Logo Przewdonik Katolicki

W Polsce wszystko staje się awanturą

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Jan Paweł II nie powinien być do tej bitwy używany. Nie powinien się stawać zakładnikiem w podobnej walce

Zmiana w liście lektur szkolnych, dokonywana przez ministra edukacji Przemysława Czarnka, to naturalnie materia na kolejną bezmyślną, pełną inwektyw i głupich uogólnień awanturę. W Polsce wszystko staje się taką awanturą. Nie dziwimy się temu nawet specjalnie. 
Mamy odrobinę groteski. Kiedy do kanonu wpisywano kilka lat temu wiersze Marcina Świetlickiego, ten ekscentryk ogłaszał, że sobie tego nie życzy. Bo lektury zabijają literaturę. W podtekście było coś więcej: Nie chcę być tworzywem dla złego PiS. Teraz Czarnek położył kres mękom Świetlickiego, usuwając z listy jego twórczość. I naturalnie przyjaciele poety protestują.
Ale powiedzmy szczerze, najistotniejsze jest wprowadzenie do kanonu kilku utworów Jana Pawła II (lub związanych z papieżem). Czarnek zapowiadał to wtedy, gdy na ulicach szalały radykalne kobiety. 
Sympatyzuję z wiarą polityków obecnego obozu rządzącego, że sam kanon ma znaczenie. Że warto wymagać poznawania rzeczy trudnych, niedzisiejszych, pokazujących sposób myślenia ludzi dawniejszych. Utworów traktujących o wartościach. Śmiałem się, kiedy „Gazeta Wyborcza”  współczuła współczesnym uczniom, że po reformie minister Zalewskiej będą musieli przeczytać po osiem książek rocznie.
Zarazem wierzę, że na tej liście przeszłość, tradycja powinny się harmonijnie uzupełniać ze współczesnością, z książkami, które pomagają zrozumieć świat dzisiejszy. Jeśli tradycji było za mało, trzeba było zwiększać jej dawki właśnie podczas pisania szkolnych programów związanych z reformą – kilka lat temu. Powtarzam: jeśli, bo te listy wydawały mi się względnie zrównoważone.
Dziś dopisywanie robi wrażenie spóźnionej akcji związanej z konkretną bitwą. Sygnał dotyczący Jana Pawła II jest szczególnie niezręczny. Można go opisać tak: nie słuchają się Kościoła, to my zwiększymy dawkę propagandy. Papież Wojtyła nie powinien być do tego używany. Nie powinien się stawać zakładnikiem w podobnej walce. To błąd.
Błąd i zresztą, co akurat pojawia się w dziesiątkach memów, recepta na dodatkowe obrzydzenie papieża Jana Pawła II i jego twórczości. Zwłaszcza że dorzucono go sporo – i w podstawówce, i w liceum – chociaż niektóre teksty są nieobowiązkowe albo obecne tylko w rozszerzonych programach języka polskiego. Jakaś forma rozmowy o Janie Pawle II w szkole, przy rozmiarach jego zniesławiania i odrzucania, może i była potrzebna. Ale po pierwsze, nadgorliwość działa na odwrót – trzeba było dawkować i unikać politycznej ostentacji. A poza tym jest jeszcze dodatkowe pytanie: co z tym zrobią nauczyciele. Daleko nie zawsze podzielający intencje obecnego rządu.
To samo można by powiedzieć o innych decyzjach. Jestem wielbicielem pisarstwa Zofii Kossak-Szczuckiej, ale mam wątpliwości, czy akurat to, co z jej twórczości dorzuca się do kanonu, nie zrazi swoją staroświecką formą i egzotyczną dla współczesnego młodego Polaka tematyką. Kiedy z kolei wylatuje Stowarzyszenie umarłych poetów Nancy Kleinbaum czy Mała apokalipsa Tadeusza Konwickiego, łatwo przedstawić te zmiany jako ideologiczne. Nawet jeśli w całości takimi nie są. Dochodzi przecież kilka dobrych, ciekawych pozycji, wystarczy wczytać się w te zmiany. 
Wiemy jednak, że każdy zobaczy w nich, co zechce. Ja boję się zwłaszcza jednego. Kiedy prawica przegra (o ile przegra) kolejne wybory, nowa władza może wziąć odwet na tytułach ważnych dla polskiej tożsamości, bo uzna je za… „pisowskie”. To będzie akt barbarzyństwa, ale trochę sprowokowany przez obecną nadgorliwość resortu ministra Czarnka. Trudno nie myśleć o tym z lękiem. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki