Logo Przewdonik Katolicki

Nie pić dla innych

Hubert Ossowski
fot. Wojciech Pacewicz/PAP

Pijemy coraz więcej i częściej. Sięgamy po alkohol, by poradzić sobie ze stresem i swoimi emocjami. W czasach gdy wszystko jest na wyciągnięcie ręki, powstrzymanie się od alkoholu wydaje się trudnym zadaniem.

Dla Michała jest to proces, który trwa od kilkunastu lat. To wtedy zdecydował się rozpocząć sierpniową abstynencję. W tym okresie nie spożywa alkoholu, by swoje wyrzeczenie ofiarować w intencji tych, którzy nie radzą sobie z chorobą alkoholową. – Mam przed oczami i w sercu kilka osób, które gdzieś spotykam, a które gorzej radzą sobie w walce z uzależnieniem – opowiada. – Widuję je i tak właściwie to trudno im po ludzku pomóc. Wierzę, że ofiarowanie czegoś, w różnych intencjach, Panu Jezusowi ma taką samą wartość jak modlitwa. Abstynencję można ofiarować w intencji tych osób, które wolności wyboru nie mają lub w alkoholu znajdują sposób na rozwiązywanie trudności. Wierzę, że pomoc dla nich jest możliwa poprzez Bożą łaskę.

Więcej alkoholu
Od 1984 r. sierpień jest miesiącem, kiedy Kościół w Polsce zachęca wiernych do powstrzymania się od spożywania alkoholu. Miesiąc ten został ogłoszony czasem abstynencji. Sama data stanowi nawiązanie do uroczystości maryjnych i wydarzeń z historii narodu.
O tym, że pijemy coraz więcej, świadczą statystyki. Według danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) w 2018 r. mieszkaniec Polski spożył średnio 3,3 l spirytusu, 6 l wina i miodów pitnych i 100,5 l piwa. Przy czym aż 15 proc. Polaków wypija rocznie powyżej 12 l stuprocentowego alkoholu. Od czterech lat spożycie alkoholu na jedną osobę utrzymuje się na poziomie 9,4–9,5 l rocznie.
Coraz częściej sięgamy też po tzw. małpki, czyli butelki wódki o pojemności 100 lub 200 mililitrów. Według statystyk firmy Synergion, 3 mln Polaków kupuje miliard takich butelek w ciągu roku. Sama popularność małpek stale rośnie.

Radzenie sobie z emocjami
– Powodów, dla których sięgamy po alkohol, jest kilka – mówi dr Magdalena Kolańska, psychoterapeutka Ośrodka Psychoterapii Psychologów Chrześcijańskich w Poznaniu. – Obecnie w leczeniu i w terapii popularne jest podejście, które mówi, że używanie różnych substancji psychoaktywnych jest sposobem na redukowanie napięcia i radzenie sobie z nieprzyjemnymi uczuciami. Można wskazać też nudę czy pustkę życiową. Ujęłabym to psychologicznie jako nie do końca dojrzałą tożsamość osoby. W związku z czym pojawia się pustka, bo nie wiadomo, co ze sobą i swoimi emocjami zrobić.
Wpływ mogą mieć wzorce społeczne czy rodzinne picie. Tak się dzieje, gdy osoba, która zauważa negatywne konsekwencje nadużywania alkoholu w rodzinie, sama przenosi zaobserwowany wzorzec do swojego życia. Nie potrafi inaczej spędzać wolnego czasu czy radzić sobie z trudnymi sytuacjami w życiu – zagląda więc do kieliszka.
– Problemy alkoholowe można podzielić na trzy grupy: picie ryzykowne, picie szkodliwe i uzależnienie od alkoholu – mówi Dorota Kubiak-Wąsiewicz, psychoterapeutka Centrum Psychologii Integralnej w Poznaniu i Poradni Terapii Uzależnień i Współuzależnień w Luboniu. – Osoby, które przychodzą na terapię, to najczęściej osoby już uzależnione. Przychodzą dlatego, że samo picie alkoholu narobiło im sporo problemów. Dopiero później, w trakcie pracy nad problemem, dochodzimy do tego, po co piją. Przeważnie dlatego, że nauczyli się wszelkie stany emocjonalne regulować alkoholem. Jak się cieszą, to żeby cieszyć się jeszcze bardziej. Jak jest im przykro, to żeby było trochę lżej. Jak się złoszczą, to żeby się uspokoić. Kiedy się nudzą, to żeby coś się działo. Zauważają pozytywne efekty alkoholu, więc coraz częściej po niego sięgają.

Efekt problemów
Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD-10) uzależnienie od alkoholu jest przewlekłym zaburzeniem, które charakteryzuje się występowaniem co najmniej trzech z sześciu typowych objawów w ciągu ostatniego roku. Są to objawy takie, jak: silna potrzeba picia lub kompulsywne picie alkoholu; trudności w kontrolowaniu zachowań związanych z piciem alkoholu (rozpoczęcie picia, długością trwania i ilością); występowanie objawów abstynencyjnych; postępująca tolerancja na alkohol; zaniedbywanie alternatywnych przyjemności i zainteresowań z powodu picia oraz picie alkoholu pomimo wiedzy o jego szkodliwości (uszkodzenie wątroby, stany depresyjne po dłuższym piciu). W Polsce, według szacunków, w 2018 r. uzależnionych od alkoholu było od 600 tys. do 800 tys. osób. Z kolei liczba pijących nadmiernie i szkodliwie sięgnęła trzech milionów.
– Ludzie przychodzą na terapię z dwóch powodów. Można wskazać motywację wewnętrzną i motywację zewnętrzną – mówi Dorota Kubiak-Wąsiewicz. – O wiele mniej jest takich osób, które same stwierdzają, że coś jest nie tak z ich piciem i przyznają, że zaczęło się ono wymykać spod kontroli albo już się wymknęło. Częściej pacjenci przychodzą dlatego, że pojawiają się poważne problemy w ich życiu i ktoś stawia warunek: musisz coś z tym piciem zrobić. Tak naprawdę przychodzą, bo mają na przykład problem w relacji z żoną. Pierwsze, co robimy na terapii, to praca, by motywację zewnętrzną zamienić na wewnętrzną. Żeby zauważyli, że to przez picie mają te problemy i żeby chcieli coś z tym piciem zrobić.

Złudne poczucie
Sierpień jako miesiąc abstynencji może być okazją do nabrania wolności od używek. Może jednak być także okresem złudnej kontroli. Zwłaszcza w przypadku regularnego i częstego picia przez pozostałe miesiące w roku. – Każda przerwa w piciu jest korzystna – zauważa Dorota Kubiak-Wąsiewicz. – Odpoczywają wątroba, psychika i mózg. Może nieco mniej rodzina, bo jeśli ktoś nie pije tylko przez miesiąc, to nie za bardzo jest szansa, by nastąpiły długotrwałe zmiany w sposobie życia. Może występować złudne poczucie kontroli, że skoro jestem w stanie wytrzymać miesiąc, to znaczy, że nie jestem uzależniony. Miałam takich pacjentów, którzy nie pili w Wielkim Poście, ale jak tylko ten okres zbliżał się ku końcowi, to rosło w nich napięcie i nie wytrzymywali. Zaczynali pić wcześniej lub później odbijali sobie, w formie nagrody.
W przypadku osób uzależnionych od alkoholu miesiąc abstynencji jest dobrym znakiem, jednak nie jest wystarczającym okresem, by stwierdzić zakończenie problemu. – Jeśli przyjmiemy taki model, że picie ma na celu redukowanie nieprzyjemnych uczuć i jest sposobem radzenia sobie z problemami emocjonalnymi, to jeśli dana osoba nie wypracuje innego sposobu na poradzenie sobie z nimi, rosnąć będzie napięcie spowodowane niepiciem – mówi dr Magdalena Kolańska. – Po upłynięciu miesiąca będzie chciało się odreagować. Samo odstawienie alkoholu jest dobrym znakiem, ale żeby było to skuteczne, musi iść w parze ze znalezieniem innego sposobu radzenia sobie z trudnościami, które wcześniej motywowały do picia alkoholu.

Wolność
Michał w ciągu roku podejmuje okresy abstynencji w Wielkim Poście, Adwencie i w sierpniu. Obraca się w towarzystwie, które nie pije na co dzień. – Może z tego powodu jest mi jakoś łatwiej – opowiada. – To jest też taka okazja, żeby dać świadectwo. W czasach kiedy wszystko, w tym alkohol, jest na wyciągnięcie ręki i kiedy podczas spotkań towarzyskich się pije, to jest sygnał, że można z tego alkoholu zrezygnować. Nie ukrywam, że pod koniec miesiąca jest jakaś ciągota. Zwłaszcza że w sierpniu jest gorąco i nie brakuje okazji do wypicia piwa.
Sierpniowa abstynencja ma kilka wymiarów. Jeden z nich to możliwość sprawdzenia, czy jest się wolnym od używek. – Żeby coś miało swoją wartość, musi być wyrzeczeniem – dodaje Michał. – W tym okresie naprawdę nie brakuje okazji do wypicia alkoholu. Chodzi o takie budowanie silnej woli i pracę nad sobą. To oczywiście wartość dodana, bo przede wszystkim jest to ofiara w intencji innych. Co mi ona daje? Na pewno pokój, bo mogę wygrać z pokusą. Oprócz tego poczucie wolności i cień satysfakcji, ale nie ona jest najważniejsza. Na końcu jest też radość, że mogę komuś coś dać od siebie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki