Znaczenie pokutnej pielgrzymki Franciszka do Kanady dalece wykracza poza bolesną sprawę szkół rezydencjalnych, w których – zdarzało się – dzieci rdzennej ludności doznawały upokorzeń i wyzysku. Papieskie słowa „Nie można głosić Boga w sposób, który jest sprzeczny z Bogiem” to nie tylko pokazanie źródła dramatycznych błędów personelu katolickich szkół, działających niegdyś w Kanadzie. To także memento na dziś, ukazujące na czym winna opierać się jakakolwiek działalność podejmowana w imię Ewangelii, gdziekolwiek na świecie.
Wbrew błędnym i zniecierpliwionym sugestiom niektórych, Franciszek nie jest ani pierwszym papieżem, który przeprasza za niegodne czyny ludzi Kościoła, ani też nie przeprasza „za misje”. Przypomnę, że w 2000 r. z okazji Roku Jubileuszowego z inicjatywy Jana Pawła II Kościół przepraszał za grzechy wobec prawdy, wobec Żydów, przeciw miłości, prawom narodów, godności kultur i religii, wobec godności kobiet… Także Franciszek idzie tą drogą, bo to droga Ewangelii, więc dla papieża innej drogi być nie może. A co do misji, to także w Kanadzie wyraził hołd dla „świętej wiary” misjonarzy. Kto ma uszy…
Kościół głosi miłość i pojednanie, jeśli więc sam zawinił przeciw tej nauce, powinien uderzyć się w piersi i przeprosić bliźniego, któremu przysporzył cierpienia. Tego od Kościoła domaga się jego Założyciel i temu właśnie oczekiwaniu zadośćuczynić chciał Franciszek, prosząc Indian, Metysów i Inuitów o wybaczenie. Wśród nich byli potomkowie uczniów niesławnych szkół rezydencjalnych, ale też sami byli uczniowie, w tym i ci, którzy doświadczyli zła na własnej skórze. Myślę, że teraz będzie im łatwiej, że odczuli ulgę, a może nawet radość, przede wszystkim zaś doświadczyli, że Kościół głoszący miłość, w imię tejże miłości wyciągnął do nich dłoń, opatrzył duchowe rany, a dzięki temu – chciałbym w to wierzyć – w ich oczach odzyskał pełny blask jako ich niegasnąca nadzieja i prawdziwa duchowa ojczyzna.
Ale kiedy wczytuję się w słowa Franciszka, nabieram przekonania, że ta kanadyjska pokutna pielgrzymka nie dotyczy sytuacji odległych w czasie i przestrzeni, lecz mówi coś fundamentalnie istotnego dla nas – tu i teraz. Może to zbyt odległa analogia, ale naprawdę sądzę, że mamy w Europie, ale i w Polsce właśnie, różne kulturowe wyspy, różne plemiona, różne ludy; że jesteśmy jak na archipelagach – oddzieleni z własnej woli, wrodzy, obolali, zapiekli, bez wzajemnej woli zrozumienia i perspektyw rzeczywistego pojednania. Sądzę, że Kościół – a myślę o strukturach, ale i milionach wiernych przecież – ma tu (także w Polsce!) wielkie dzieło do wykonania. I dlatego, ufając, że nie popełniam nadużycia, także te Franciszkowe słowa z Kanady odnoszę do polskiego tu i teraz: „To jest droga: nie decydować za innych, nie szufladkować wszystkich w ustalonych schematach, ale stanąć przed Ukrzyżowanym i przed bratem, aby nauczyć się podążać razem. (...) Taki jest Kościół i niech takim będzie: nie zbiorem idei i nakazów do wpojenia ludziom, ale domem gościnnym dla wszystkich!”.