Logo Przewdonik Katolicki

Zwarty krok hejterów

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

Trudno nadążyć. Zdawało się, że kampania będzie się obracać wokół „środkowego palca posłanki Lichockiej”. Opowiadałem o tym zjawisku przez tygodniem. Tymczasem od dwóch dni (piszę w nocy z niedzieli 23 lutego na poniedziałek 24 lutego) toczy się wokół pytania o tajemnicze zajście w Milanówku.

Czy szefowa kampanii Andrzeja Dudy mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło pogryzła obywatela Milanówka, bo ją zaatakował i dusił. Czy dlatego, że reagował na roznoszenie przez nią ulotek kampanijnych podczas ciszy wyborczej? Cała Polska czeka na tę odpowiedź. W chwili kiedy to piszę, „Gazeta Wyborcza”, od początku zaangażowana w temat, ma przedstawić nowe dowody.

Rozumiem, że kampania polega na prześwietlaniu życiorysów. Możliwe, że nie tylko kandydatów na prezydenta, ale i ich współpracowników. Andrzej Duda brał panią mecenas Turczynowicz na szefową kampanii w przekonaniu, że atrakcyjna prawniczka spoza głównego nurtu polityki będzie atutem. Co mu szkodzi to popsuć?
Zarazem pasja, wręcz obsesyjność, z jaką prowadzi się walkę wyborczą wokół takich tematów, to coś mimo wszystko niezwykłego. Przedstawiciele teoretycznych elit, dziennikarz Tomasz Lis, profesor prawa Wojciech Sadurski czy muzyk Zbigniew Hołdys zabawiają się wieszaniem niewybrednych memów, dowcipkowaniem na temat kobiety jako złego psa, który gryzie. Co ja mówię, że się zabawiają – oni w to wkładają całą swoją życiową energię. Zastęp hejterów maszeruje zwartym krokiem. Prawica próbuje odpłacać tym samym, jeden z dziennikarzy nazwał „Wyborczą” szmatą. Inni zaczęli pytać, czy opozycja nie wymachuje jak sztandarem „damskim bokserem”, choć tyle mówi o prawach kobiet. Padają najgrubsze słowa, najcięższe oskarżenia. A dobro publiczne, program, troska o Polskę? Nie zobaczysz jej zza mordobicia. Oczywiście jutro, pojutrze kolejny tego typu temat przysłoni ten. Możliwe, że zmusi się nawet panią mecenas do rezygnacji z udziału w kampanii.
Nienawiść jest obopólna. Ale mam wrażenie, że kręgi opozycyjne, sfrustrowane długotrwałym politycznym postem, przejęły w dziedzinie jej przeżywania i używania inicjatywę. Choć kiedyś to „dobra zmiana” zdawała się żywić krzesaniem głębokiej awersji wobec elit.
Rozstajemy się z jakimikolwiek skrupułami typowymi dla naszego kręgu kulturowego. „Kolejnego pisiora mniej, niech go robale zeżrą” – napisał pewien pan dyrektor pod wpisem na stronie TVN24 informującym o śmierci 29-letniego pisowskiego radnego z Gdańska, Dawida Krupeja. . „Dla was nie ma granic zbydlęcenia” – zauważył ktoś. „Nie ma, uczymy się od was chamy” – replikował techniczny dyrektor. Potem przeprosił, ogłosił, że ktoś przejął kontrolę nad jego kontem. Ale czy to szczere przeprosiny, czy reakcja na to, że napiętnowano go po nazwisku? Nie przeprosiły i nie tłumaczyły się inne osoby, które w tym samym miejscu wyrażały satysfakcję z powodu śmierci nieznanego im, młodego człowieka. Tylko dlatego, bo zajął się polityką po innej stronie niż oni.
Trwa wyścig o to, kto będzie bardziej nienawidził. I jak powiadam, w tej chwili opozycja jakby wysforowała się na pierwsze miejsce. Nawet zachęcanie kogoś, żeby coś z tym zrobił, o coś zaapelował, sens ma średni. Brak wspólnych dla wszystkich autorytetów. Nie sądzę, żeby np. Kościół był autorytetem dla pana Myszaka, owego dyrektora od robali żrących zmarłych.
Zastanawiam się, czy palma pierwszeństwa w nienawiści jest receptą na sukces? Czy też przeciwnie: wystraszy zwykłych Polaków i będzie zapowiedzią porażki. Okaże się całkiem niedługo. Mam nadzieję, że nie zaczniemy się zabijać.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki