Logo Przewdonik Katolicki

Za ścianą

Natalia Budzyńska

Tyle mówimy o tym, że coś dobrego może być z tego siedzenia w domach. Że nauczymy się siebie nawzajem, wreszcie się poznamy, bo w spokoju i bez pośpiechu możemy nareszcie ze sobą rozmawiać.

Często czytam, jak różni ludzie zadowoleni z siebie zwierzają się publicznie, że nareszcie mogą spędzić wspaniały czas ze swoją żoną czy mężem. Że wieczorami grają ze swoimi dziećmi w planszówki i wspólnie oglądają filmy, a potem o nich dyskutują. Wydaje się, że ogniska domowe płoną wesołym ogniem i wszyscy się do siebie uśmiechają.

Och, oczywiście, bądźmy realistami, od czasu do czasu można się zirytować, zamknięcie się do tego przysłuży. Więc psychologowie uspokajają, że to zjawisko normalne w obecnej sytuacji. Czasem ktoś zamiast się roześmiać – warknie, zamiast otworzyć lekko okno – trzaśnie zbyt mocno drzwiami, ktoś się rozpłacze, ktoś inny podniesie głos. Należy wtedy policzyć do dziesięciu, wziąć kilka głębokich oddechów, odmówić dziesiątkę różańca i już po burzy. Znowu można usiąść przy wspólnym stole z ciepłem i miłością.

Wcale nie chcę tu niczego obśmiać ani wcale nie chcę być cyniczna. Naprawdę wierzę, że w wielu rodzinach ten czas jest czasem ważnym, który pomaga odbudować utracone relacje. Poza tym sama łapię się często na tym, że kiedy tak patrzę w okna oświetlone wieczorną lampą, to jestem pewna, że tam wszędzie panuje dobro. To chyba sprawia owo ciepło lampy, które samo w sobie musi być dobre, i wtedy jestem już pewna, że tam, w tym domu, gdzie pali się ta lampa, też jest dobrze, że ludzie się kochają i są dla siebie tacy mili. Piją herbatę i mówią sobie o miłości.
Takie złudzenie miewam dość często.

Ale też dobrze wiem, jakie tragedie mogą wydarzać się w pokoju oświetlonym ciepłym światłem wieczornego abażuru. Wiem, że są żony, których nikt nie kocha, że są mężowie, którzy czują w sobie tylko nienawiść, że są dzieci, które nigdy nie usłyszą słów miłości. I teraz, w tym czasie izolacji, oni wszyscy są zamknięci w czterech ścianach ze swoimi frustracjami, cierpieniami, smutkami, przemocą. Kobiety, które nie mogą odetchnąć ani na chwilę, bo ich oprawca nie wyjdzie do pracy, będzie siedział cały czas w domu i czekał na „przesoloną zupę”. Dzieci, które nie wyjdą do szkoły, żeby odetchnąć choć przez kilka godzin od piekła, jakie im zgotowali dorośli, rodzice. Te dzieci nie mogą już nawet wyjść same z domu, żeby uciec od krzyku choć na chwilę. Nie mają nawet możliwości zadzwonić na jeden z telefonów zaufania, bo w małym mieszkaniu nie ma żadnej intymności.

Więc kiedy narzekamy na to, że nie możemy pobiegać po parku, pomyślmy przez chwilę o nich. I bądźmy wyczuleni na krzywdę za ścianą.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki