Dlaczego w Polsce mamy taki problem z dzietnością i demografią?
– Problem mamy nie tylko w Polsce. Generalnie jako ludzkość jesteśmy dopiero na początku drogi zastanawiania się nad poprawianiem dzietności społeczeństw i w ogóle znaczeniem równowagi demograficznej. Tak naprawdę ta poważna refleksja zaczęła w społeczeństwach zachodnich występować dopiero na początku XXI w., podczas gdy np. kwestie gospodarcze czy inne ważne problemy społeczne zaczęły być zauważane i doceniane o wiele wcześniej. Z polityką sprzyjającą dzietności utożsamiano dotychczas tzw. politykę rodzinną.
A to nie to samo?
– Polityka rodzinna ogranicza się jedynie do zapewnienia urlopów macierzyńskich czy wychowawczych, zasiłków macierzyńskich czy ułatwień łączenia opieki nad dzieckiem z pracą. Tymczasem już wiadomo, że polityka sprzyjająca dzietności wymaga refleksji i działań o wiele bardziej kompleksowych niż te czysto administracyjne. Łączy się przecież z zagadnieniami takimi jak tworzenie związków, przemiany społeczne, mieszkalnictwo. Wszystko to dokładnie wyjaśniam w swojej książce.
Czyli jako rozwinięte społeczeństwo Zachodu nie jesteśmy skazani na problemy z demografią?
– Nie, wprost przeciwnie! Ten rozwój i dobrobyt mogą nam sprzyjać ponieważ dają nam szereg możliwości. Dzieci w społeczeństwach zachodnich rodzą się według innego wzorca – jeśli można tak powiedzieć – niż dzieci w krajach ubogich. Są bardziej planowane. Dlatego za wyborem powiększania rodziny stoją różne uwarunkowania, a wstrzymują go różne bariery. Jedne poważne i złożone, inne nieco prostsze.
W swojej książce wymienia Pan te bariery po kolei. Jaka przeszkoda jest w Polsce najtrudniejsza i największa, jeśli chodzi o poprawę naszej sytuacji demograficznej?
– Na pierwszym miejscu wymieniłbym tu nierównowagę w wykształceniu mężczyzn i kobiet w Polsce, a co za tym idzie – nierównowagę statusów społecznych między płciami. Dla kobiety przy wyborze przyszłego partnera do zakładania rodziny najważniejszy jest jego podobny lub wyższy status społeczny. I wcale nie chodzi tu tylko o kwestie materialne, ale też środowiskowe: podobne zainteresowania, podobnie ukształtowane poglądy, podobne społeczności, w których się obracają itd. Tymczasem w polskim systemie edukacji chłopcy mają trudniej niż dziewczynki, przez co w dorosłości rzadziej osiągają podobne wykształcenie jak kobiety. To zaś sprawia, że coraz więcej osób w wieku najlepszym na zakładanie rodziny i rodzenie pierwszego dziecka nie może sobie znaleźć odpowiedniego partnera. Singlami jest nawet 40 proc. Polaków w wieku 20–39 lat.
Rzeczywiście, bariera wydawałoby się nie do pokonania!
– A to nieprawda, choć faktycznie przełamanie jej wymaga od państwa czy różnych instytucji działań długofalowych i wielopłaszczyznowych, wliczając w to np. przebudowę systemu edukacji przez lepszą podaż kierunków technicznych do studiowania, które chętniej wybierają mężczyźni i które zapewniają stosunkowo wyższe dochody, co wpływa pozytywnie na ich status. Ale to nie wszystko. Na rezygnację z zakładania rodziny przez większą liczbę osób mają wpływ także takie procesy jak sekularyzacja.
Sekularyzacja?!
– Owszem. Badania pokazują, że rodzinę chętniej i szybciej chcą zakładać osoby głęboko wierzące. Wynika to zarówno z ich poglądów, dostrzegania większej wartości posiadania dzieci, jak i głębszych więzi rodzinnych oraz odziedziczonych wzorców zachowań, np. przywiązania do dużej rodziny.
Faktycznie, sama widzę, że osoby pochodzące z rodzin wielodzietnych chętniej same tworzą takie rodziny. A inne bariery?
– Jest ich sporo, ale nie są tak złożone jak wspomniana bariera – nazwijmy ją – społeczno-edukacyjna. Dalej wymieniam takie jak problemy ze znalezieniem stabilnego zatrudnienia, które mają młodzi ludzie, problemy z zakupem mieszkania, szczególnie z wzięciem kredytu na jego zakup; problemy z brakiem elastyczności rynku pracy w Polsce, którego szczególną bolączką jest bardzo niska dostępność pracy na część etatu. To nie pozwala młodym rodzicom, szczególnie matkom, na łatwiejsze łączenie opieki nad dzieckiem z pracą. Mamy jedne z najmniej elastycznych systemów zatrudnienia w Europie!
To brzmi, jakby wynikało z pewnych konkretnych potrzeb...
– Oczywiście! Badania pokazują, że aby zdecydować się na przyjęcie na świat dziecka, potrzebujemy przede wszystkim pewnej stabilności, pewności, że sobie w nowej i trudnej roli poradzimy. Tymczasem w młodości o taką stabilność jest dziś trudno. Młodzi zatrudniani są na umowach na czas określony albo na cywilnoprawnych, niedających żadnych zabezpieczeń, że za kilka miesięcy wciąż będą mieli dochody; mają problem z wynajęciem lub zakupem odpowiedniego mieszkania – a nie chcą zakładać rodziny w domu rodziców; nie mają pewności, że będą mogli wrócić na rynek pracy albo że pogodzą pracę z opieką nad dzieckiem.
Ale przecież są urlopy macierzyńskie, ojcowskie oraz program 800 plus…
– Dobrze, że są i one ułatwiają, ale nie rozwiązują przecież wszystkich problemów. No i problemy zdrowotne.
To znaczy?
– Nietrudno zauważyć, że przesuwanie decyzji o założeniu rodziny w czasie do momentu uzyskania stałej pracy czy własnego mieszkania nie sprzyja poczęciu: im starsi ludzie, tym trudniej zajść w ciążę i tym trudniej później zdecydować się na urodzenie kolejnych dzieci. Wymieniam tu także problemy wynikające z nadmiernego używania elektroniki: uzależnienia od gier, smartfonów, filmów. To często bardzo utrudnia budowanie dobrych więzi, dobrych związków i co za tym idzie – zakładanie rodzin.
Z Pana książki jednak wynika, że nie są to problemy nierozwiązywalne.
– Wymieniając te potrzeby czy bariery stojące na przeszkodzie do odbudowania w Polsce dzietności, starałem się uporządkować je tak, by kierunki działań nasuwały się intuicyjnie, ale nie wskazywałem konkretnych instrumentów, bo na poszczególne wyzwania odpowiedzieć można na wiele różnych sposobów. Ale wprowadzenie możliwości elastycznego wymiaru czasu pracy, ułatwienia kredytowe czy zadbanie o lepszy dostęp mężczyzn do interesującej ich edukacji – to wszystko są kierunki realne i wykonalne. Rzecz jasna, trudniej przebudowuje się system edukacyjny czy znajduje rozwiązania na wyzwania socjologiczne współczesności, ale warto od czegoś zacząć. To wszystko jest w zasięgu polityk publicznych.
---
Mateusz Łakomy
Konsultant i menedżer z dziedziny strategii; ekspert ds. demografii; były prezes zarządu fundacji Narodowe Centrum Rozwoju Demograficznego oraz przewodniczący Komisji Spraw Narodowościowych i Demograficznych, a także członek zarządu Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego
---
Demografia jest przyszłością.
Czy Polska ma szansę odwrócić negatywne trendy?
Mateusz Łakomy
Wydawnictwo Prześwity 2024