Niedawno została Pani wybrana na stanowisko rzeczniczki praw uczniów. W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że chce rozwiązywać problemy uczniów, opierając się na relacjach i dialogu. Jak zrobić to za pomocą narzędzi prawnych?
– Funkcja rzecznika praw uczniowskich nie jest stanowiskiem, które musi być wykonywane przez prawnika i Urząd Miasta Poznania nie rozpisał konkursu wyłącznie dla prawników. Owszem, prawa dziecka są obecne w większości spraw, które prowadzę jako prawniczka, a szczególnie tych, które dotyczą rodziny, władzy rodzicielskiej, rozwodów, rozstań rodziców i opieki nad dziećmi. Przez pewien czas prowadziłam również warsztaty prawne dla par ubiegających się o adopcję dziecka. Prawo powszechnie uważa się za czarno-białą przestrzeń, w której nie ma wiele miejsca na relacje czy dialog. Jednak kwestie związane z rodziną czy prawami dziecka opierają się w moim przekonaniu przede wszystkim na mediacjach i dialogu. Oczywiście, jeśli ktoś widoczny sposób łamie prawo, np. stosując przemoc, to ścieżka postępowania jest prosta i zero-jedynkowa. Jednak w sytuacji, gdy dwoje rodziców np. chce się opiekować dzieckiem, to przede wszystkim należy zbudować dialog, aby to, co chcemy osiągnąć, miało sens. Oczywiście są prawnicy, którzy za wszelką cenę chcą walczyć i pogrążyć drugą stronę. Ja do nich nie należę, ale również nie przychodzą do mnie klienci, którzy tego oczekują. Szukanie rozwiązań i mediacja wpisane są w większość postępowań prawnych. Sąd na każdym etapie ścieżki prawnej zachęca do mediacji i szukania ugody. Często mówi się, że najgorsza ugoda jest lepsza niż najlepszy wyrok. Nie zawsze się z tym zgadzam, ale rzeczywiście w wielu sprawach mediacje i rozmowa są ważniejsze niż końcowy wyrok. Jako rzeczniczka praw uczniowskich będę nadal prawniczką, ponieważ prawo w kontekście tej funkcji jest bardzo istotne, ale przede wszystkim chciałabym pełnić funkcję mediatora, aby wzmacniać relacje między stronami sporu, konfliktu czy nieporozumienia. W Poznaniu jest około 85 tys. uczniów na różnych poziomach edukacji: od dzieci w zerówce i edukacji wczesnoszkolnej, w których imieniu występują zazwyczaj rodzice, przez dzieci ze starszych klas szkoły podstawowej, które mają zupełnie inne problemy, aż do młodych dorosłych ze szkół średnich. Spektrum problemów uczniów jest ogromne i różnorodne. Przede wszystkim będzie mi zależało, aby zdiagnozować problem, umieścić go w ramach prawnych, jeśli takie ramy będą dostępne, a następnie zacząć dialog z osobą, która jest źródłem problemu. Daleka mi jest rozmowa z „wysokiego C”, straszenie sądem i natychmiastowe pociągniecie do odpowiedzialności karnej. W przypadku dramatycznych problemów, związanych np. z przemocą wobec dzieci, istotne będzie dla mnie przygotowanie procedur działania, na których będą mogli bazować również nauczyciele, aby nie bali się interweniować w przypadku np. znęcania się nad uczniem. Duża część mojej pracy będzie polegała na rozmowach z nauczycielami, dyrektorami i przedstawicielami placówek. Będę starała się przekonać ich, że prawa ucznia są ogromnie ważne również dla nich, gdyż nie można zbudować dobrej szkoły z pominięciem praw ucznia.
Mówi Pani o wadze praw ucznia, tymczasem nie ma jednolitego dokumentu, który je reguluje…
– Prawa ucznia wywodzą się z różnych dokumentów, m.in. z konstytucji, konwencji o prawach człowieka czy konwencji o prawach dziecka. Nie ma specjalnego kodeksu, który dotyczy na przykład uczniów z niepełnosprawnościami, ale jest karta osób z niepełnosprawnościami, która również dotyczy tej szczególnej grupy uczniów. Moim pierwszym celem będzie przygotowanie tzw. FAQ, czyli zestawu często zadawanych pytań wraz z odpowiedziami, z których będą mogli skorzystać uczniowie, nauczyciele i rodzice. Z czasem chciałabym się skupiać na problemach konkretnych grup uczniów. Takiego stanowiska nigdy nie było w Poznaniu, a w Polsce jest ich zaledwie kilka, przy czym większość dopiero raczkuje. Mam poczucie, że zakres moich obowiązków będzie wykuwał się na bieżąco. Na początku będę chciała poznać realia szkół, będę spotykać się z dyrektorami, nauczycielami, rozmawiać z ludźmi, którzy od lat zajmują się oświatą, aby poznać problemy systemu, gdyż uważam, że należy podchodzić do nich holistycznie, biorąc pod uwagę kontekst, w którym się pojawiają. Moim zadaniem będzie też umieszczenie konkretnego problemu na szerszej skali i szukanie sposobów rozwiązania tak, aby „nie wchodzić na mały trawnik z wielkim buldożerem” czy odwrotnie. Będę chciała podążać ścieżką proporcjonalną do wagi problemu. Od lat prowadzę poradnictwo prawne, wspierałam również pacjentki w rozwiązywaniu problemów prawnych w sytuacjach okołoporodowych, pisałam skargi. Moje doświadczenie pokazuje, że gdy przychodzą klienci, najważniejsze jest wysłuchanie. Wierzę, że sama rozmowa z uczniem, spotkanie się z nim, wytłumaczenie mu różnych kwestii już może zadziałać. Mam świadomość, że czasem będą to problemy, w których trzeba będzie bardzo szybko zareagować i podjąć radykalne działania, zawiadomić odpowiednie służby. W pewnych sytuacjach będzie to kluczowe.
Dlaczego w społeczeństwie jest tak niska świadomość potrzeby mówienia o prawach ucznia?
– Nie jestem psychologiem ani pedagogiem, więc mogę odpowiedzieć na pytanie ze strony prawnej. Gdy patrzę na zapisy prawa, to wyglądają one naprawdę dobrze. Problemem jest to, że rządzący, nauczyciele czy dyrektorzy często nie zdają sobie sprawy z ich istnienia. Część osób od lat trzyma się kurczowo podejścia: „zawsze tak było”, „po co coś zmieniać”, „to wynik współczesności”. Tymczasem mam wrażenie, że obecnie żyjemy w okresie spiętrzenia się problemów młodych ludzi. Ostatnie lata były dla nas wszystkich bardzo trudne. Dzieci zostały wyrwane ze swoich środowisk szkolnych, część z nich przez ponad rok nie chodziła do szkoły. W naszym szkolnictwie brakuje stabilności. Odczuwają to również nauczyciele, którzy mierzą się z ogromnymi utrudnieniami. Chciałabym, aby wybrzmiało, że nie jestem „batem” na nauczycieli, moje działania nie będą w opozycji do nich, choć jestem rzecznikiem praw ucznia, nie nauczyciela. Być może warto byłoby powołać kogoś, kto pełniłby drugą funkcję.
Które z praw potrzebują dziś największej uwagi, otoczenia troską?
– Nie lubię gradacji praw, gdyż one się przenikają. Jednak jednym z podstawowych praw dziecka powinno być życie w środowisku pozbawionym przemocy. Każda przemoc skierowana w kierunku ucznia, czy to ze strony nauczyciela, szkoły, rówieśnika czy systemu, jak również fakt bycia świadkiem przemocy sprawia, że dziecko staje się ofiarą przemocy. Wówczas nie ma miejsca na półśrodki, należy działać szybko i zdecydowanie. Istnieje jednak szereg drobnych, wydawałoby się mniej istotnych i mniej medialnych praw, z których warto zdawać sobie sprawę, jak chociażby prawo ucznia do odpoczynku. Dorosłym ludziom warunkuje to kodeks pracy, a w przypadku dzieci nie ma żadnych regulacji. Istnieje również prawo do autoekspresji, prawo do udziału w działaniach społecznych. W ostatnich latach wiele dyskutuje się na temat prawa do własności, ze względu na wszechobecne telefony komórkowe i pytanie, czy uczeń może je posiadać w szkole, czy nie. Ustawodawcy i osoby znające dogłębnie temat zastanawiają się, czy zakazać telefonów odgórnym aktem prawnym. Pojawiają się pytania, czy nauczyciel może zabrać telefon i pozbawić ucznia własności, a jeśli tak, to na jakich zasadach. To są bardzo trudne dyskusje, w których nauczyciele mają swój punkt widzenia – i po części doskonale go rozumiem, gdyż nie mogą mieć miejsca sytuacje, w których uczniowie na lekcjach grają w gry za pomocą telefonu. Nie będę pisać nowych praw, ale działać na tym, co jest. Wydaje mi się, że rozwiązania warto wypracowywać, bazując na relacji. Jeśli nauczyciel podczas lekcji wychowawczej na przykładach pokaże uczniom, dlaczego nie mogą korzystać z telefonów w trakcie lekcji, to zrozumieją, że cel ich bycia w szkole jest inny niż granie w gry. Oczywiście uczniowie są różni i czasem te rozmowy nie wystarczą, ale wierzę, że rolą nauczyciela jest edukacja, a nie bycie policjantem, dlatego na relacji warto skupić się od początku. Budując na relacji, można znaleźć rozwiązania w kwestiach, które nie są w żaden sposób usankcjonowane. Dla mnie kluczowe jest, aby uczniowie czuli się w szkole bezpiecznie.
Jak wzbudzać w uczniach świadomość ich praw, jednocześnie nie kreując obrazu, że mają oni swoje prawa i dorośli nie mogą od nich niczego wymagać?
– Prawdą jest, że dzieci mają prawa, a dorośli muszą je respektować. Nie oznacza to, że prawa dzieci są oderwane od czegokolwiek i zawieszone w próżni. Są one skorelowane z prawami innych ludzi. Uczniowie mają wszystkie prawa z racji bycia ludźmi, podobnie jak nauczyciel. Wszystko tak naprawdę opiera się na wzajemnym szacunku. Jeżeli chcemy, aby nasze prawa były szanowane, musimy szanować prawa innych. Gdy w latach 90. chodziłam do szkoły, toalety wołały o pomstę do nieba i niewiele się w tej kwestii zmieniło. Gdy moje dzieci rozpoczęły edukację, było dla mnie szokiem, że dziś niektóre toalety wyglądają jak te sprzed lat. Dzieci mają prawo do korzystania z zadbanej toalety, ale nie będzie ona wyglądała dobrze, jeśli same nie będą o nią dbać. I nie chodzi tu o to, że mają zastępować osoby, które są zatrudnione do sprzątania w szkole, ale o odpowiedzialność za wspólną przestrzeń. Podobnie sprawa ma się ze wszystkimi prawami. Za każdym z nich stoi odpowiedzialność tego, kogo dotyczy. Dziecko musi zdawać sobie sprawę, że jeśli ono ma prawo do godności czy własności, nauczyciel ma prawo do takiej samej. Mamy inne obowiązki i inne prawa w zakresie edukacji, ale na poziomie człowieczeństwa jesteśmy tacy sami.
Ostatnie wydarzenia związane ze śmiercią małego Kamila z Częstochowy pokazały, jak nieszczelny jest system prawny w Polsce.
– W naszym systemie nie brakuje kanałów, którymi można zgłaszać naruszenia. Brakuje czasem świadomości, że one istnieją, oraz odwagi i determinacji, aby naruszenia zgłaszać. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę przygotowała informator dla nauczycieli, lekarzy, opiekunów, w którym jest mowa o tym, jakie działania podejmować w konkretnych sytuacjach. Opisano tu wszystkie kroki interwencji, które musimy podjąć, gdy mamy podejrzenie, że dziecku dzieje się krzywda. Prawnie naprawdę jesteśmy jako państwo dobrze zorganizowani, a praktyka kuleje, ponieważ w Polsce wszystko bardzo długo trwa. Brakuje nam szybkich ścieżek działania. Rządzący nie powinni skupiać się na wymyślaniu nowych systemów prawnych, ale na usprawnieniu tych, które są, ponieważ są one wystarczające. Ja pełniąc funkcję rzecznika, uruchomię adres mailowy, na który uczniowie będą mogli do mnie pisać, a także z dużym prawdopodobieństwem będę funkcjonować w mediach społecznościowych. Chciałabym również umożliwić składanie anonimowych pism. Pomimo że anonimową skargę jest trudniej rozpatrzyć, myślę że taka forma jest potrzebna.
Nie obawia się Pani, że z Jej pomocy skorzystają uczniowie, którzy świadomi swoich praw będą o nie walczyć, tymczasem ci najsłabsi zaginą w systemie? Myślę przede wszystkim o uczniach z niepełnosprawnością, szczególnie intelektualną, a także o tych zmagających się z różnego rodzaju zaburzeniami psychicznymi.
– Będzie to dla mnie duże wyzwanie. Chcę się szczególnie uwrażliwić na najbardziej potrzebujących uczniów, dlatego w kontaktach ze szkołami będę próbowała wyłuskać ich problemy. Pełniąc swoje obowiązki, przez większość czasu będę stacjonować przy jednej z poznańskich poradni psychologiczno-pedagogicznych. To miejsce, w którym jest większa świadomość dzieci potrzebujących największego wsparcia. Mam nadzieję, że dzięki różnym kanałom komunikacyjnym uda mi się dotrzeć do dzieci i rodziców dzieci z wyjątkowymi potrzebami. Zdaje sobie sprawę, że będąc jedną osobą zatrudnioną na pół etatu, nie da się wszystkiego zrobić naraz. Wierzę jednak, że małymi krokami uda mi się wesprzeć choć część z dzieci.
Jak łagodzić napięcie pomiędzy prawami ucznia, nauczyciela, rodzica a mechanizmami systemu?
– Jest to trudne, ponieważ relacja szkolna oparta jest na trójkącie: rodzic, nauczyciel, dziecko. Dlatego przede wszystkim warto określić role każdej z tych stron. Szkoły niechętnie korzystają z roli mediatorów, ponieważ instytucja często stawiana jest nad dzieckiem i rodzicem. Aby była relacja, podmioty muszą znajdować się na równym poziomie. Moją rolą będzie szukanie wspólnych rozwiązań, a nie antagonizowanie. Mam świadomość, że są problemy, których nie uda nam się rozwiązać. Chociażby to, że z jednej strony uczeń ma prawo do dobowego odpoczynku i do sensownego rozłożenia planu lekcji, a z drugiej roczniki są przeładowane i w szkołach brakuje zoptymalizowanego planu lekcji. Pewne często niełatwe rozwiązania systemowe czasem po prostu trzeba zaakceptować.
Co dziś, na progu podjęcia się nowej funkcji, jawi się Pani jako największe wyzwanie?
– Przygotowałam całą listę wyzwań (śmiech). Jednak największym wydaje mi się sprostanie oczekiwaniom. Część osób chciałaby, aby to, co będę robić, tu i teraz zmieniło obraz i funkcjonowanie szkoły. Pojawiają się postulaty, abyśmy od teraz zaczęli mówić, krzyczeć, a wszystko zmieni się na dobre. Niestety nie zmieni się. Moją pracę widzę raczej w kategoriach kropli, która drąży skałę. Nastawiam się na małe sukcesy rozłożone w czasie.
AGATA DAWIDOWSKA
Od 2011 r. jako radczyni prawna prowadzi własną kancelarię prawną w Poznaniu. Z zamiłowania aktywistka, od 2016 r. współpracuje z Fundacją Matecznik przy projekcie „Mamy Głos” – udziela porad prawnych dla rodziców w okresie okołoporodowym, prowadzi warsztaty z zakresu prawa pracy dla rodziców, pomaga sporządzać skargi związane z brakiem poszanowania praw pacjentów oraz z przemocą położniczą. Od 2018 r. współtworzy dużą rodzicielską grupę wsparcia. W 2021 r. została wyróżniona w 21. edycji konkursu Poznański Wolontariusz Roku w kategorii Wolontariat Indywidualny. Od 2021 prowadzi bloga „Prawa Małego Człowieka”, w którym dzieli się refleksjami na temat praw dziecka