Logo Przewdonik Katolicki

Za granicą języka

Agnieszka Kostuch
Fot. Materiały prasowe, Jakub Krechowicz, Sasinparaksa /Adobe Stock

Język w pewnych sytuacjach kapituluje. Możemy się nim nieumiejętnie posługiwać, a nawet nim ranić. Dzięki poezji możemy jednak przekroczyć jego granice. Także w kojącej ciszy.

Wydaje się, że nasza świadomość ważności zajęcia się swoim zdrowiem psychicznym jest coraz większa. Często słyszymy, że za  dużą część sukcesów sportowców odpowiada ich praca z psychologiem. Tym samym otrzymujemy klarowny komunikat, że ta praca – mówiąc kolokwialnie – opłaca się temu, kto ją podejmuje. Czy zatem stereotyp psychologa, jako tego, do pracy z którym wstyd jest się przyznać publicznie, zalega głęboko w lamusie historii? To na pewno ciekawy temat do badań socjologicznych, dla mnie jednak jest on przyczynkiem do przedstawienia twórczości poetyckiej Katarzyny Michalewskiej, która jest z urodzenia poznanianką, a z wykształcenia i praktyki psychologiem.
W swoim ostatnim tomie poezji Na granicy śniegu Michalewska wykorzystuje zdobytą wiedzę i doświadczenie zawodowe, ale nie odnosi się wrażenia, żeby stawiała siebie w roli lekarza, tworząc wiersze. Nawet jeśli wykorzystuje w nich słowa z terminologii medycznej, psychologii, to jednak nie odziera ich z poetyckości, nie zamienia ich w teksty poradnikowe czy li tylko reportażowe. Nie jest to zatem „książka lekarska” napisana „ku pokrzepieniu serc” obecnych lub przyszłych pacjentów pani psycholog. Nie jest to poradnik, jak radzić sobie z trudnymi doświadczeniami, chociaż autorka nie ucieka od ich opisywania, sięgając po skrajnie trudne przypadki, jak postać Ciorana, porzucony na śmietniku noworodek N.N. czy ojciec cierpiący na amnezję. Jest w jej narracji wiele empatii, chęć zrozumienia i dzielenia się swoją uwagą. Bo ten brak „pokrzepiania” nie oznacza braku obecności. Podmiot liryczny wysłuchuje historii innych, jak w wierszu Takotsubo, nawiązującym do zespołu złamanego serca.

To nie wygląda dobrze to
będzie bolało nawet długo po
siedzimy pochylone nad
dorzeczem płynących znikąd
historii żył stykając się myślami

To nie wygląda dobrze Innego
dotyku nie będzie poza krzyżówką
krwi innej diagnozy nie

nic nie jest po naszej stronie
serca
po drugiej stronie
                      świat(ł)a…?


Jeszcze tylko w jednym wierszu P.Z.P. wraca wprost do pracy psychologa.

Chaotycznie poruszają się
jak pszczoły
w płonących myślach

Zapominają języka –
zamiast tego – wyrastają żądła


Zamykają się otwierając drzwi
niespokojne usta:
Ona tu – Nie –
On tu – Tak –

Pani doktor Kaukaska
Królowa – z mózgów wyjmuje żądła


Opatruje
                słowa


Słowo „język” pada wyjątkowo często w tym tomie w sposób dosłowny lub pośredni, jak w wyżej cytowanym wierszu. Podstawą pracy pisarza i psychologa jest przecież język, nic więc dziwnego, że Michalewska ma jego ogromną świadomość. W tomie Na granicy śniegu pokazuje, jak bardzo newralgicznym jest narzędziem komunikacji. Sam tytuł tomu jest częścią frazy z wiersza Ty-byt: „[…] Zatrzymuję słowa // na granicy śniegu”. „Kaukaska Królowa” nie tylko wyjmuje „żądła z mózgów”, ale nie pozwala słowom „zamarzać”. Jednak paradoksalnie właśnie ona nie przecenia ich wartości.
Wyznanie, które pada z ust poetki-psychologa, że: „Komunikacja werbalna / nie załatwia wszystkiego […]” (*** [Komunikacja werbalna]) – musi budzić pytanie, czym rozczarował ją język? Wydaje się, że Michalewskiej nie chodzi tylko o jego nieumiejętne posługiwanie się, czy wykorzystywanie go jako narzędzia do manipulacji i ranienia drugiego. W kilku miejscach mówi o jego ograniczeniach, nawiązując do kontaktu z Absolutem. „Modlitwa / zagubiona w słowach” – to z wiersza Poza słowami. Dopiero: „W martwym języku / trwa ożywiona // rozmowa z Bogiem – // Wielkim Niemową” – to z kolei Przekład z Ciorana.
Okazuje się, że język w pewnych sytuacjach kapituluje, dlatego Michalewska kieruje naszą uwagę na oczyszczającą moc ciszy i dotyku.

Nie dotykaj mnie (słowami)
jeszcze nie wniebozstąpiłam
w ciszę
(Postscriptum)


Błogosławieni
którzy nie widzieli
nie uwierzyli

Dotykają

(Święty Tomasz)

Ostatni wiersz tylko pozornie jest obrazoburczy. W rzeczywistości jest ciekawym zabiegiem literackim podkreślającym wagę dotyku.
Ale Michalewska idzie dalej. Poza językiem werbalnym i językiem ciała szuka jeszcze innego – metafizycznego. Bo jak rozumieć inaczej tę frazę z wiersza Zapis intymny: „Tam gdzie kończy się ciało / zaczyna się język”. W wierszu Koniec języka ironizuje z potocznego sformułowania: „Koniec języka za przewodnika Kropka. […]”. Tyle że jest ostatnią osobą, która tę kropkę postawi faktycznie, mając nadzieję: „że wrażliwe miejsce które odnajdę / za torami nie będzie miało nic wspólnego / z żadnym znanym słowem […]”.
Jak widać Michalewska–poetka stawia wysoko sobie i czytelnikom poprzeczkę. Metafizyka jest niepewnym gruntem, nawet (a może przede wszystkim) dla kogoś, kto bardzo ceni duchowość. Biorąc pod uwagę dużą ilość odwołań w tym tomie do śniegu i mrozu, chciałoby się powiedzieć, że interpretacja tych wierszy jest jak stąpanie po kruchym lodzie. Sama poetka odsłania swoją duchowość w sposób bardzo nienachalny. Nie są to topornie brzmiące wiersze religijne, ale niezwykle szczere, głębokie wiersze mówiące o poszukiwaniu Absolutu, rzeczywistości pozaziemskiej.

Wszystko
o co pytam
jest
nie z tego świata
i zostawia


plamy
(*** [Wszystko])


Może to jest najważniejszy wiersz z całego tomu dla rozumienia poezji Michalewskiej, ale zapewniam, że każdy wart jest osobnej uwagi i każdy nadaje się na długie dysputy o języku, człowieku, świecie, Absolucie.
Na koniec chciałabym przywołać wiersz Ziemia, który łączy w sobie obie rzeczywistości – ziemską i metafizyczną, ciało i ducha, i przynosi odpowiedź autorki na wszelkie bolączki tego świata.

Przywiera mi do nóg
wyznaje miłość W drodze
do przystanku mijam krzyż


Nie ma większej miłości
niż rozpostarte ramiona
jak horyzont


Reasumując, nawet jeśli nie było intencją Katarzyny Michalewskiej oswoić czytelnika tomu Na granicy śniegu z jej pracą zawodową, to moim zdaniem doskonale jej się to udało. Podmiot liryczny wzbudza zaufanie, a nawet podziw dla jego empatii wobec innych. A te wydają się kluczowymi cechami do wykonywania zawodu psychologa. Dlatego jeśli chcecie komuś lub sobie sprawić przyjemność pobycia z tym „lirycznym psychologiem” sam na sam, koniecznie sięgnijcie po tę książkę. To, że została wydana trzy lata temu, niczego jej nie odejmuje. Przeciwnie, miniony czas tylko potwierdza, że przekazane w niej treści są nadal aktualne. Do lamusa historii niech trafiają złe stereotypy, nigdy tak dobre książki.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4908493/na-granicy-sniegu

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki