Logo Przewdonik Katolicki

Rozliczanie z przeszłością

Monika Białkowska
fot. Thomas-Vitali /Unsplash

Blisko tysiąc ofiar: o tylu na razie mówią kościelne kwerendy. W sprawie pedofilii Kościół w Polsce podejmuje zdecydowane działania – i wciąż jeszcze wiele ma do zrobienia.

Od 1 lipca 2018 r. do 31 grudnia
2020 r. w Kościele w Polsce przyjęto 368 zgłoszeń dotyczących nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych wobec osób małoletnich. Zgłoszenia te dotyczą przestępstw z lat 1958–2020. 

Dane 2020
Spośród wszystkich tych zgłoszeń 144 zarzuty potwierdzono lub uwiarygodniono. 186 jest jeszcze w trakcie badania. 38 uznano za niewiarygodne albo zarzuty odrzucono. 
Połowa z wniesionych zgłoszeń dotyczy dzieci poniżej 15. roku życia (czyn kwalifikowany jako przestępstwo również w prawie świeckim), połowa – małoletnich powyżej 15. roku (czyn, który karany jest wyłącznie w prawie kanonicznym, w prawie świeckim nie uchodzi za przestępstwo). Połowa zgłoszeń dotyczy chłopców, połowa dziewczynek. Spośród tych, których przynależność w Kościele została zidentyfikowana, największą grupę stanowią ministranci (28 proc.), przygotowujący się do przyjęcia sakramentów (19 proc.) albo członkowie ruchów i duszpasterstw (17 proc.). Najmniej zgłoszeń dotyczyło uczestników pielgrzymek (3  proc.), wakacyjnych wyjazdów (2 proc.) i bielanek (1 proc.). 
Zgłaszane od lipca 2018 r. przypadki nadużyć seksualnych nie pochodzą przede wszystkim z dalekiej przeszłości, ale z ostatnich lat. Z okresu do lat 70. zgłoszone zostały po 1–2 przypadki rocznie. Z lat 80. i 90. po 5–12 przypadków rocznie. Ale już z roku 2018 napłynęły zgłoszenia aż 36 przypadków, z roku 2019 – 21 zgłoszeń. 
W 144 przypadkach wykorzystywanie trwało do jednego roku, ale aż w 14 przypadkach dziesięć lat albo dłużej. 
Analiza momentu, kiedy zgłoszenia następowały – gdy osoby pokrzywdzone decydowały się powiedzieć o swojej krzywdzie – wykazuje pewne fale wznoszące w maju 2019 r., w czerwcu 2020 i w październiku 2019. Dwie pierwsze skojarzyć można chyba dość naturalnie z kolejnymi filmami braci Sekielskich, z czego pierwsza jest tu wyraźnie największa (38 zgłoszeń w ciągu miesiąca). Kolejne fale to 17 zgłoszeń miesięcznie. Można pokusić się o stwierdzenie, że ta ostatnia wywołana była napięciem również wokół Kościoła przy okazji październikowych strajków kobiet. 
Ze wszystkich zgłoszonych od lipca 2018 r spraw 85 proc. skierowano do jurysdykcji świeckiej, zgodnie z obowiązkiem, jaki nakłada na biskupów okólnik Kongregacji Nauki Wiary z 2011 r.
Pozostałe 15 proc., które nie zostało zgłoszone, to albo sprawy, które do prokuratury zgłoszone zostały wcześniej, albo sprawcy czynów już nie żyją. 

Dane zebrane
Zestawmy te dane z wynikami poprzedniej kwerendy na ten temat. Przypomnijmy, dotyczyła ona spraw zgłoszonych od roku 1990 do 30 czerwca 2018. Mieliśmy wtedy do czynienia z 382 przypadkami, w tym 198 poniżej 15. roku życia i 184  powyżej tego wieku. To liczby dotyczące zgłoszeń – nie liczba ofiar. Liczba ofiar podana w raporcie z 2018 r. jest inna: 345 pokrzywdzonych dzieci i 280 pokrzywdzonych małoletnich powyżej 15. roku życia. Nowy raport wprost liczby pokrzywdzonych nie podaje. Jeśli czytać ją z zestawienia ich wieku i płci, otrzymujemy liczbę 
347 osób. Gdyby zatem zebrać dane z obu raportów, otrzymujemy informację, że dziś w Kościele w Polsce wiemy 
o 972 osobach, które mogły być pokrzywdzone przez księży pedofilów w latach 1958–2020 – z małym marginesem na zdarzenia niepotwierdzone oraz na niedokładność danych z drugiego raportu (teoretycznie w kwerendzie mogły się pojawić zapisy o ofiarach bez podania ich wieku i płci, wtedy nie zostały one ujęte w wyliczeniu ofiar). 
Wprawdzie najnowsza kwerenda pokazuje liczebną równowagę między pokrzywdzonymi dziewczynkami i chłopcami, to zestawienie wszystkich danych z obu badań wskazuje nadal na przewagę chłopców (55,5 proc. wobec 45,5 proc.). Przypomnijmy, że zbieranie zgłoszeń miało miejsce w diecezjach i zakonach męskich, stąd mowa o sprawcach, którymi są wyłącznie mężczyźni.

Kościół zgłasza
Co w nowej kwerendzie napawa optymizmem? Przede wszystkim wyraźna zmiana w trzymaniu się obowiązujących procedur i w zgłaszaniu przypadków nadużyć seksualnych do prokuratury. Przypomnijmy – obecnie z kwerendy wynika, że zgłaszane są wszystkie, które być powinny, w 2018 r. zgłaszanych było jedynie 44 proc. 
Oczywiście wziąć tu należy poprawkę na fakt, że starsze sprawy zgłaszane będą rzadziej (sprawcy częściej nie żyją), oraz na niedoskonałość narzędzia, jakim jest kwerenda. Wszystkie dane zebrane są na podstawie ankiet, kierowanych do poszczególnych kurii biskupich, i są to wyłącznie dane statystyczne, bez nazwisk i dokumentacji spraw. Teoretycznie więc byłoby możliwe niewpisanie do ankiety przypadku, który ktoś zechciałby ukryć. Mimo wszystko można jednak przypuszczać, że świadomość poszczególnych kurii oraz rzetelność w relacji ze świecką jurysdykcją znacząco wzrosły. 

Potrzeba profilaktyki
Co w kwerendzie na pewno optymistyczne nie jest? Niepokój powinna budzić wysoka liczba przypadków z ostatnich lat. Jeśli oskarżenia te zostaną potwierdzone, będzie to oznaczało, że ani świadomość przestępstwa, ani strach nie spełniają funkcji powstrzymującej przed jego popełnieniem. Trudno bowiem przypuszczać, żeby ksiądz dopuszczający się pedofilii w roku 2018 czy 2019 robił to nieświadomy grożących mu konsekwencji, bez świadomości, jak bardzo społeczeństwo zrobiło się wrażliwe i czujne w tych kwestiach. Oznacza to również – co zauważał na konferencji prezentującej wyniki kwerendy o. Adam Żak z Centrum Ochrony Dziecka – że szczególną wagę trzeba zacząć przykładać do wczesnej profilaktyki zachowań pedofilskich. 
Oczywiście tu również pod uwagę trzeba wziąć fakt, że wyraźna „górka” na wykresie liczby zgłoszeń z ostatnich lat może wynikać z małej liczby zgłoszeń z lat wcześniejszych. Wielu pokrzywdzonych przez księży w latach 70. czy 80. może wychodzić z założenia, że skoro ich oprawca nie żyje, nie ma sensu zgłaszanie sprawy – dlatego w statystykach tych przypadków mamy mało. Nie zmienia to jednak tego, że liczba 36 zgłoszeń w 2018 r. jest dramatycznie wysoka, nie powinna się zdarzyć i jest argumentem za bardzo intensywną profilaktyką: już na poziomie rekrutacji do seminarium i na wszystkich kolejnych etapach formacji. Zadowoleni nie mamy prawa być tak długo, aż liczba skrzywdzonych osób nie będzie równa zeru. 

Słabość badania
Co w kwerendzie budzi wątpliwości? Pierwsza wątpliwość wynika z przyjętych narzędzi badania i prezentowania wyników badania. Z części o zastosowanych procedurach wobec oskarżonych księży nie sposób wywnioskować, jak to rzeczywiście wyglądało. Sankcje odsunięcia od pełnienia posługi na czas badania zarzutów (46 proc.), odsunięcia od kontaktów z dziećmi (36 proc.), nakazu przebywania w określonym miejscu (37 proc.) traktowane są rozdzielnie, nie dają więc odpowiedzi na pytanie, ilu księży oskarżonych o pedofilię nadal mogło mieć dostęp do dzieci. Wiemy, że w 11 proc. przypadkach zarzutów ksiądz nie został odsunięty od wykonywania posługi: tu również nie otrzymujemy jasnej odpowiedzi, czy stało się to na skutek czyjegoś zaniedbania, czy dotyczy tych, których zarzuty uznano za niewiarygodne, czy księża już w tym czasie kontaktu z dziećmi nie mieli (emerytura, choroba), czy nie żyli. 
Oczywiście nie można wysnuć wniosku, że którykolwiek z biskupów dopuścił się tego zaniedbania: jest to problem narzędzia badawczego lub sposobu prezentacji wyników kwerendy, które nie dały nam odpowiedzi na zadawane sobie pytania. Jak zaznaczali sami prezentujący wyniki, sama statystyka to za mało, potrzebne będą tu również badania jakościowe. 

Język przepraszania
W porównaniu z poprzednią kwerendą i pamiętną konferencją, na której prezentowano jej wyniki, mamy bez wątpienia do czynienia z ogromnym skokiem jakościowym. Nie było tym razem mowy o tym, że problem dotyczy całego świata, a nie tylko Kościoła, nie było o miłosierdziu okazywanym sprawcom, nie było o seksualizacji dzieci ani o tym, że hasło „zero tolerancji” jest hasłem totalitarnym. Abp Wojciech Polak, delegat KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży, mówił: – Dane statystyczne to suche liczby, które nie są w stanie wyrazić cierpienia pojedynczych osób. Zdajemy sobie sprawę, że wciąż nie wszyscy zdecydowali się opowiedzieć o swojej krzywdzie i dokonać zgłoszenia. Jesteśmy wdzięczni i wyrażamy szacunek dla tych, którzy zdecydowali się opowiedzieć o tej swojej krzywdzie, ujawniając swoje traumatyczne historie, często dopiero po latach. Dla wielu jest to powrót do bolącej rany zadanej często wiele dekad temu. Bardzo im za to dziękujemy, że w ten sposób pomagają w prawdziwym oczyszczeniu Kościoła. Wobec osób skrzywdzonych odczuwamy wielki wstyd, ogromny ból i współczucie. Abp Stanisław Gądecki podczas aktu odnowienia poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Jezusa powiedział: „Przepraszamy za grzechy wykorzystywania seksualnego małoletnich, popełnione zwłaszcza przez niektórych duchownych i związany z tym grzech zaniedbania ich przełożonych”. Chciałbym dzisiaj, w nawiązaniu do tych słów, jako delegat KEP
ds. ochrony dzieci i młodzieży, zwrócić się do osób skrzywdzonych i do wszystkich zgorszonych złem w Kościele, jeszcze raz prosząc o przebaczenie. 
Abp Polak podziękował również tym, którzy przyjmują i wysłuchują skrzywdzonych, wszystkim zaangażowanym w profilaktykę i prewencję, organom ścigania, dziennikarzom. 

Język obronny
Jeśli coś w konferencji uderzało negatywnie, to mówienie o „historycznych przypadkach” – kiedy jest mowa o wydarzeniach z dalekiej przeszłości, ale dotyczących przecież żyjących i nadal cierpiących ludzi. Niezbyt szczęśliwe wydaje się też konsekwentne trzymanie się zbitki słownej „pokrzywdzeni przez niektórych ludzi Kościoła” – z akcentem na „niektórych”. Przy całym zrozumieniu sensu tego wyrażenia (wszak pedofile to naprawdę jest bardzo mała część księży), to w ogólnym odbiorze czyta się to jako odsunięcie winy od siebie i budowanie wewnętrznego dystansu do sprawców, za których winy my dziś musimy płacić. Prawdziwe rozliczenie z winami z przeszłości będzie się mogło skończyć dopiero wtedy, kiedy przyjmiemy, że wszyscy w pewien sposób jesteśmy winni, nawet nieświadomie tworząc system, który przestępstwa i ich ukrywanie umożliwiał. Kiedy Kain pytał „Czyż jestem stróżem swojego brata?”, Bóg nie poczytał mu tego za zasługę ani nie usprawiedliwił go.
 
Tylko mężczyźni?
Ostatnią wreszcie wątpliwość rodzi fakt skupienia się w badaniu wyłącznie na księżach i zakonnikach. Zupełnie pominięte zostały tu siostry zakonne i świeccy pracownicy instytucji Kościoła – w tym prowadzonych przez zgromadzenia szkół, szpitali i innych ośrodków. Prawo kanoniczne będzie dopiero w tym względzie obowiązywać, dotąd byli wyłączeni spod jego sankcji. Można ufać, że kolejne kwerendy również i o nich zapytają. 
Jednak list apostolski Vos estis lux mundi dotyczy „zawiadomień odnoszących się do duchownych lub członków instytutów życia konsekrowanego czy stowarzyszeń życia apostolskiego”. Tak jak w przypadku duchownych jest oczywiste, że mówi się o mężczyznach – tak w instytutach życia konsekrowanego czy stowarzyszeniach życia apostolskiego żyją również kobiety. Różne badania wskazują, że pedofilia może dotyczyć od 0,5 proc. do 1,5 proc. kobiet – seksuolodzy mówią, że kobiety są sprawcami 15 proc. wszystkich aktów pedofilskich. Dla rzetelności badań i wiarygodności w prawdziwym wychodzeniu ku słuchaniu skrzywdzonych również o tym trzeba zacząć mówić i również o to zacząć zadawać pytania: nawet gdyby odpowiedź żeńskich zgromadzeń miała przynieść informację, że takie przypadki nigdy w Polsce nie miały miejsca. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki