Logo Przewdonik Katolicki

Zapraszam cię na swoją lekcję

Katarzyna Jarzembowska
fot. Archiwum prywatne

Przełom marca i kwietnia wstrząsnął każdą przestrzenią naszego życia. Komputer i telefon stały się wirtualnymi ścianami biur, sal konferencyjnych i wykładowych, ale też klas. Trzeba było zamienić kredę czy pisak na myszkę i kursor. Udało się?

Ernest Renan, francuski pisarz, filozof i badacz historii religii, zauważył już prawie dwa wieki temu, że „największy leniuch w podstawówce zna dziś prawdy, za które Archimedes oddałby życie”. Jakże powiększył się zasób wiadomości, które mamy na wyciągnięcie ręki. Jak bardzo różnią się zajęcia we współczesnej szkole od tych, które prowadzono jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Niezależnie od wprowadzanych – w sposób mniej lub bardziej udany (choć raczej mniej) – reform, w polskiej szkole dokonują się rewolucje. A pandemia troszkę je przyspieszyła i nagłośniła. I dobrze…

Zapraszam_4.jpg

Materiały z lekcji

Edukacja ponad sporami
Ks. dr Mirosław Stanisław Wierzbicki SDB z Zakładu Katechetyki na Wydziale Nauk o Wychowaniu Papieskiego Uniwersytetu Salezjańskiego w Rzymie i z Kujawsko-Pomorskiej Szkoły Wyższej w Bydgoszczy pyta, czy pandemia rzeczywiście przyniesie „rewolucję w edukacji”, czy raczej wypunktuje błędy systemu? – A może wyniknie potrzeba stworzenia kanonu podstawowych zmian czy koncepcji na przyszłość oświaty? I wreszcie – może należy dać kilka rekomendacji, które pozwolą dobrze odrobić lekcję zatytułowaną „brak odporności” – zastanawia się salezjanin, wskazując, że w dobie pandemii warto założyć, że jeśli edukacja szkolna ma dotrzymywać kroku potrzebom rozwoju gospodarczego, technologicznego i społeczno-kulturowego, musi być organizowana holistycznie, czyli od najmłodszych lat życia dziecka po działalność edukacyjną osób dorosłych. – Edukacja szkolna powinna więc być priorytetem o charakterze strategicznym, realizowanym we współpracy państwa z instytucjami edukacyjnymi, nauczycielami, rodzicami, uczniami, studentami, biznesem oraz organizacjami pozarządowymi. Dlatego koniecznością jest, aby edukacja szkolna była wyłączona ze sporów politycznych i stała się zjednoczonym projektem modernizacyjnym w skali całego kraju – podkreśla ks. Wierzbicki, choć ta „modernizacja” musiałaby sięgnąć do samych fundamentów, a może i jeszcze głębiej.

Zapraszam_3.jpg

Materiały z lekcji

Nieodrobione lekcje
COVID-19 wywrócił nasze poczucie bezpieczeństwa do góry nogami, wykazał małą odporność, a właściwie – nieprzygotowanie na nieoczekiwane zdarzenia. Dotknęło to boleśnie również edukację. – Pandemia zatem prowadzi nas do pierwszej lekcji, czyli do konieczności nastawienia się na zmiany. A tego w wielu miejscach zabrakło. Druga lekcja organizacyjna to rozwijanie potencjału drzemiącego w nowoczesnej technologii. Kolejna już – trzecia to otwarcie się na elastyczność, czyli perspektywa ewoluowania instytucji, dostosowanie do zmieniających się warunków oraz szybkie znajdowanie alternatywnych sposobów działania. Okazuje się, że część podmiotów systemu edukacji posiada taką zdolność. Szybko powstawały nowe pomysły edukacyjne, chociażby tworzono platformy z materiałami edukacyjnymi (www.lekcjewsieci.pl) czy projekty – na przykład „Zaproś mnie na swoją lekcję”, dzięki którym wiele zajęć on-line prowadzili naukowcy, dziennikarze, specjaliści z różnych dziedzin, a sami nauczyciele udzielali się na wirtualnych lekcjach w różnych zakątkach Polski. Bardzo pozytywnie odbierano dzielenie się swoimi pasjami, dobrymi praktykami kształcenia i wychowania – wylicza ks. dr Mirosław Stanisław Wierzbicki SDB.
Członek Stowarzyszenia Katechetów Włoskich i Europejskiego Forum Nauczania Religii mówi wprost: priorytetem powinno być nauczenie przez doświadczanie, stawianie pytań, poszukiwanie, rozwiązywanie, wyjaśnianie przyczyn zjawisk, szukanie powiązań między faktami. – Do tej pory zauważaliśmy, że transmisyjny model polskiego systemu edukacji pobudza myślenie naśladowcze i mechaniczne. Natomiast model relacyjny rozwija myślenie refleksyjne i twórcze, bazujące na wyobraźni. Takie myślenie ułatwia podejmowanie działań wyprzedzających i aktywne kształtowanie rzeczywistości. Upowszechnienie tego modelu z pewnością wesprze dzisiejsze społeczeństwo w systemowej adaptacji i transformacji, co będzie ważną kompetencją w sytuacjach nieprzewidywalności i zmienności otoczenia…
Warto odrobić jeszcze czwartą lekcję odporności szkolnej – a jest nią zdolność do włączania i integrowania wszystkich podmiotów uczestniczących w procesach dydaktyczno-wychowawczych. – Dzisiejsza szkoła musi mieć swoistą autonomię w tworzeniu programu działania, który uwzględniałby ogólne ramy programowe, ale również własną specyfikę i priorytety regionu czy kultury. Autonomia ta powinna opierać się na kreatywności i innowacyjności nauczycieli oraz uczniów – podkreśla ks. Wierzbicki.
No właśnie – jak to jest z tą naszą kreatywnością i otwarciem na nowe? Nie ukrywajmy – część nauczycieli woli bardziej przebywać na ziemi niż w… chmurze. Ale całkiem spora grupa coraz lepiej radzi sobie z dostępnymi aplikacjami, które pozwalają na wyjście z monitora z czymś dużo ciekawszym niż tradycyjny przekaz.

Pierwszy krok
Magdalena Krajewska i Irmina Żarska są inicjatorkami Ogólnopolskiego Projektu Edukacyjnego „Zaproś mnie na swoją lekcję”. Obie pracują w małych placówkach – Magda w Tucznie, Irmina – w Redzie. I oczywiście, jak to często bywa, żadna z nich nie planowała akcji na taką skalę, nie mówiąc już o wirtualnych wędrówkach lekcyjnych po całej Polsce. – Zaczęło się od tego, że omawiałam z klasą Hobbita. Zawsze pracujemy aktywnie, więc i podczas tej lektury wykorzystywaliśmy rozmaite możliwości. Zajęliśmy się tłumaczeniem języka elfów. Mówiliśmy również o językach Śródziemia, które stworzył Tolkien. Wtedy moi uczniowie stwierdzili, że tak właściwie, gdyby pojechać w różne regiony Polski, to my też mamy szansę „nie dogadać” się z mieszkańcami – Kaszubami czy góralami. W głowie zapaliła mi się żarówka. Pomyślałam, że znam wielu nauczycieli z różnych stron Polski. Zapytałam moich uczniów, czy chcieliby poznać polskie dialekty. Zaplanowałam sobie wędrówkę po Polsce i na Facebooku wstawiłam pytanie, czy ktoś z moich znajomych zechciałby przybyć do mnie na lekcję on-line. Odzew był natychmiastowy. Szybko umówiłam spotkanie z Marcinem Michalikiem z Podkarpacia, z Agatą Karolczyk-Kozyrą z Wielkopolski i z Anią Konarzewską – rodowitą Kaszubką. Zabrakło mi kilku regionów, np. Śląska. Wstawiłam więc zapytanie na bloga „Lekcje szyte na miarę”, który prowadzę wspólnie z Beatą Gwizdałą. I tam zgłosiła się nauczycielka, Ślązaczka, mieszkająca w Brukseli, pani Halina Szołtysik. Zaczęliśmy wędrówki po Polsce. Dla uczniów była to niesamowita przygoda. Dla mnie atrakcja i ożywienie lekcji. Wspólnie poznawaliśmy nowych ludzi, a przede wszystkim zdawaliśmy sobie sprawę ze zróżnicowania języka. Jak złączyłyśmy nasze siły z Irminą? W weekend majowy napisała do mnie i zapytała: „A może założymy grupę?”. Ponieważ znam Irminę, bo wspólnie brałyśmy udział w wielu konferencjach i warsztatach nauczycielskich, działamy też razem w ogólnopolskim programie współpracy szkół i nauczycieli „Wiosna Edukacji”, wiedziałam, że mogę w to wejść w ciemno. W ciągu kilku chwil Irmina założyła grupę na Facebooku, do końca weekendu należało do niej 300 osób i było już 20 propozycji lekcji. Dziś grupa liczy prawie 5 tys. osób – opowiada Magda.

Zapraszam_1.jpg

Autorki projektu – Irmina Żarska i Magdalena Krajewska fot. archiwum prywatne

Plusy, plusy, plusy…
Projekt to same korzyści. A mało dziś mamy działań, które nie przewidują negatywnych skutków ubocznych, bo zawsze coś mierzymy, rachując zyski i straty. Choć wejście do kogoś na lekcję nie zawsze dobrze się kojarzy – od razu zapala się czerwona lampka: ktoś mnie będzie oceniał, obserwował, co robię… To bagaż doświadczeń wyniesionych z praktyki szkolnej – że oto tropione będą moje błędy… – Racja. Jesteśmy wychowani w kulturze błędu. Błąd to porażka. Ważne, żeby z każdego popełnionego wyciągnąć wniosek i starać się uniknąć go kolejnym razem. Wielu nauczycieli żyje w przekonaniu o swojej nieomylności. Myślą, że wszystko wiedzą i potrafią, bo skończyli studia (nieważne, że 20 czy 30 lat temu). Wstydzimy się przyznać do błędu, a już w ogóle do tego, że możemy czegoś nie wiedzieć. Zaproponowałam jednej z koleżanek, żeby wskoczyła do mnie opowiedzieć o mazurzeniu. Powiedziała, że nie, bo to za duży stres i się do tego nie nadaje. Po kilku dniach napisała do mnie ponownie, że zgadza się i przyjmuje wyzwanie, bo może to dobry czas na zmianę myślenia. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że po dwóch minutach od wejścia na lekcję już nie pamiętałam, że jest na niej inny nauczyciel. Żartujemy nawet, że to taka swoista „randka w ciemno”. Wchodzisz do obcych ludzi i masz 45 minut, żeby pokazać to, co jest twoim celem. Projekt pomógł wielu nauczycielom odczarować swoje piękne umysły – podkreśla Magda Krajewska.
Co ważne, projekt nie zakłada rywalizacji, tylko uczy budować siatkę przyjacielskiego współdziałania. – Rywalizacja do niczego nie prowadzi. Tylko współpracując ze sobą, działając jako zespół, możemy robić wielkie rzeczy i osiągać sukcesy. Również my – nauczyciele, którzy znamy się w wielu przypadkach „z internetów”, działamy wspólnie – podkreśla.
Pomimo zakazu przemieszczania Magda „zrobiła” ponad pięć  tysięcy kilometrów po Polsce. Opowiadała o swoim regionie – Kujawach. Niektórzy usłyszeli po raz pierwszy o Kruszwicy i Inowrocławiu. Uczniowie z różnych regionów Polski wspólnie śpiewali reklamę oleju kujawskiego – przełożoną na gwarę. Magda była m.in. u dzieci z Białegostoku, Brzegów koło Bukowiny Tatrzańskiej czy Mielca. – Na moich lekcjach byli niesamowici goście. Piąta klasa, na przykład, czytała lekturę o Einsteinie. Na lekcję zaprosiłam prof. Lecha Mankiewicza, który tłumaczył teorię względności i przeprowadzał z nimi niesamowite fizyczne doświadczenia. Natomiast na wycieczkę klasową pojechaliśmy z Kasią Włodkowską (korki.tv) do… Afryki. Gościłam dziennikarkę Olę Pezdę, z którą moi uczniowie uczyli się pisać teksty na bloga. Kształciliśmy również myślenie wizualne i tworzyliśmy notatki wizualne z Irminą, a także Patrycją Molendą i Moniką Iwanowską. To były niesamowite lekcje – wspomina.

Dlaczego podajemy dzieciom i młodzieży wiedzę teoretyczną, którą one same mogą w ciągu 30 sekund wyszukać w smartfonach? Mają dostęp do tysięcy informacji po jednym kliknięciu. Powinniśmy nauczyć krytycznego myślenia i poruszania się w informacyjnym gąszczu. Uczyć wykorzystywania znalezionych informacji w praktyce.​
Magdalena Krajewska

Odnaleźć się w „nowym”
Edukacja zdalna, która spadła na nas wszystkich (nauczycieli, dzieci i rodziców) dość nieoczekiwanie pod koniec marca, uwypukliła nierówności w dostępie do podstawowych dziś dóbr – ale też dała szansę tym, którzy chcieli pójść o krok do przodu i po prostu wstać zza biurka. – Jestem dumna z mojej szkoły. Tuczno to mała miejscowość. Nie wyróżniamy się pewnie na mapie Polski. Jednak mamy panią dyrektor Aleksandrę Deolecką-Geppert, która ma to organizacyjne „coś”. Jakoś dziwnie od ubiegłego września chodziła jej po głowie myśl, że powinniśmy bardziej zacząć pracować w sieci. Naszą dokumentację szkolną prowadzimy w tzw. chmurze. Zaczęliśmy wdrażać różne pomysły, które można wprowadzić na zajęciach z wykorzystaniem sprzętu i internetu. Nie powiem, że wszyscy byli tym zafascynowani, ale coś tam sobie zdążyliśmy pokazać. Gdy spadła na nas decyzja o zamknięciu szkół, z dyrekcją przejrzałyśmy wiele webinariów. Szybko „zasieciowaliśmy” całą szkołę, a nawet przedszkole. I ruszyliśmy z lekcjami on-line. Z tego, co obserwuję, to dzieci, które na wiosnę miały problem z dołączeniem z powodu internetu, teraz są na lekcjach. Przynajmniej w znacznej większości. Jestem zdania, że dla dobra dziecka, jako rodzice, powinniśmy zadbać o to w pierwszej kolejności. To przecież nasza rzeczywistość. Już nie nowa. A na jakiś czas pewnie jedyna…
Okazuje się, że dziś połowa sukcesu to zaplecze sprzętowe, a druga – nauczyciele, którym chce się robić coś ponad. Patrząc na aktywność Magdy, trudno uwierzyć, że doba także na jej zegarku ma tradycyjne 24 godziny. – Na Kujawach doba ma tyle samo godzin co w każdym innym miejscu na świecie. To prawda, sprzęt nie ma większego znaczenia, bo można go mieć całe hałdy, a i tak z niego nie korzystać. Podejmuję wiele różnych działań, a to dlatego, że nie lubię się nudzić. Tak też uciekłam ze schematu. W pewnym momencie poczułam się nim zmęczona i ograniczona. Wtedy nauczyłam się pracować w taki sposób, aby odczuwać satysfakcję z podejmowanych działań – mówi. Magda – jako polonistka – zrezygnowała z podręczników. Lekcje opracowuje na bazie lektur obowiązkowych. Wprowadziła też ocenianie kształtujące. – Moi uczniowie są głównymi bohaterami lekcji. To oni poszukują wiedzy. Ja daję tylko wskazówki, jak pracować. Analizujemy nasze działania i popełnione błędy, aby móc unikać ich w przyszłości. Uczniowie prowadzą lekcje odwrócone, pracują bardzo często w zespołach zadaniowych i opracowują wspólne projekty, także międzylekcyjne. Dla mnie niezwykle ważne są słowa Konfucjusza: „Powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem”. Te słowa powinny przyświecać współczesnej szkole. Po co fizyk opowiada o teorii działania kondensatora? Dlaczego nie pokaże tego działania „na żywo”? Chemik odpytuje z doświadczenia, a dlaczego go nie przeprowadzi? Dodam tylko, że w grupie „Zaproś mnie…” znajduje się oferta zajęć chłopca z pasją chemiczną, który wspólnie z mamą przeprowadza lekcje dla uczniów – mówi.

Oddać koronę
Magda – jak zapewne większość polskich nauczycieli – zderza się często z pytaniem: dlaczego szkoła nie przygotowuje młodych ludzi do tego, czego oczekuje od nich współczesny świat? Bo pewnie trzeba by zmienić to, co wydaje się – mimo wszystko – najtrudniejsze: sposób myślenia dorosłych – nauczycieli. Ale jak tu oddać koronę i zostać „tylko” podpowiadaczem w budce suflera? – Jak nasz uczeń ma być kreatywny, skoro często w szkole nie ma możliwości rozwijania twórczego myślenia? Ma się nauczyć i zdać. Tyle. Poza tym stawiałabym na kompetencje miękkie. Przede wszystkim – współpracę w zespołach. Bo to nauka odpowiedzialności za wykonywane zadanie, podziału obowiązków i umiejętności rozliczenia się z ich wykonania. Dzięki temu uczniowie muszą nawiązywać relacje, bronić swojego zdania, dochodzić do kompromisów – muszą ze sobą rozmawiać, żeby osiągnąć sukces, czyli wykonać postawione przed nimi zadanie. Tego oczekuje świat, z którym będą się mierzyć. Trzeba też wyplenić z naszych młodych ludzi poczucie, że popełnianie błędów jest porażką. Nie jest, jeśli błędy oswoimy i przepracujemy. W szkole moich marzeń nie ma ocen, bo one nikomu nie są potrzebne. Brak ocen powoduje, że dzieci przestają się bać – zaczynają zadawać pytania i podejmują działania. Dzięki temu wzrasta samoocena – nie ucznia, a po prostu człowieka. A to najwyżej stawiany czynnik wpływający na uczenie się wskazany w badaniu prof. Johna Hattiego. Gdy nasz młody człowiek zostanie wyposażony w wysoką samoocenę, do tego nauczymy go działać kreatywnie, rozwiązywać problemy w twórczy sposób i jeszcze w dodatku będzie czuł odpowiedzialność za to, co robi – mamy człowieka sukcesu, który poradzi sobie w nowoczesnym świecie – podsumowuje Magda Krajewska.

Opinie z Facebooka
Dziewczyny, medal Wam się należy, bo wdzięczność nauczycieli, uczniów i rodziców już macie!
Rene Rene 

Minęła już doba od naszej rozmowy, a ja jestem autentycznie wzruszony! Spotkałem wczoraj pięknych ludzi. Gdyby polska szkoła wyglądała tak, jak Wy o niej opowiadałyście, to prawdopodobnie nie przechodziłbym z dziećmi na edukację domową, bo nie miałbym takiej potrzeby. Dziękuję!
Marcin Perfuński – superTATA.tv 

Przykład powinni brać Dyrektorzy i Nauczyciele innych szkół.
wdzięczna mama ​

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki