KS. HENRYK SEWERYNIAK: W Betsaidzie byłem tylko raz – wtedy, kiedy objeżdżałem Ziemię Świętą rowerem.
MONIKA BIAŁKOWSKA: Tak, tak, pamiętam to wydarzenie. Jeszcze o to kiedyś wypytam, na wypadek gdyby ktoś chciał powtórzyć ten wyczyn i potrzebował wiedzieć, jak to się robi. Ale Betsaida to zdecydowanie jest jedno z tych miejsc, do którego pielgrzymi i turyści docierają rzadko.
HS: Powód jest bardzo prosty. Aż do połowy XX wieku po prostu nie odkryliśmy Betsaidy. Systematyczne prace wykopaliskowe zaczęły się tam pod koniec lat 80. i trwają do dziś. Wcześniej miasta szukano bliżej Jordanu: tymczasem na przestrzeni wieków Jordan zmienił swój bieg i wpada do jeziora Genezaret w innym miejscu niż za czasów Jezusa.
MB: Co ciekawe, tak naprawdę Betsaidę przez wieki wszyscy mieli tuż przed oczami. Okazało się, że kryje ją tak zwany tell, sztuczne wzgórze, które wyrosło dzięki temu, że nakładały się na nie kolejne warstwy osadnicze. Uproszczę, ale Betsaida nie kryła swoich ruin pod ziemią, ale we wnętrzu wzgórza, które wszyscy dobrze widzieli.
HS: Pierwszy na to, że właśnie w tym tellu jest Betsaida, wpadł amerykański biblista i archeolog Edward Robinson, który podróżował po Ziemi Świętej w 1838 r. Zlokalizował on zresztą trafnie kilka innych miejsc. Ale prace wykopaliskowe w Betsaidzie rzeczywiście zaczęły się prawie półtora wieku później.
MB: I jak tam jest dzisiaj?
HS: Najpierw zapytaj, jak udało mi się tam dotrzeć! Pamiętam taki dzień, w którym jechałem z Nazaretu do Kafarnaum. To był trzeci dzień mojego jeżdżenia, doskwierało mi już wszystko. Nie byłem przygotowany na takie słońce i takie temperatury – choć pewnie powinienem był ich się spodziewać. Zatrzymałem się u sióstr benedyktynek w Kafarnaum, między kościołem Rozmnożenia Chleba ze słynną mozaiką z koszem pełnym chlebów a kościołem Prymatu Piotra. Obok domu jest ogród, który schodzi niemal do jeziora, a w nim siedem źródełek, od których zresztą to miejsce nazywa się Tabga, po grecku Heptapegon, czyli „siedem źródeł”. Siostry nie tylko pozwoliły mi u siebie przenocować, ale też ucieszyły się, że przynajmniej popilnuję im domu, bo akurat następnego dnia wyjeżdżały.
MB: Rozumiem, że po tych trzech dniach jazdy w słońcu wykorzystał ksiądz okazję, żeby odpocząć?
HS: Oczywiście. Wiem, że miałem szczęście: mogłem zostać nad jeziorem Genezaret zupełnie sam, iść odprawić Mszę w kościele Prymatu Piotra, posiedzieć w ogrodzie, pomoczyć nogi w źródłach. To też było niezwykłe, może Jezus też tak robił? Kiedy się wkłada nogi do źródeł, natychmiast podpływają wielkie ryby, przysysają się i łagodzą w ten sposób wszelkie rany, otarcia, ugryzienia, a ja miałem tego sporo.
MB: Wciąż jednak nie trafiliśmy do Betsaidy.
HS: Właśnie. Żeby nie siedzieć tak zupełnie leniwie, zapytałem siostry, czy tu gdzieś w pobliżu jest Betsaida, bo nigdy tam nie byłem. Odpowiedziały, że tak, że to tylko kilka kilometrów, tablice wskażą mi drogę. Rzeczywiście pojechałem. Trudno to nazwać miastem, to są po prostu wykopaliska – te już odkryte i kolejne stanowiska archeologiczne, na których wciąż trwają prace. Strażnik przy szlabanie do Jordan River Park wpuścił mnie do środka, chyba ze względu na rower nie żądając nawet opłaty za bilet. Rzeczywiście na początku spory zadrzewiony teren wyglądał jak park. Później jednak po parudziesięciu krokach wędrówki pod górę stajesz przed czymś, co wygląda jak zwalisko kamieni, a jest resztkami potężnych murów obronnych z czasów króla Dawida. To właśnie z niego mogła pochodzić matka Absaloma.
MB: To miasto potem upadło – w czasach Jezusa była tam już tylko wioska rybacka.
HS: A potem znów wyrosło z niej miasto. U św. Marka czytamy, że Jezus uzdrowił ślepca we wsi – według Łukasza to już było miasto i Jezus wyprowadził go poza nie. Musimy pamiętać, że ewangelista Marek opiera się na starszej tradycji, kiedy rzeczywiście Betsaida była jeszcze wsią. Kiedy Łukasz pisze swoją Ewangelię, tetrarcha Filip zdąży już zmienić ją w miasto.
MB: Zostały mury obronne. Coś jeszcze?
HS: To, co widzimy teraz, to pewnie tylko mała część. Kiedy się zejdzie z drugiej strony płaskowyżu, widać starą, kamienną drogę i tablicę informującą, że to jest teren badawczy. Ale nikogo nie ma, więc można spokojnie oglądać to, co archeologom udało się odnaleźć. Jest więc droga z tablicą, że to właśnie gdzieś przy niej Jezus uzdrowił ślepego od urodzenia. Dalej jest dom wytwórcy wina, w którym znaleziono resztki amfor i wyryty na ścianie krzyż. Tuż obok – dom rybaka. Niebiedny wcale, około 400 metrów kwadratowych z centralnym dziedzińcem, wyłożonym bazaltowymi płytkami. I w nim odkryto mnóstwo przedmiotów związanych z rybołówstwem. Znaleziono ciężarki do sieci, kamienne kotwice, brązowe igły do zszywania żagli, haczyki.
MB: Cóż. Rybaków zawsze nad jeziorami było wielu.
HS: Ale też wiemy, że właśnie z Betsaidy pochodził Piotr. Z Betsaidy pochodził Andrzej. Przypuszcza się, że tu mieszkał również Filip i może nawet synowie Zebedeusza, Jakub i Jan. To by znaczyło, że tu właśnie była taka baza powołań Jezusa, to miejsce, z którego cała grupa mężczyzn poszła za Nim. Na dodatek ten dom dość łatwo można datować dzięki odkrytym w nim monetom. Jedna to moneta Poncjusza Piłata z 29 r., druga Heroda Filipa z roku 29–30. Nie mamy tam śladu kultu, on szybko zrodził się w Kafarnaum, w Domu Piotra, ale znalezisko w Betsaidzie może mocno łączyć z apostołami.
MB: Kto wie – może dlatego nie ma tam śladów kultu, że pierwsi chrześcijanie pamiętali, jak Jezus niespecjalnie pochlebnie mówił o tym miejscu? „A mówię wam, że w ten dzień lżej będzie Sodomie niż temu miastu. Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się te cuda, które się u was dokonały, dawno by pokutowały, siedząc w worze i popiele. Dlatego Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niż wam”. To zapisał Łukasz. Wygląda na to, że poza tymi kilkoma rybakami tamtejsi ludzie nie zareagowali entuzjastycznie na nauczanie Jezusa…
HS: Jest dziś w Betsaidzie kamień, pokazujący kierunek do Korozain, z tym właśnie cytatem. Ciekawe, że to miejsce przez Jezusa upominane rzeczywiście nie przetrwało, nie zachowało się. Dzięki wysiłkowi archeologów mamy tylko opustoszałe ruiny kilku domów i synagogi. Nie robią dziś w zasadzie żadnego wrażenia. Dziwnie po wiekach się spełnia to „biada”.