Logo Przewdonik Katolicki

Po kolędzie?

ks. Artur Stopka
fot. ROBERT STACHNIK/REPORTER/East News

Już drugi rok z rzędu w wielu polskich parafiach z powodu pandemii nie odbędzie się kolęda w tradycyjnej formie. Czy to zmierzch trwającej od wieków formy duszpasterstwa?

Gdy rok temu z powodu pandemii w polskich diecezjach odwoływano odwiedziny duszpasterskie w tradycyjnej formie „od drzwi do drzwi”, panowało przekonanie, że to sytuacja zupełnie wyjątkowa i jednorazowa. Sprawdziły się jednak przewidywania licznych ekspertów – COVID-19 nie ustąpił, pojawiły się kolejne mocno zaraźliwe warianty wirusa i nadeszły następne fale masowych zakażeń. Choć obostrzenia i ograniczenia wprowadzone przez państwo w związku z epidemią są aktualnie znacznie łagodniejsze niż w zeszłym roku, to jednak w wielu miejscach Polski kolęda znów stanęła pod znakiem zapytania.

Zaprosić w mniejszych grupach
13 grudnia poznańska kuria opublikowała komunikat zawierający aktualne wskazania związane z pandemią. W dokumencie podpisanym przez biskupa pomocniczego Szymona Stułkowskiego znalazł się spory punkt poświęcony wizycie duszpasterskiej. Stwierdza on przede wszystkim: „W najbliższym roku w Archidiecezji Poznańskiej nie będzie wizyty kolędowej w tradycyjnej formie”. Zaleca, aby zamiast odwiedzin duszpasterzy w domach zaprosić mieszkańców do kościoła w mniejszych grupach na wieczorną Mszę św. w ich intencji.
Kurialny komunikat przynosi kilka szczegółowych wskazań, w jaki sposób powinna przebiegać ta „nietradycyjna” forma kolędy. Zgodnie z nimi, podczas Mszy św. należy wygłosić okolicznościową homilię oraz odmówić modlitwę błogosławieństwa nad zebranymi i pozostałymi w domach mieszkańcami, zwłaszcza chorymi. Trzeba też poświęcić wodę, którą wierni zabiorą do domów. Natomiast po liturgii powinny mieć miejsce kolędowanie oraz pogadanka, poruszająca m.in. bieżące kwestie parafialne. „Wskazane jest też rozdanie modlitwy do odmówienia w domach oraz książeczki kolędowej” – podpowiada kuria. Dodaje, że warto zachęcić wiernych, aby po powrocie do domów celebrowali „liturgię rodzinną”, odmawiając modlitwę, której tekst otrzymali w świątyni, oraz kropiąc mieszkanie wodą święconą.

Parafianie mają naturalne prawo
Podobne rozwiązanie zastosowano już rok temu w wielu polskich diecezjach. W miastach organizowano Msze św. np. dla mieszkańców kilku konkretnych ulic, w parafiach wiejskich zapraszano na Eucharystię wiernych z pojedynczych osiedli albo przysiółków. Frekwencja była różna. Różny był też odbiór takiej formy kolędy. Niejeden parafianin miał poczucie niedosytu. Czego brakowało? Bezpośredniego spotkania, bliskości, możliwości swobodnej rozmowy z księdzem. Zabrakło tego, co w „wizycie duszpasterskiej” fundamentalne – odwiedzin księdza w domach parafian, jego realnej obecności w miejscu ich codziennego życia.
Najwyraźniej tego rodzaju głosy dotarły do autorów wspomnianego wyżej komunikatu, ponieważ znalazło się w nim jeszcze jedno wskazanie. „Na wyraźne życzenie i zaproszenie rodzin można odwiedzić parafian z wizytą duszpasterską w miejscu ich zamieszkania, zachowując wszystkie restrykcje sanitarne”. Podobne rozwiązanie postanowiono w tym roku zastosować także w innych diecezjach w naszym kraju. Na przykład biskup elbląski Jacek Jezierski właśnie odwiedziny duszpasterskie „na wyraźne uprzednie zaproszenie” wskazał jako właściwe w czasie kolędy 2021/2022. W opublikowanych 14 grudnia wskazaniach stwierdził jednoznacznie, że parafianie mają naturalne prawo zrezygnować z kolędy, jeśli czują się zagrożeni zarażeniem.

Czy duszpasterz jest zaszczepiony
Według zasad obowiązujących w tym roku w diecezji elbląskiej, odwiedzający parafian ksiądz powinien zachować obowiązujące przepisy sanitarne (dystans, maseczka, dezynfekcja rąk), a wizyta powinna trwać maksymalnie 15 minut. To nie wszystko. Biskup Jezierski stwierdził, że przyjmujący księdza wierni mają prawo upewnić się, czy ich duszpasterz jest zaszczepiony, dlatego ksiądz powinien posiadać ze sobą paszport covidowy. Co więcej, mogą odmówić wpuszczenia do domu niezaszczepionego księdza. Aby sytuacja była jasna, biskup elbląski wytłumaczył księżom, że nieprzyjęcie wizyty kolędowej w czasie pandemii nie może być rozumiane jako zrywanie więzi z parafią oraz jej duszpasterzami.
Powyższe dwa rozwiązania (Msze św. dla konkretnych grup parafian lub odwiedziny w domach wyłącznie na zaproszenie) znajdą w tym roku zastosowanie w wielu miejscach w Polsce. W części diecezji decyzję o wyborze jednego z nich lub zastosowaniu łącznym biskupi pozostawili proboszczom. Z analizy ogłoszeń parafialnych wynika, że możliwe są bardzo różne podejścia. Na przykład w jednej z parafii archidiecezji łódzkiej zamiast zapraszać księdza do domu wierni, którzy wolą, aby ich w tym roku nie odwiedzać z powodu epidemii, proszeni są o wcześniejsze poinformowanie proboszcza telefonicznie, mailowo lub osobiście w kancelarii.

Nie brakowało krytycznych głosów
Już wiele lat przed wybuchem pandemii w Polsce toczyła się dyskusja na temat kolędowych odwiedzin duszpasterskich. Nie brakowało krytycznych głosów nie tylko ze strony świeckich, ale również niektórych duchownych. Narzekano na „hurtowość”, pośpiech, sztywną atmosferę, zdawkowość rozmów. Niektórzy przewidywali, a nawet wprost proponowali, rezygnację z tej formy duszpasterskiej.
Czy pandemia jest sygnałem, że oto obserwujemy przyspieszony zmierzch powszechnej „kolędy”, takiej „od drzwi do drzwi”. Takiej nie na uprzednie indywidualne zaproszenie? Takiej, w czasie której parafianie wyczekują księdza i sprawdzają, jak jest jeszcze daleko od ich domostwa, aby nastawić kawę. Ale także takiej, podczas której zaskoczeni mieszkańcy w dresach i przy pożyczonym krzyżu na stole pytają pracującego od czterech lat wikarego „A ksiądz to chyba nowy?” albo nie rozpoznają stojącego w ich drzwiach proboszcza.
Wie, że jest mile widziany
Nie jest tajemnicą, że są w Polsce parafie, w których od lat odwiedziny kolędowe odbywają się wyłącznie na wcześniejsze zaproszenie. Ksiądz nie dowiaduje się, czy zostanie wpuszczony do mieszkania, dopiero stając pod drzwiami. Wie, że jest mile widzianym gościem. Atmosfera takich spotkań z pewnością jest inna niż tych, do których doszło, bo „ksiądz chodzi” i w dodatku odhacza w kartotece, kto go wpuścił, a kto nie. Wciąż przecież nierzadkie jest przekonanie, że wpuszczenie kolędy to jeden z warunków katolickiego pogrzebu. Że można cały rok nie pojawiać się w kościele, wystarczy wpuścić kolędę...
Istnieje możliwość, że długofalowym skutkiem pandemii będzie powszechne zredukowanie odwiedzin duszpasterskich tylko do „uprzednich zaproszeń”, dokonywanych na przykład przez odpowiedni formularz na stronie parafialnej. Wykluczyć tego nie można. Mimo zniesienia dyspens od obowiązku uczestnictwa w niedzielnej Mszy św. frekwencja w wielu parafiach nie wróciła wciąż do stanu sprzed epidemii. Sporo polskich katolików nabrało przekonania, że obejrzenie transmisji Eucharystii w telewizji lub internecie jest równoznaczne z osobistym udziałem w kościele. Ludzie łatwo się przyzwyczajają do mniej wymagających rozwiązań. A i część duchownych woli odwiedzić tylko tych, którzy powitają ich ze szczerą życzliwością, tych zaangażowanych w życie parafii.

Ocalić to, co najistotniejsze
W pewnej wiejskiej parafii w diecezji włocławskiej kolęda odbyła się nie zimą, ale w maju. Nie na indywidualne zaproszenie, lecz zgodnie z wcześniej ogłoszonym planem. Dostępne w mediach społecznościowych zdjęcia pokazują, że parafianie przyjmowali proboszcza w ogródkach i na gankach. Widać, że ze spotkania cieszyli się i oni, i ksiądz. A niezwykłe okoliczności (w tym brak choinki i „bożonarodzeniowej” atmosfery) raczej pomagały, niż przeszkadzały w owocnym przeżyciu spotkania.
To jasne, że trudno takie rozwiązanie zastosować w wielkomiejskim blokowisku. Warto jednak w myśleniu o odwiedzinach duszpasterskich wyjść poza utarte schematy, aby ocalić to, co w nich najistotniejsze – spotkanie, bliskość, wspólną modlitwę z kapłanem w rodzinnym gronie, rozmowę.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki