Logo Przewdonik Katolicki

Takie wypowiedzi drażnią, mnie także

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Wiara Czarnka, że pohukiwaniem zawróci kobiety do starych czasów, jest i nieestetyczna, i zawodna

Bo to złe kobiety są” – takim nawiązaniem do powiedzonka z Psów Władysława Pasikowskiego zatytułowała blogerka Kataryna(Katarzyna Sadło) swój felieton w „Plusie Minusie". Trwa sezon na wyszukiwanie wystąpień nowego ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Kataryna wykpiła jedno z nich.
– Co zrobić, żeby uderzyć w rodzinę? – pytał Czarnek na KUL i sam sobie odpowiadał: Uderzyć w kobietę, powiedzieć: jesteś taka sama jak chłop. „Idź i pracuj, jeździj na traktorze, na kombajnie, ucz się, rób karierę. (…). Prowadzi to do konsekwencji tragicznych. Pierwsze dziecko rodzi się nie w wieku 20–25 lat, tylko w wieku 30 lat. Jak się pierwsze dziecko rodzi w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić? To są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez Pana Boga powołana”. 
Przyszły minister ludzi sprowadzających kobiety „na złą drogę” nazwał neomarksistami. Takie wypowiedzi drażnią, bo są sprzeczne z duchem czasów, kiedy kobietę zachęca się do samorealizacji. Drażnią także mnie, bo nie uważam wczesnego zapędzania kobiet wyłącznie do kojca z napisem „rodzina” za społeczny ideał. Sprawa nie jest wszakże jednoznaczna.
Zareagował mocno, często przeze mnie ostatnio przywoływany, Tomasz Terlikowski. Z kolei wielką tyradą przeciw mężczyznom. To ich egoizm ma być powodem braku decyzji o zakładaniu rodziny i posiadaniu dzieci. Na dokładkę faceci mają być zakompleksieni, gorzej wykształceni od kobiet, więc niezdolni do partnerstwa.
Jeśli w enuncjacjach Czarnka kryją się uproszczenia, to w kontrze Terlikowskiego – także. Ci wyklinani faceci bywają nieodpowiedzialni. Nie należy zapominać o ich współwinie za wiele złych zjawisk, z aborcją włącznie. Ale w dobie ekspansji feminizmu stali się pochyłym drzewem. To daleka od prawicy psycholog doktor Zofia Milska-Wrzosińska pisała kilka lat temu ciekawie o fenomenie mężczyzn, od których żąda się dwóch sprzecznych rzeczy: bycia nadal główną ostoją rodziny (także materialną) i pełnego szanowania aspiracji partnerki. To często stwarza obciążenia nie do wytrzymania.
Zamiast szukać winnych, warto poddać nowy model obyczajowości spokojnej wiwisekcji. Kiedy mówi się o przyczynach kulturowych spadania dzietności, odzywa się chór kładących nacisk na warunki materialne – Kataryna robi to także. Polki na oferującym bogatszy socjal Zachodzie rodziły istotnie trochę chętniej. Ale ten bogaty Zachód też przecież przeżywa kryzys demograficzny i cierpi na rozpad rodziny. A kilkadziesiąt lat temu polskie rodziny, znacznie biedniejsze od dzisiejszych, nie miały problemów w dzietnością.
Wiara Czarnka, że pohukiwaniem zawróci kobiety do starych czasów, jest i nieestetyczna, i zawodna. Ale receptą nie jest tak lubiane przez feministki obwinianie „zakompleksionych facetów” ani koncentrowanie się wyłącznie na przyczynach materialnych. A co jest? Nie wymyślę na poczekaniu patentu na system, gdzie na wszystkie ścieżki będzie można wejść w tej samej chwili równocześnie i gdzie wszyscy będą zadowoleni. Kulturowe wzorce mają tu znaczenie, co nie musi oznaczać propagowania wzorca kobiety zamykanej w kuchni.
Moim prywatnym wzorcem jest znana aktorka, która po urodzeniu czwórki dzieci chwilowo nie występowała, a którą na dokładkę porzucił sławniejszy mąż. Dziś jest znów na scenie i w filmach, to swoista nagroda. Oczywiście nie każda kariera może tak wyglądać, nie każdy może wrócić. Nie ma uniwersalnego wzorca. Obie strony muszą się też naginać: kobiety i mężczyźni. Byle nikt ich nie naginał w imię ideologii, Czarnkowej lub feministycznej.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki