Logo Przewdonik Katolicki

Nie odpuszczaj!

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Praca intelektualna leży, więc może fizyczna? Zgłosiłam się jako wolontariuszka przy sortowaniu rzeczy w punkcie dla uchodźców. Kilka godzin wyjmowania ubrań z paczek i układania ich na odpowiednich półkach i kartonach, rozmowy ograniczone do pytań taktycznych, bez zwierzeń, plotek i przypuszczeń. Jak na taśmie produkcyjnej. Szybko i konkretnie. To był najlepszy czas: zmęczenie, koncentracja i poczucie sensu.

Kilka osób, z którymi rozmawiałam, też tak ma: nie mogą się skupić. Siedzę przed pustym ekranem, piszę pierwsze zdanie, po czym się zamyślam. Czytam je kilka razy i nie mogę ruszyć z tekstem dalej. Myśli uciekają, wydają się bez ładu i składu. Po godzinie zastanawiam się, o czym w ogóle chciałam pisać? Staram się ze wszystkich sił zatonąć w pracy, oderwać się od rzeczywistości bombardowanego Charkowa i tłumów kobiet z dziećmi na granicach. Zapomnieć o kompletnie rozwalonych planach każdej Ukrainki i każdego Ukraińca. Poudawać przez chwilę, że nic się nie zmieniło.
Nic z tego. Nie udaje mi się. Patrzę na to, co piszę, czytam kilkakrotnie, bo za pierwszym razem nic nie rozumiem. Podobnie z książkami – jakąż one miały wspaniałą moc przenoszenia w inny wymiar! Teraz tkwię po uszy w realnym świecie, bo jedną stronę mogę czytać nawet godzinę, ciągle nawracając do pierwszego zdania. Za to informacje z sytuacji w Ukrainie kontroluję bez problemów, odświeżam strony, jestem na bieżąco. Tak, wiem, że to nie jest dobry pomysł, więc po tygodniu zaczynam reglamentować wiadomości. Pozwalam sobie tylko na poranną ich porcję (tak jak wielu z nas, zaraz po przebudzeniu sprawdzam, czy Kijów jeszcze się trzyma), popołudniową i późnowieczorną.
Praca intelektualna leży, więc może fizyczna? Zgłosiłam się jako wolontariuszka przy sortowaniu rzeczy w punkcie dla uchodźców. Kilka godzin wyjmowania ubrań z paczek i układania ich na odpowiednich półkach i kartonach, rozmowy ograniczone do pytań taktycznych, bez zwierzeń, plotek i przypuszczeń. Jak na taśmie produkcyjnej. Szybko i konkretnie. To był najlepszy czas: zmęczenie, koncentracja i poczucie sensu.
Można jechać na granicę – ach, jak bym pojechała, adrenalina osiąga najwyższy pułap na samą myśl o akcji pomocowej na granicy. Cały organizm mówi mi: działaj! Nie pisz! Nie czytaj! Wsiadaj w samochód i jedź! Gotuj herbatę, a potem z termosami przejedź granicę i rozdawaj je tym, co w dalekiej kolejce, na mrozie, w padającym śniegu z deszczem! Lub: oddzielaj godzinami spodnie chłopięce od dziewczęcych, swetry damskie od męskich, kurtki zimowe od wiosennych. Powstrzymuj się od osądzania tych, którzy do worków wrzucają ubrania stare, czasem brudne, a nawet podarte. Albo letnie, łącznie z kostiumami plażowymi. I suknie balowe. Bo tak bym chciała, tak bardzo bym chciała, żeby ci wszyscy uciekający przed wojną ludzie dostali ubrania najlepsze i najładniejsze.
Minęło już tyle dni, adrenalina wszystkim nam zaraz zacznie opadać, poczujemy zmęczenie, zaczniemy się wycofywać. A tymczasem nasza aktywność będzie wciąż potrzebna. Nie możemy sobie odpuścić, ze złem można walczyć różnymi sposobami, ale odpuścić nie wolno.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki