Skrypty rodzinne to historie, które słyszeliśmy w domu, nakazy rodziców przekazywane nieświadomie, sposoby działania, których się nauczyliśmy, obserwując rodzinę, i które odtwarzamy w dorosłości.
Autorem tej koncepcji jest Eric Berne, psychiatra amerykański pochodzenia żydowskiego (jego rodzice wyemigrowali z Polski). Skrypty to pewnego rodzaju scenariusze, które zauważone w dzieciństwie, są realizowane przez dziecko w dorosłości. Można je podzielić na dwa rodzaje: skrypty pozytywne (zwycięzcy) i negatywne (przegranego). Przykład skryptu pozytywnego to np. zdanie „Świat jest dobry, a gdy dorośniesz, możesz go uczynić jeszcze lepszym”. Oczywiście nikt nie sadza dziecka na krzesełku i nie powtarza mu takiego zdania, aż zapamięta. Rodzice przekazują mu taką „wiadomość na życie” w tysiącu drobnych sytuacji, np. jeśli lubią swoją pracę i nie traktują jej jako etapu do wyczekanej emerytury, gdy ufają ludziom i temu, co mówią, gdy cieszą się z dobrych rzeczy częściej, niż narzekają, gdy wierzą, że dziecko sobie poradzi i nie krytykują jego pasji.
Skrypt negatywny (przegranego) to np. przekazy: „nasza rodzina jest biedna, ale dobra, bogaci są podejrzani, taki nasz los, wszystko przeciwko nam”; „odpoczniesz sobie na emeryturze, teraz musisz ciężko pracować”; „w tej rodzinie, gdy sprawy idą źle, chorujemy albo obwiniamy innych”; „dzieci to jedyny sens życia”; „w naszej rodzinie nie ma rozwodów” czy „nie wychylaj się, jeśli jesteś dobry, to cię znajdą”. O skrypcie możemy myśleć jak o napisie na koszulce, który niesiemy ze sobą przez całe życie, np. napis z przodu mógłby brzmieć „muszę odnieść sukces…”, a z tyłu… „bo tylko tak zasłużę sobie na miłość”.
Na co wpływa skrypt?
Skrypty będą widoczne w podejściu do świata i ludzi – czy ufamy ludziom, zakładamy, że są dobrzy i chcą dobrze, czy raczej reagujemy podejrzliwością, bo zakładamy, że świat i ludzie są nieprzewidywalni i na wszelki wypadek warto się mieć na baczności. Skrypty nabywane w dzieciństwie, w dorosłości mogą się przejawiać w różnych obszarach, np. stosunku do pieniędzy – niektórzy wynoszą z domu przekonanie, że wzbogacają się tylko ci, którzy „kombinują”, więc lepiej być biednym i jakoś wiązać koniec z końcem, ale przynajmniej pozostać uczciwym, bo duże pieniądze są podejrzane. Innym obszarem może być stosunek do pracy i sukcesu, to, czy lubimy swoją pracę, czy uważamy, że trzeba po prostu jakoś w niej przeżyć i zawsze będziemy się męczyć, żeby zarobić. Czasami rodziny borykające się z trudnościami nieświadomie przekazują swoim dzieciom skrypt „nam to zawsze w życiu jest pod górkę”.
To, co słyszymy o naszych przodkach, również może mieć na nas wpływ. Jeśli w rodzinie pojawia się nadużycie zaufania, zdrada albo przemoc od bliskiej osoby, dziecko może słyszeć od dorosłego, żeby „nie ufać mężczyznom”, od dziadka, by „zawsze sprawdzać, czy żona nie wydaje na boku pieniędzy”, a od babci, by zawsze mieć jakieś pieniądze na boku na „czarną godzinę”. Stąd prosta droga do podwójnych norm w rodzinie.
Wzory od mamy i taty
„Dzieci robią wszystko dla kogoś, zwykle dla rodzica płci przeciwnej, ucząc się od rodzica tej samej płci” – tak pisze Berne, pytanie, jak to może działać w praktyce? Bo przecież nie chodzi tutaj tylko o przypodobanie się rodzicom, którzy są dla nas przez wiele lat najważniejszymi osobami w życiu. W tych rodzinnych, drobnych sytuacjach, budujemy role tożsamościowe związane z płcią. Dziewczynki uczą się od matki, jak traktować swoje ciało, gdy widzą, jak matka dręczy się dietami i negatywnie wypowiada się o swoim wyglądzie albo przeciwnie – dba o swoje ciało przez zdrowe jedzenie i ruch. Poznają, jaka rola w życiu jest dla nich możliwa, gdy słyszą „no widzisz, kochana, kobietom zawsze jest pod górkę” albo „jesteś mądra i silna, zawsze znajdziesz jakiś sposób” lub słuchają, jak o bezdzietnej cioci mówi się z pożałowaniem „stara panna”, bo rodzina i małżeństwo to jedyna akceptowana droga. Od matki dziewczynki przejmują też pierwsze wzorce, jak traktować mężczyzn, czy można rozmawiać z nimi otwarcie, jeśli się nam coś nie podoba, czy potakiwać i robić swoje za ich plecami, bo „może i mężczyzna jest głową domu, ale to kobieta jest szyją, która nim kręci”. Chłopcy patrzą na ojców i widzą wzory traktowania kobiet oraz etos pracy, który mocno wiąże się z tożsamością mężczyzny w oczekiwaniu, by zapewnić rodzinie bezpieczeństwo i spokój. Jeśli w rodzinie ojciec dużo pracował, a przez to był praktycznie nieobecny (fizycznie lub emocjonalnie), to istnieje niebezpieczeństwo, że dorosły mężczyzna wejdzie w pracoholizm, jako sposób na okazanie troski rodzinie, widząc swoją wartość głównie przez liczbę przepracowanych godzin („jestem wykończony, więc zasłużyłem na wypoczynek i wdzięczność”).
Antyskrypty, bohaterowie i tajemnice
Czasami, jeśli te pierwsze wzory rodzicielskie nie są dobre, możemy przyjąć tzw. antyskrypt, to znaczy scenariusz zupełnie przeciwny, np. jeśli rodzice borykali się z biedą, to my dbamy przede wszystkim o finanse w naszej rodzinie, chcemy sobie i innym udowodnić, że stać nas na wszystko, co sobie wymyślimy. Jest to ciągle działanie w odpowiedzi na skrypt, więc w tym sensie nie ma w tym wolności, ale nadal uzależnienie od skryptu. Warto obserwować, kim są czy byli bohaterowie w naszej rodzinie: o kim się mówiło przy stole, kogo podziwiało, komu zazdrościło? Czasem dzieje się to w formie złośliwości, obmowy, albo nawet lekkiej wzgardy, ale może skrywać pewną podświadomą zazdrość: „co by było, gdybyśmy sobie pozwolili na takie życie, taką odwagę?”. Każda rodzina ma też swoje tajemnice. Swoich świętych i grzeszników (ciotkę, która uciekła z ekipą cyrkowców, wujka, który miał dwie kochanki albo dziadka o niepewnej przeszłości politycznej). Alkohol, choroba, szaleństwo, przestępstwo, trauma wojenna to najczęstsze tematy tabu. Czasem są to historie odległe, ale ciągle obecne w formie przekazu „o czym nie mówić, jak nie robić”, np. „w naszej rodzinie nie ma rozwodów, trzeba żyć z tym, kogo się wybrało, i znosić cierpienie” albo „odpoczniesz sobie na emeryturze… albo w niebie, bo życie to nieustająca męka”. Jeśli takie przekazy dotyczą nas i naszych najbliższych, mogą wiązać się dla nas ze wstydem albo są pewnego rodzajem tabu (np. nie mówimy o tym, że ojciec był alkoholikiem). Warto przyglądać się temu, czy istnieją w naszej rodzinie jakieś ukryte przekazy, z których nie zdajemy sobie do końca sprawy, ale które mają wpływ na nasze zachowanie. Łatwo się domyślić, że jeśli żona i mąż mają różne skrypty i inne podejście do zaufania ludziom, do pracy, oszczędzania lub obowiązków, mogą na tym tle powstawać konflikty. Na przykład w trakcie świąt możemy nieświadomie podtrzymywać podejście, że dom ma lśnić, potrawy mają być tylko własnej roboty i przebogate, nawet za cenę ogromnego zmęczenia i złości. To też jest pewien scenariusz, który wynosimy z domu i realizujemy w swojej nowej rodzinie. Możemy, ale nie musimy.
Co przejąć, co zmienić
Jeśli uświadomimy sobie, jak działają skrypty, możemy kontrolować ich wpływ i zmieniać sposób naszego działania. Jak odkryć te skrypty? Najbezpieczniej jest robić to w terapii. Nawet jeśli na ten moment nie jest ona dla ciebie dostępna, warto przyjrzeć się historii swojej rodziny, poobserwować albo sięgnąć do książki Erica Berne’a Dzień dobry i co dalej? lub krótszej W co grają ludzie. Nie są to łatwe lektury, dobrze dawkować je ostrożnie, ale naprawdę warto podjąć taką refleksję!
Poznanie rodzinnych historii może być bardzo pouczające: uświadomienie sobie, przez co przeszła moja rodzina, co zawdzięczam swoim rodzicom, co chcę od nich przejąć i wnieść we własne życie, a co mogę jeszcze zmienić. Może to dobra okazja, żeby zadzwonić do dziadków czy rodziców i poznać niektóre z tych historii lub zacząć zapisywać własne?