Logo Przewdonik Katolicki

Trzeźwość po nowemu

Angelika Szelągowska-Mironiuk
il. Agnieszka Sozańska

Mając na uwadze fakt, że etanol jest trucizną, której spożywanie nie jest niezbędne człowiekowi, powinniśmy pytać raczej, dlaczego pijemy alkohol, niż dlaczego ktoś go nie pije.

Jednak picie napojów wyskokowych jest w Polsce (i nie tylko) tak rozpowszechnione, że warto przyjrzeć się motywacji osób, które zrezygnowały z konsumpcji alkoholu.

Post od alkoholu
Abstynencja – zarówno czasowa, jak i stała – nie jest oczywiście zjawiskiem nowym. Wśród przedstawicieli pokolenia naszych dziadków i rodziców również spotkać można osoby, które zdecydowały się nie spożywać alkoholu – często jednak robią to z nieco innych powodów, niż czynią to dzisiejsi abstynenci. Nierzadko powstrzymywanie się od spożywania alkoholu związane było ze swego rodzaju postem, wyrzeczeniem o charakterze religijnym – na przykład ktoś decydował się nie pić alkoholu w okresie Wielkiego Postu lub Adwentu (co dzisiaj bywa rzadsze z uwagi na laicyzację społeczeństwa). Czasami „alkoholowy post” odbywał się też w jakiejś intencji – stanowił formę modlitwy i osobistej praktyki religijnej. Dzisiejsi pięćdziesięcio- czy sześćdziesięciolatkowie zostawali (i nadal zostają) abstynentami również wtedy, gdy z uwagi na postępującą chorobę somatyczną czy wdrożone leczenie, powstrzymanie się od spożywania trunków stanowi niemalże warunek przeżycia – przy niektórych lekach spożywanie etanolu jest bowiem absolutnie wykluczone. Jeszcze inną grupę osób niepijących stanowili tzw. trzeźwiejący alkoholicy, czyli osoby, które świadome swojego uzależnienia zdecydowały się utrzymywać abstynencję. Wśród milenialsów także spotkać można osoby, które wpadły w sidła nałogu, lecz obecnie zachowują trzeźwość – jednak niemało osób decyduje się na rezygnację z alkoholu również z innych powodów niż religijne bądź związane ze zdiagnozowaniem u nich zagrażającej życiu i zdrowiu choroby. Abstynencja staje się narzędziem do osiągnięcia określonych „świeckich” celów, a także – przynajmniej w niektórych kręgach – elementem światopoglądowej deklaracji.

#jesieniarabezbrowara i trzeźwy styczeń challenge
Tym, co zmienia się w alkoholowym dyskursie w Polsce, jest zwiększająca się świadomość podstawowej właściwości alkoholu etylowego, jaką jest jego toksyczność. W roli osób promujących trzeźwość występują zaś często influencerzy, którzy z uwagi na własne doświadczenia lub związki z ochroną zdrowia przypominają, że nie ma czegoś takiego jak „zdrowa” dawka alkoholu (mit ten był powszechny jeszcze w latach 90. i zerowych). Oczywiście z uwagi na specyfikę medium, jakim jest Instagram czy TikTok, a także bacząc na uwarunkowania ludzkiej natury, współcześni promotorzy trzeźwości nie tylko edukują, ale także ukazują funkcjonowanie bez alkoholu jako atrakcyjne i korzystne (również dla urody czy portfela). Narzędziami promocji abstynencji – chociażby tej czasowej – stają się również wyzwania, takie jak „jesieniara bez browara”, polegające na unikaniu alkoholu w okresie jesiennym czy „trzeźwy styczeń”. Dla niektórych influencerów promocja abstynencji lub ograniczenia spożycia alkoholu jest dodatkowym elementem ich przekazu, związanego na co dzień np. ze sprzeciwem wobec agresywnego kapitalizmu (którego odcieniem są również obecne w przestrzeni publicznej reklamy alkoholu) – zachęcanie do abstynencji jest w tym ujęciu również głosem sprzeciwu wobec nieograniczonego mnożenia zysków przez koncerny alkoholowe. Inni twórcy z kolei wskazują na wartość abstynencji jako elementu zdrowego stylu życia: na zdjęciach z wakacji prezentują się nie z kieliszkiem wina, lecz z koktajlem witaminowym, a wskazując na zalety trzeźwości, wspominają o tym, jak kaloryczne są napoje alkoholowe. Osobną grupę stanowią zaś osoby, które w mediach społecznościowych zajmują się głównie (lub wyłącznie) edukowaniem na temat szkód, wywoływanych przez spożywanie etanolu, i które tłumaczą, jak łatwo jest się od tej substancji uzależnić.

Abstynencja jako powód do dumy
Jedną z twórczyń internetowych, których przekaz jest osnuty wokół tematu trzeźwości, jest właścicielka instagramowego konta Pani Abstynencja (influencerka nie chce na chwilę obecną ujawniać swojego imienia i nazwiska). Zapytana, dlaczego edukuje na temat znaczenia trzeźwości, przyznaje, że sama kiedyś spożywała zbyt duże ilości alkoholu. – W przeszłości korzystałam z alkoholu regularnie, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji zdrowotnych, jakie są z tym związane. Wierzyłam, że jeśli nie jestem osobą uzależnioną, to alkohol nie wyrządza trwałych szkód w moim organizmie. Kiedy dowiedziałam się, jak jest naprawdę, uznałam, że to jest wiedza, którą należy popularyzować. Poza tym ludzie postrzegają bycie abstynentem jako coś nudnego – ja natomiast chciałabym to zmienić. Pragnę, by niekorzystanie z alkoholu mogło być powodem dumy, a nie wstydu. Ja zrezygnowałam z alkoholu, kiedy zrozumiałam, że jest o wiele więcej minusów korzystania z niego niż plusów jego używania. Poza tym zrozumiałam, że wcale nie lubię być na alkoholowym haju. Dzięki abstynencji można wiele zyskać: unikanie skutków etanolu to oczywiście droga do lepszej kondycji oraz zachowania sprawności intelektualnej na dłużej, a także
spowolnienie procesów starzenia. Niektóre efekty można zauważyć od razu: jest to przede wszystkim „łączność z własnym rozumem” na imprezach, większa świadomość, kontrola nad swoimi zachowaniami, brak kaca, korzyści ekonomiczne. Obecnie decyzję o abstynencji podejmują ludzie, którzy do tej pory spożywali za dużo alkoholu. Są osoby, które tracą dużo przez alkohol i zaczynają to zauważać (np. ja), ale są też tacy, którzy są ślepi na te straty i postrzegają alkohol jako coś pozytywnego, mimo że nie działa na nich dobrze.
Można powiedzieć – oczywiście w uproszczeniu – że współcześni promotorzy trzeźwości robią to, co przed laty robił Marek Kotański: ukazują abstynencję nie jako jakiś dokuczliwy brak czy umartwienie, ale jako element atrakcyjnego lifestyle’u. Ich działania są jednak mniej pompatyczne i dostosowane do wrażliwości współczesnego odbiorcy, który nie znosi stylu komunikacji przypominającego szkolną akademię.

Piwo, wino i film
Współczesny abstynent to zatem często osoba młoda, dbająca o swoje zdrowie, aktywna fizycznie i zainteresowana psychologią: nierzadko osoby rezygnują z alkoholu, niejako wyczuwając, że ich picie, jeśli dalej będzie wyglądało tak samo, może przerodzić się w uzależnienie. 36-letnia Aleksandra podjęła decyzję o abstynencji właśnie z uwagi na swoje zdrowie, a także plany prokreacyjne. – Pochodzę z rodziny alkoholowej i już jako dziecko postanowiłam, że alkohol nigdy mnie nie upodli. Ale kiedy poszłam na studia, zaczęłam imprezować – w każdy weekend wypijałam duże ilości wina lub piwa – opowiada. – Wyszłam za mąż za kolegę ze studiów, który też był typem imprezowicza – dużo się bawiliśmy również jako małżeństwo. A potem zapragnęliśmy mieć dziecko. Przez pół roku nic nie wychodziło, a później przydarzyło się nam poronienie. Wtedy po raz pierwszy poszłam do lekarza, żeby poruszyć temat braku efektu naszych starań. Ginekolog uspokajał, że starania do roku czasu są normalne. Ale ja zaczęłam szukać informacji o tym, jak można wspomóc ciało w tym czasie. Trafiłam na różne strony poświęcone wspieraniu płodności, znalazłam informacje o diecie przeciwzapalnej i o znaczeniu prawidłowej masy ciała. Postanowiłam to wszystko wdrożyć i – za radą różnych osób zorientowanych w temacie – odstawić alkohol. Dotarło do mnie, jak dużo go z moim mężem wypijaliśmy. Co drugi, trzeci dzień do oglądania filmów piliśmy po dwa lub trzy piwa. Po zmianie trybu życia, w ciągu dwóch miesięcy schudłam ponad 7 kilogramów i przestałam mieć problemy skórne. A po trzech miesiącach zaszłam w ciążę, którą donosiłam bez problemu. Może to przypadek, a może naprawdę alkohol bardzo mi szkodził. W ciąży ani podczas karmienia piersią oczywiście nie piłam. Teraz, kiedy niby już mogę, nie chcę do tego wracać. Bez alkoholu czuję się świetnie, utrzymuję wagę. Czasami starzy znajomi, gdy ich spotykam, mówią, że przesadzam, że kiedyś byłam bardziej szalona i spontaniczna. Dziadek uważa, że próbuję się popisać odpowiedzialnością. Niestety w Polsce niepicie – nawet jeśli okazuje się dobre dla czyjegoś zdrowia i samopoczucia – bywa odbierane jako coś nienormalnego.

Zanim się uzależnię
29-letni Szymon mówi z kolei o sobie, że jest „radykalnym abstynentem”. Jego zdaniem nie można pogodzić regularnego spożywania alkoholu i dbania o siebie. – Nie ma czegoś takiego, jak alkohol pity na zdrowie. Alkohol pijemy na szkodę – swoją i innych. Oczywiście nie każdy skończy jako alkoholik, ale jako dietetyk wiem, że picie napojów zawierających procenty zwiększa ryzyko raka, otyłości, zaburzeń psychicznych i wielu innych problemów. Był taki czas, że piłem regularnie. Po studiach nie mogłem znaleźć dobrej pracy, więc brałem jakieś pomniejsze robótki. Ciągle się irytowałem i czułem się nieszczęśliwy. Czułem, że chcę jak najszybciej być w domu i wypić sobie rozluźniającego browarka. W pewnym momencie moja dziewczyna powiedziała, że przecież piję każdego dnia i że to jest niepokojące. Najpierw zacząłem się z niej śmiać, bo przecież „wiem, co robię”, a potem stwierdziłem, że ona ma rację. Pomyślałem: „muszę przestać, zanim się uzależnię”. A sądzę, że byłem blisko. Zdecydowałem, że dołączę na fejsie do grupy dla osób, które nie piją – w grupie jest łatwiej. Zacząłem czytać o szkodliwości alkoholu, o czym milczą reklamy i ci wszyscy, którzy całe życie utrzymują, że piją normalnie, a nie widzą, że mają problem. Wmówiono nam, że alkohol to zwykły napój – a przecież to jest bardzo szkodliwa substancja. Odkąd nie piję, mam więcej siły, lepiej się koncentruję, rano wstaję wypoczęty. I każdemu, kto mówi, że ma mało siły albo ciągle boli go głowa, zadaję pytanie: a ile pijesz? Dobrze, że w mediach społecznościowych są ludzie, którzy mówią prawdę o alkoholu. Moje przesłanie jest takie: odstaw alkohol, wygraj zadowolenie.

---

Promocja abstynencji czy ograniczania konsumpcji alkoholu bez wątpienia jest korzystna dla zdrowia społeczeństwa – zwłaszcza w kontekście o wiele większego niż przed laty średniego spożycia etanolu przez Polaków. Sama „moda” na abstynencję nie rozwiąże problemu, jakim jest powszechność alkoholizmu i picia ryzykownego w naszym kraju – potrzebne jest również ograniczenie dostępności etanolu. Budząca się świadomość tego, że picie nie jest konieczne do prowadzenia satysfakcjonującego życia, pozwala jednak mieć nadzieję na to, że następne pokolenia będą miały zdrowszy stosunek do tej używki – i nikogo nie będzie dziwiło pozostawanie trzeźwym na weselu.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki