Logo Przewdonik Katolicki

Kolędowe nawrócenie

Monika Białkowska
fot. MlodziDuchem/facebook

Kolęda w pandemii będzie trudniejsza. Nie uzupełni kartotek, nie zasili parafialnych kont. Z pewnością jednak może nauczyć nas więcej niż wszystkie poprzednie.

O tym, że tegoroczne wizyty kolędowe nie będą mogły odbywać się jak dotąd, można było nieśmiało przewidywać jesienią. W grudniu już nikt nie miał wątpliwości: trzeba będzie znaleźć na nie nową metodę. 

Zostawiona na później
Zasadniczo – jeśli przyjrzeć się rozwiązaniom w poszczególnych diecezjach i parafiach – rozwiązania oscylowały wokół trzech modeli. 
Pierwszy, najprostszy, acz niosący ze sobą ryzyko, że kolęda w ogóle się nie odbędzie, to jej przełożenie na okres wielkanocny. Taka decyzja została podjęta chociażby przez biskupa włocławskiego dla całej jego diecezji. Rozwiązanie to z jednej strony najmniej narusza zwyczaj i nie wymaga szukania nowych form. W różnych krajach wizyty duszpasterskie odbywają się w różnych okresach roku, nie są koniecznie związane z Bożym Narodzeniem. Mogą odbywać się w Wielkim Poście lub właśnie po Wielkanocy. Nie nazywają się wówczas „kolędą”, ale istota pozostaje taka sama: to duszpasterskie spotkanie w domu parafian, głównie na krótką modlitwę. Ryzyko, jakie się wiąże z przyjęciem w Polsce takiego właśnie rozwiązania – w drodze pandemicznego wyjątku – polega jednak na nieprzewidywalności pandemii. Nie wiemy, jak będzie wyglądał świat na wiosnę. Nikt nie daje nam gwarancji, że będziemy funkcjonować normalnie, więc możliwe jest, że kolędę znów trzeba będzie odwołać lub przełożyć na czas nieokreślony. Dodatkowo, jeśli kolęda „od drzwi do drzwi” będzie niemożliwa, trudniej będzie wtedy uciec się do nietypowych rozwiązań. Wydaje się, że choć dziś wierni oczekujący na kolędę są gotowi się na takie nietypowe rozwiązania zgodzić, w okresie wielkanocnym będzie im trudniej: nie kojarzą Wielkanocy z wizytą księdza, więc zwyczajnie nie będą nią zainteresowani. 

Kolęda dla chętnych
Drugi model możliwego kolędowania, który przyjęto, polega na odwiedzaniu wyłącznie tych domów, których mieszkańcy wyrazili taką gotowość – oczywiście rozpoznając swoją sytuację zdrowotną i wymagania sanitarne. Parafie najczęściej za pośrednictwem internetu przyjmowały zgłoszenia chętnych i na ich podstawie układały plan kolędowania. Tak było między innymi w archikatedrze warszawskiej. Księża salezjanie z parafii NMP w Debrznie informują, że „odwiedzający duszpasterze będą zaopatrzeni w maseczki, rękawiczki, płyn dezynfekujący oraz wodę święconą wraz z kropidłem. Kolęda będzie ograniczona tylko do wspólnej modlitwy i poświęcenia domów. Respektujemy decyzję poszczególnych wiernych o przeniesieniu tej wizyty na inny termin lub za rok. Wierni nie są zobowiązani do przyjmowania kapłana w maseczkach”. 

Kolęda na Mszy św. 
Trzeci model – najbardziej popularny i zalecany przez większość biskupów – to zapraszanie mieszkańców poszczególnych ulic na Mszę św. do parafii i zachęta do własnej modlitwy w domu, połączonej z jego poświęceniem. 
Msza św. w kościele w większości parafii wiąże się z obrzędem poświęcenia wody (księża proszą, by przynieść ją ze sobą, a potem poświęcić nią mieszkanie) oraz z podarowaniem obrazka i udzieleniem kolędowego błogosławieństwa. Księża z parafii pw. św. Franciszka w Lwówku Śląskim informują: „Na końcu Mszy będziemy udzielać noworocznego błogosławieństwa. Pobłogosławimy również wodę, którą należy przynieść. Po powrocie do domu, głowa rodziny poświęci mieszkanie. Podczas Mszy nie będziemy zbierać tacy. Naszym pragnieniem jest wspólna modlitwa o błogosławieństwo dla rodziny, domu, obejścia, która zwykle odbywa się w tym czasie”. 
Księża kamilianie z parafii pw. św. Kamila w Zabrzu zapraszają do kościoła na Mszę św., ale też informują, że jeśli ktoś nie może na tej Mszy być, będą udzielać specjalnego błogosławieństwa kolędowego również w kancelarii parafialnej, w godzinach jej urzędowania. 

Kolęda online
Wariant drugi i trzeci często łączą się ze sobą, gdzieniegdzie też fizyczna wizyta księdza w domu zastępowana jest spotkaniem online. Pierwszym, który zaproponował tę formę publicznie, był ks. Grzegorz Strzelczyk, proboszcz parafii pw. św. o. Pio w Tychach, który nazwał to „rewizytą kolędową”. Parafianie z poszczególnych ulic spotykają się konkretnego dnia poprzez aplikację Zoom. Efektem tych spotkań – dzięki formie online nie tylko z księdzem, ale również ze sobą nawzajem – jest choćby powstająca właśnie w parafii internetowa książka kucharska z parafialnymi przepisami. 
W parafii pw. św. Faustyny Kowalskiej w Pucku również zastosowano metodę hybrydową, łączącą nabożeństwo w kościele ze spotkaniami online. Księża zapraszają tam mieszkańców wyznaczonych wiosek czy ulic, łącząc się z nimi z kaplicy, z której udzielają błogosławieństwa, a wierni w tym czasie święcą swój dom wodą święconą. Jednocześnie w ciągu dnia parafianie zaproszeni są, żeby w miarę możliwości o dowolnej porze wejść na chwilę do kościoła na modlitwę w intencji rodziny. Tam dla nich przygotowane są obrazki i naklejka, zastępująca napis kredą „K+M+B 2021”. 
W parafii pw. św. Kazimierza w Pruszkowie księża są gotowi odwiedzać chętnych w domach (w maseczkach i maksymalnie na 15 minut), ale proponują również spotkania online podkreślając, że są gotowi umówić się „na konkretną godzinę, a nawet minutę”. 

Ton głosu
Znamienny jest ton, w jakim duszpasterze zwracają się do swoich parafian. Zarówno w komunikatach, jak i listach, pisanych przy okazji wizyty kolędowej, przebija ton troski, wdzięczności i zrozumienia dla sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. 
Księża z parafii pw. Chrystusa Najwyższego Kapłana w Poznaniu piszą: „Jesteśmy pełni podziwu, że w tych trudnych warunkach podejmujecie codzienne zmaganie pośród słabości, że troszczycie się o siebie. Dziękujemy za Wasze świadectwo i za dobro, które działo się w tych trudnych doświadczeniach. Byliśmy, jesteśmy i chcemy być dla Was, tak jak potrafimy, również w kolejnym roku. Pozostajemy do Waszej dyspozycji. Możecie na nas liczyć, bo parafia jest Waszym domem”.
W parafii pw. św. Krzysztofa w Tychach wierni usłyszeli: „Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że w obecnej sytuacji odwiedzanie kilkudziesięciu rodzin dziennie przez jednego kapłana byłoby niepotrzebnym narażaniem was i samych kapłanów na kontakt z wirusem, nieprzewidywalnym i groźnym szczególnie dla najstarszych i chorujących parafian. Jako wasi duszpasterze życzymy wam jak najlepiej. Na pewno nie chcielibyśmy przyczynić się do zagrożenia waszego zdrowia i życia”. 
Z szacunkiem i delikatnością zwracają się do parafian również księża z parafii pw. MB Fatimskiej z Legionowa: „W każdym roku spotykaliśmy się w waszych domach i mieszkaniach w związku z kolędą. Dzisiaj w dobie pandemii to niemożliwe. Chcemy w tym trudnym czasie w inny sposób spotkać się na wspólnej modlitwie i rozmowie. Zapraszam was bardzo serdecznie na to jakże inne, ale również ważne i piękne spotkanie. Jeśli ktoś będzie miał takie pragnienie, może złożyć ofiarę na cele Kościoła w kopercie lub na konto bankowe parafii, jak to miało miejsce przy tradycyjnej wizycie duszpasterskiej”. 

Pieniądze
Słowa są ważne – zwłaszcza jeśli dotyka się kwestii pieniędzy. Od wielu lat wśród tych, którzy nie do końca rozumieją parafialne realia, pojawiają się zarzuty, że w kolędowaniu chodzi głównie o „zbieranie kasy”. W internecie pojawiło się jednak w tym roku zaledwie kilka głosów na temat gotowych druków przelewu, dostarczanych przez proboszcza do parafian czy apeli, by wierni oddawali uzupełnione formularze do kartoteki parafialnej, oczywiście ze stosowną kopertą. W większości parafii przebija jednak ton solidarności księży z wiernymi. Wierni rozumieją, że parafia ma finansowe potrzeby, a księża rozumieją, że razem z parafianami dzielą właśnie trudny los. Przykładem takiej postawy jest choćby to, co pisze do swoich wiernych proboszcz parafii pw. św. o. Pio w Białymstoku, ks. Andrzej Kołpak: „Zdaję sobie sprawę z tego, że w związku z epidemią wielu z nas dotknął kryzys ekonomiczny. Dlatego najpierw proszę zatroszczyć się o byt materialny swojej rodziny, bo ona jest najważniejsza. W czasie Mszy świętych kolędowych będą zbierane ofiary na budowę naszego kościoła. Jeżeli ktoś będzie mógł złożyć ofiarę, to z góry składam serdeczne podziękowanie”.

Kolędy wyjątkowe
Wśród tegorocznych wizyt duszpasterskich są również zupełnie wyjątkowe. Ks. Daniel Wachowiak, proboszcz parafii pw. NMP Wniebowziętej w Piłce, oprócz Mszy św. kolędowej odwiedza fizycznie swoich parafian, choć nie wchodzi do ich domów. Kolędowanie odbywa się na świeżym powietrzu, przed domem, przy zachowaniu odpowiedniego dystansu. Parafianie wystawiają przed dom mały stolik, dom święcony jest od zewnątrz. Jeśli mieszkańcy domu przebywają na kwarantannie, podchodzą tylko do okien. 
Proboszcz parafii pw. Świętych Piotra i Pawła w Baczynie ks. Jarosław Zagozda już w grudniu zdążył zasłynąć tym, że kolędując podobnie jak ks. Wachowiak od domu do domu, bez wchodzenia do środka, poruszał się... na hulajnodze. Towarzyszyli mu w tym ministranci śpiewający kolędy. Wzbudziło to entuzjazm parafian, a kuria tłumaczyła, że ksiądz robił to głównie ze względu na duże odległości we wsi – przy okazji upominając księdza za brak maseczki. 

Pytanie o księdza
Przegląd różnych form kolędowej wizyty, z jakimi się w tym pandemicznym roku spotykamy, każe postawić sobie kilka pytań. 
Pierwsze to pytanie o relacje księży z parafianami. Pandemia mocno zweryfikowała wszystkie relacje międzyludzkie. Mamy szczęście żyć w czasach, kiedy zamknięci w domach nie jesteśmy całkowicie odcięci od rodziny, przyjaciół czy współpracowników. Rozumiemy, że jest to kontakt w dużym stopniu ułomny, ale jednak go szukamy – jeśli na kimś naprawdę nam zależy i naprawdę chcemy być blisko. Tegoroczna kolęda i to, w jaki sposób uda się ją przeprowadzić, może być swego rodzaju miernikiem żywotności relacji w parafii. Tam, gdzie ta relacja jest, gdzie ludzie się lubią i szanują, będą chcieli się spotkać choćby w ograniczonej formie. Tam, gdzie między księdzem a wiernymi nie ma zaufania, ludzie po prostu nie włączą komputerów ani nie przyjdą na Mszę. Warto jest tu nie obrażać się ani nie usprawiedliwiać, ale patrzeć na to uczciwie i potraktować jako diagnozę: bo tylko dobrze postawiona diagnoza umożliwi ewentualne leczenie. 

Pytanie o parafian
Drugie pytanie dotyczy relacji między parafianami. Pomysły na kolędowanie na zewnątrz, przed domami, są ciekawe, ale możliwe do zrealizowania wyłącznie na wsiach czy na osiedlach domów jednorodzinnych. Trudno sobie wyobrazić tę formę wizyty duszpasterskiej na blokowisku czy nawet w kamienicach. Trudno ją sobie wyobrazić dziś – jednak nieco starsi z nas pamiętają, jak wyglądały choćby peregrynacje Cudownego Obrazu, jak potrafiły gromadzić w jednym mieszkaniu sąsiadów z całego piętra. Teoretycznie możliwe przecież byłoby kolędowanie, w którym stolik z krzyżem i świecą wystawiają na ulicę mieszkańcy jednej kamienicy czy mieszkańcy konkretnej klatki w bloku. Wystarczyłoby też, żeby na zewnątrz było dwoje czy troje ich przedstawicieli, a reszta pozostawałaby w swoich oknach. Problem jednak polega na tym, że chyba nie stać nas już dzisiaj na takie wspólne gesty i manifestacje wiary. Na dodatek sąsiedzi dziś często już się nie znają – gdzież więc mówić o wspólnej modlitwie? To kolejne pytanie o to, kim dla siebie w jednej parafii jesteśmy: ważne pytanie do pokolędowej, pandemicznej diagnozy. 

Pytanie o przyszłość
Trzecie wreszcie pytanie dotyczy tego, po co nam w ogóle kolęda. Pandemia, która odebrała nam jej zwyczajną formę, zmusza nas do zmierzenia się z tym, z czym długo baliśmy się zmierzyć, żeby przypadkiem nie naruszyć i nie stracić utrwalonej formy. Teraz to pytanie możemy zadać bezpiecznie, bo utrwalone formy są w zawieszeniu, bo wybici zostaliśmy z kolędowej rutyny. Po co nam kolęda – to znaczy: co chcemy przez nią osiągnąć? Na czym naprawdę w tym spotkaniu nam zależy? Z czego jesteśmy gotowi zrezygnować, bo nam ciąży, żeby ocalać i rozwijać coś innego? Na ile gotowi jesteśmy naprawdę przeżywać rodzinę jako domowy Kościół? Odpowiedzi na te pytania żadną miarą nie są kwestionowaniem zasadności wizyty kolędowej w ogóle, ale dają nam szansę na znalezienie takiego jej modelu, który będzie dla obu stron bardziej naturalny i pozwalający na prawdziwe spotkanie. 
Można po tegorocznej kolędzie liczyć w parafii straty finansowe i luki w parafialnej kartotece – a można zobaczyć szansę na zmianę myślenia i na duszpasterskie nawrócenie. Nawet jeśli będzie to „tylko” nawrócenie z dobrego na jeszcze lepsze. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki