyśleć, że jest chory, choć nie było żadnych objawów”). W tym stanie możemy czuć ból po stracie zmarłej osoby, myśleć o niej, może się nam czasami wydawać, że widzimy tę osobę na ulicy. Jako osoba wspierająca możemy przyjmować i nazywać te trudne emocje, a jeśli mamy dostęp do takich informacji, zapewniać, że osoba opłakująca zrobiła wszystko, co mogła.
Kolejnym etapem jest tzw. dezorganizacja, gdy dochodzi do nas bardzo konkretna pustka po stracie, nie wyobrażamy sobie, jak będzie teraz wyglądało nasze życie. Skrajne emocje mogą ulec wyciszeniu lub czasami wracać, dojmującym uczuciem jest pustka, zagubienie, brak celu i bezradność. Osoba opłakująca może unikać kontaktów społecznych albo wprost przeciwnie – rzucać się w wir pracy, by nie myśleć o pustce i chaosie. Praca lub inne zadania mogą dawać wówczas poczucie stałości („gdy wszystko inne się wali, przynajmniej w pracy wiem, co mam robić”). Jako osoba wspierająca możemy pytać, czego teraz ktoś potrzebuje, jak mu pomóc (zarówno jeśli chodzi o wsparcie emocjonalne, jak i konkretne, rzeczowe).
Zadaniem ostatniego etapu żałoby jest zrozumienie, jak teraz na nowo ułożyć sobie życie, to tzw. reorganizacja, gdy bliscy zmarłego powoli adaptują się do nowej sytuacji, wracają do porzuconych spraw, wcześniejszych celów i pasji, coraz częściej cieszą się tym, co się im przydarza. Do części osób może na tym etapie wracać dojmujące poczucie winy, że umie cieszyć się życiem, gdy ktoś bliski je stracił. Wspomnienia o zmarłym mogą być na tym etapie nadal intensywne, ale częściej piękne niż bolesne. W tej fazie pojawiają się też nowe plany i nadzieje, a utrata bliskiej osoby może stać się katalizatorem zmian (np. zadbanie o zdrowie, odnowienie relacji, cieszenie się życiem).
Inne trudne emocje
Widać zatem, że w żałobie pojawia się cały koktajl emocji, często sprzecznych. Możemy czuć ulgę, że ktoś długo chorujący już nie cierpi, my także możemy czuć ulgę z tego powodu jako osoba opiekująca się chorym. Tutaj łatwo o poczucie winy („co ze mnie za syn, że życzę ojcu spokojnej śmierci”). Możemy czuć żal do siebie, że nie zdążyliśmy porozmawiać, że za rzadko odwiedzaliśmy i mówiliśmy o naszych uczuciach.
Warto przejść przez wszystkie te trudne emocje i obserwować, kiedy uciekamy np. w pracę, by zagłuszyć smutek, a kiedy ona nam służy, bo mamy w niej poczucie kontroli i ładu. Osoby, którym trudno jest z własnymi emocjami i bezradnością, mogą potrzebować więcej czasu, by przejść przez smutek, pozwolić sobie na utratę energii i bezsilność. A jednocześnie każdy z nas będzie potrzebował czegoś innego, jedna osoba pojedzie na samotny urlop, inna posegreguje i odda rzeczy po zmarłym, jeszcze inna będzie wspominać i przeglądać wspólne zdjęcia. Jako osoby wspierające innych w żałobie nie mamy prawa oceniać, że ktoś ją źle przeżywa.
Żałoba społeczna
Warto pamiętać, że fazy żałoby nie są ściśle określonymi czasowo etapami, możemy niektóre pomijać i wracać do wcześniejszych, nie jest to linearny proces. Kiedyś przyjmowało się, że żałoba po śmierci współmałżonka powinna trwać około roku, żałoba po rodzicach, rodzeństwie czy dziecku pół roku, a żałoba po dziadkach czy dalszych krewnych trzy miesiące, jednak wiemy, że trudno jest to tak jednoznacznie określić. Nasza żałoba zależy też od relacji, którą mieliśmy ze zmarłą osobą – inaczej przeżywamy śmierć babci, która długo chorowała i miała długie, szczęśliwe życie, a inaczej nagłą śmierć młodej osoby w wypadku, o której wieść spadła na nas nagle. Przeżywanie żałoby zależy też od tego, jak ogólnie radzimy sobie z emocjami i ile mamy na co dzień wsparcia od innych. Wiemy, że są pewne oczekiwania społeczne, które są związane z noszeniem ciemnego stroju, zachowaniem umiaru w kontaktach społecznych, unikaniem imprez czy niewchodzeniem przez określony czas w kolejny związek w przypadku śmierci małżonka. Te oczekiwania wchodzą czasami w sprzeczność z uczuciami, które przeżywa osoba opłakująca śmierć kogoś bliskiego, np. gdy wie, że zmarła babcia czy mąż chcieliby przede wszystkim jej szczęścia albo gdy opłakujący szybciej radzi sobie ze stratą.
Wspierając osobę w żałobie, możemy mieć ukryte założenia, jak ta żałoba powinna być przeżyta („po dwóch miesiącach już wychodzi do kawiarni?” albo wprost przeciwnie „czas już wziąć się z garść, to trwa za długo”). Warto być świadomym naszych założeń, a przede wszystkim skupić się na dawaniu swojej obecności, czasu, empatii. Zauważajmy, czy nie dajemy nieproszonych rad, nie wpędzamy w poczucie winy, sugerując, co druga osoba powinna zrobić czy czuć. Oczywiście, jeśli widzimy, że komuś jest szczególnie trudno, możemy zasugerować pomoc psychologiczną.
Te same zasady dotyczą też dzieci, często rodzice chcieliby zaoszczędzić dziecku nieprzyjemnych odczuć związanych ze śmiercią kogoś bliskiego np. babci czy dziadka. A dzieci już od czwartego roku życia mają pewne wyobrażenie śmierci, a na pewno odczuwają nasz smutek, wiedzą, że zdarzyło się coś trudnego. Jeśli nie powiemy im prawdy, mogą same poszukiwać odpowiedzi na pytania, często dopełniając braki wyobraźnią, co bywa niebezpieczne (dzieci mogą przejmować na siebie odpowiedzialność i myśleć, że to one zrobiły coś nie tak). Jeśli nie pozwolimy dzieciom i sobie przeżyć smutku żałoby, może on do nas wracać w postaci nieokreślonego napięcia. Trudne i zadawane wprost pytania dzieci („a gdzie teraz jest dziadek?” „dlaczego jest pod ziemią?”) konfrontują nas często z tym, czy umiemy mówić o śmierci jako o ostatnim, ważnym etapie naszego życia. Sposób jego przeżycia może nas do siebie zbliżyć lub odciąć ważne emocje, które też są częścią nas.
---
WARTO PRZECZYTAĆ
Czego najbardziej żałują umierający,
Bronnie Ware,
Wydawnictwo Czarna Owca 2022
Ostatnie chwile. Bardzo ludzkie historie,
Kathryn Mannix,
Wydawnictwo Feeria 2018
Szału nie ma, jest rak.
Z ks. Janem Kaczkowskim rozmawia Katarzyna Jabłońska,
Wydawnictwo Więź 2013