Logo Przewdonik Katolicki

Motywacja do nauki – skąd ją wziąć?

Katarzyna Frużyńska
fot. Flashpop/Getty Images

Młodsze dzieci chętnie uczą się nowych rzeczy, jednak środowisko szkolne wprowadza wiele zmian w swobodny tryb zdobywania wiedzy i umiejętności. Co możemy zatem robić, by nie osłabiać naturalnej dziecięcej motywacji do nauki?

Pięciolatki zadają dziesiątki, a nawet setki pytań dziennie. Same uczą się nowych słów, nazw gatunków dinozaurów oraz faktów o nich. Ale już kilka lat później często szukają wymówek, by nie iść do szkoły, i tłumaczą się ze szkolnych ocen rodzicom. Co dzieje się pomiędzy? Jak nie osłabić dziecięcego głodu wiedzy i motywacji do nauki również w późniejszych latach?

Szkoła, czyli zmiany
Przyjrzyjmy się, jak odbywa się to poznawanie świata na początku. Najczęściej dzieje się to w bezpiecznym otoczeniu z ważną osobą, np. na spacerze z rodzicem, który trzyma dziecko za rękę, pokazuje biedronkę i cierpliwie odpowiada na zadawane pytania. Środowisko szkolne wprowadza dużo zmian w ten swobodny tryb nauki. Po pierwsze, jest to obowiązek, podstawa programowa ustala, czego się uczyć, co czytać i w jakiej kolejności. Poza tym uczenie się jest często wyrywkowe, dzieci mają godzinę matematyki, potem fizyki, potem biologia, może być im trudno to połączyć, bo taki układ często nie podąża za zainteresowaniami dziecka i zwykle jest wyznaczany przez plan lekcji. Nauczyciele początkowo są obcymi ludźmi i zbudowanie relacji i zaufania po obu stronach zajmuje czas. Dodatkowo duże klasy i hałas nie wspierają zapamiętywania informacji. Często ta nauka podlega ocenie, a nawet wiąże się z trudnymi emocjami – wstydem, gdy czegoś nie wiemy (czasami niestety wzmacnianym przez nauczycieli lub rówieśników). Jednocześnie w tym czasie dzieci budują pierwsze ważne więzi rówieśnicze, więc ich uwaga może być skupiona na tym aspekcie (trudno się uczyć wzorów, gdy najlepszy przyjaciel się na ciebie obraził). Dzieciom brakuje też zwyczajnie czasu na ruch, zabawę i nudę. W zależności od tego, do jakiego środowiska szkolnego trafią, będą uczyć się, czego doświadczają: zachęcane – uczą się wiary w siebie, ale uczone odpowiadania według klucza nie będą pokazywały, że samodzielnie myślą i nie będą swobodnie zadawały pytań. Co możemy zatem robić, by nie osłabiać ich naturalnej motywacji do nauki?

Co może zrobić nauczyciel?
Dziecku łatwiej się uczyć, gdy czuje się bezpiecznie, gdy nawiąże więź z człowiekiem, który go nie wyśmiewa, oraz gdy wzbudzona jest jego ciekawość poznawcza. Warto, by nauczyciele poświęcili trochę czasu na poznanie ucznia, pokazywali szacunek wobec jego potrzeb, by zachęcali do zadawania pytań i wzmacniali samodzielne myślenie, chwaląc, gdy uczniowie wyrażają swoje zdanie. Przy uczeniu się nowego materiału dobrym pomysłem jest połączenie go z poprzednio przyswojoną wiedzą oraz pomoc dzieciom w zrozumieniu, po co się tego uczą. Takie podejście uczy myślenia i rozumienia różnych elementów w połączeniu. Świetnie, jeśli wspierają to odpowiednie przykłady: procentów uczyć się można na przykład na bramkach Lewandowskiego, a anatomii pytając dzieci o kości, które potrafią już wskazać.  Zamiast przekazywać informacje, można pytać, np. „Jak myślicie, dlaczego się pocimy i mamy czerwone twarze po biegu?”. Takie pytania mogą być zadane nawet na koniec lekcji, by dzieci postarały się poszukać odpowiedzi na kolejne spotkanie, np. dlaczego tęcza ma tyle kolorów? Jak wirusy starają się nas przechytrzyć?  Dodatkowo jeśli sam nauczyciel odświeża swoją wiedzę i wydaje się zainteresowany tematem, może swoim entuzjazmem zarażać dzieci.

Ocenianie i chwalenie
Kolejny aspekt motywacji to sposób chwalenia. Warto przyjrzeć się temu, jak do dziecka mówimy i co oceniamy? Efekt końcowy czy starania i drogę do zdobycia wiedzy? Pochwała ma wzmocnić ucznia, dlatego warto chwalić konkretnie i szczerze, koncentrować się na zadaniu, a nie na osobie (zamiast „Jesteś w tym dobry” mówić „Dodawanie ci już dobrze wychodzi”). Nagradzajmy za rzeczywiste osiągnięcia, a nie za sam fakt podjęcia działania. Korygujmy to, co trzeba, krok po kroku („To już umiesz, popracuj nad tym”). Nie zapominajmy, że poświęcona dziecku uwaga i uśmiech nauczyciela to też pochwała. Można również pytać ucznia o zdanie, wykorzystać jego pracę jako dobry przykład, a we wszystkim pokazywać szacunek i uwagę.
Warto pamiętać, że na motywację wpływa zarówno przygotowanie ucznia, jego temperament i środowisko rodzinne, jak i podejście nauczyciela, a nawet otoczenie szkoły – czy uczniowie mogą się skupić, popełniać błędy i czuć się bezpiecznie w nauce. Motywacja ucznia może być dwojaka: „od czegoś” – gdy nie chce mieć złych ocen i szlabanu od rodziców, lub „do czegoś” – gdy chce coś wiedzieć, mieć dobre oceny. Z czasem samo uczenie może stać się częścią motywacji wewnętrznej – gdy dziecko lubi poznawać nowe rzeczy, czytać, uczyć się i sama ta czynność je napędza. Pomaga też poczucie skuteczności, gdy dziecko wie, jak się uczyć, gdy organizuje sobie naukę i podąża za tym, co je interesuje (oraz wybiera, z czego chce mieć piątki, a które przedmioty wystarczy mu znać na trójkę).

Co może zrobić rodzic?
System szkolny to jedno, równie istotne w edukacji jest środowisko rodzinne. Warto przyjrzeć się temu, jak my jako rodzice reagujemy na popełnianie błędów, na zadawanie pytań, czy dziecko widzi nas uczących się, zaciekawionych, zmagających się z postępami, np. w sporcie. Czy umiemy przyznać się, że czegoś nie wiemy, ale możemy to sprawdzić razem?
Również język, którym chwalimy dzieci, ma znaczenie. Zamiast „Nie dasz rady” powiedzmy: „Chcesz spróbować? Śmiało!”; zamiast „Daj, ja to zrobię szybciej” – „Ja zrobię połowę, a ty dokończysz, dobrze?”. Nawet zwykłe codzienne sytuacje mogą wzmacniać poczucie skuteczności. Komunikat „Robię właśnie ciasto, chcesz mi pomóc mieszać?” buduje ją skuteczniej niż „Nie przeszkadzaj mi w kuchni, idź się pobawić”. Jeśli chcemy wspierać dzieci w nauce, to zamiast mówić: „Jesteś już w czwartej klasie, powinieneś to umieć”, lepiej powiedzieć: „To trudny materiał, chodź, poszukamy rozwiązania”. Zainteresowania dziecka są też dobrym punktem wyjścia. Nie mówmy „Zajmij się czymś mądrym, a nie tymi głupimi filmikami”, ale zapytajmy: „Co oglądasz? Co lubisz w tej grze? A może poszukamy innych ciekawych?” (zainteresowanie klockami można wykorzystać do nauki liczenia). Wzmacniając dziecko na drodze postępów, zamiast „O nie, znowu dwója, weź się za siebie, bo skończysz bez pracy” lepiej powiedzieć: „Pokaż ten sprawdzian, zobaczymy, co jeszcze warto poprawić”, albo zamiast „Słabo ci idzie, musisz się bardziej postarać” powiedz: „Widzę, że to dużo cię kosztuje, może zastanowimy się razem, jak ci pomóc?”. Warto pytać dzieci, czego się w szkole dziś dowiedziały, czy było fajnie, jak się czują, zamiast skupiać się na ocenach lub porównywaniu („Marek dostał piątkę, a ty czwórkę? Czemu?”). Sprytne dziecko może w tej sytuacji przypomnieć obrazek krążący w internecie, na którym dziecko pyta: „Mama Marka zarabia pięć tysięcy, czemu ty tylko cztery?”. Najlepszą zasadą przy wzmacnianiu motywacji do nauki jest „najpierw relacja, potem transakcja”, czyli najpierw wzmocnij więź i kontakt z dzieckiem, by obopólne zaufanie pomogło wam skupić się na wynikach. W razie utrzymujących się trudności dziecka w nauce możemy się przyjrzeć, co jest problemem – czy dziecko czegoś nie umie, czy nie chce zrobić, bo na obie te sytuacje można zastosować zupełnie inne sposoby, choć na pewno jedno będzie wpływać na drugie.

Praktyka w służbie motywacji
Świetnie, jeśli rodzic i nauczyciel umieją pokazać, jak wykorzystać wiedzę w praktyce, gdzie można ją zastosować. Rodzice mogą zaprosić np. do domu znajomego, który mówi tylko po angielsku, lub na wycieczce w innym kraju pozwolić dziecku zamówić coś w obcym języku. Mogą zachęcić do pisania komentarzy po angielsku na stronach ulubionych twórców spoza Polski albo dać dziecku zapłacić gotówką w sklepie i poprosić, by przeliczyło resztę. Można też opowiedzieć dziecku, co robimy w pracy i jakie umiejętności ze szkoły tam wykorzystujemy. Można wspólnie odpowiadać na pytania w teleturnieju i pokazać, jak przydaje się encyklopedyczna wiedza razem z umiejętnością wnioskowania na podstawie zdobytej wiedzy, bo przecież nie wszystkiego uczymy się na pamięć.
W szkole nauczyciele mogą podążać za zainteresowaniami dzieci i poprosić je o kilkuminutowe prezentacje na wybrany samodzielnie temat lub zapraszając różnych gości, pokazywać uczniom, że edukacja jest ważną sprawą, do której nie wszyscy mają dostęp.
Rodzice mogą pomóc dziecku przez dbanie o zdrowy rytm dnia – niewyspane, znudzone i zmęczone dziecko nie będzie się uczyć. Warto przemyśleć, w które dodatkowe zajęcia chcemy się zaangażować w tym roku i czy dziecko ma czas, by się zwyczajnie ponudzić i podążać za swoimi zainteresowaniami. Można umówić się na jedną stałą godzinę na odrabianie lekcji, co pomoże zbudować zdrowy nawyk i rutynę. Pokazywanie własnej wytrwałości, np. z czym mi jako rodzicowi jest trudno, jak to pokonuję, z czym mi było trudno w szkole, też może być strategią budującą wytrwałość i zaufanie jednocześnie. Pokazywanie sukcesów dziecka („Kiedyś nie umiałeś jeździć na rowerze, a teraz świetnie jeździsz” lub „Widzę, że jesteś zadowolona z tego występu!”) pozwala budować w dziecku satysfakcję ze swoich wysiłków i zadziała o wiele lepiej niż zmuszanie do nauki słowami „Musisz, no trudno. Ja przeżyłam szkołę i ty też przeżyjesz”. Warto przy różnych okazjach sprawdzać z dzieckiem jedną informację każdego dnia, np. „Dlaczego ta ulica się tak nazywa? Sprawdzimy?”, co buduje nawyk zdobywania wiedzy przez całe życie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki