Logo Przewdonik Katolicki

Czy naprawdę staramy się zrozumieć Franciszka?

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

Z tej epidemii wszyscy wyjdziemy całkowicie online – powiedział do mnie jeden z kolegów dziennikarzy. Jestem żywym potwierdzeniem tej tezy. Poza zainstalowaniem Skype’a w moim laptopie, rewolucją w moim życiu jest między innymi dotarcie do Netflixa.

I oto dzięki niemu obejrzałem wreszcie wczoraj „Dwóch papieży” Fernando Meirellesa.
Opinie na temat tego filmu, które poznawałem od miesięcy, były tak diametralnie sprzeczne, że choćby z tego powodu warto było.  Prawda, że film dość szablonowo dzieli Kościół katolicki na postępowy i konserwatywny. Choć prawie cały jest rozmową (blisko dwugodzinną), i Benedykt XVI, i  kardynał Bergoglio, późniejszy papież Franciszek, operują zbyt często gazetowymi sloganami. Mówią dużo, a jednak w sumie nie tak wiele dowiadujemy się o ich racjach i poglądach. Stanowczo za mało. Skądinąd sugestia, że Benedykt decydując się na rezygnację, w jakiś sposób postawił na Bergoglia, z którym był po przeciwnych stronach różnorakich ideowych barykad, wydaje się nieuprawniona. Ale nie zgadzam się, że ten film to jakiś straszny atak na Ratzingera. Jest on pokazany jako człowiek ciekawy, charyzmatyczny, dialogujący z rzeczywistością, czemu sprzyja aktorska osobowość Anthony’ego Hopkinsa (może nawet zbyt ekspansywnego jak na nieśmiałego zamkniętego w sobie teologa, ale na pewno nieprzyczerniającego swojej postaci). W sumie strona konserwatywna biła na alarm przesadnie. Szukanie w ludziach dobrych stron to coś, co mi się generalnie podoba. Choć sam pewnie opowiedziałbym historię ich spotkania trochę inaczej.
Uderzyło mnie jeszcze coś innego. Rozbudowanie w szeregu retrospekcji wątku argentyńskiego pozwala za to lepiej zrozumieć obecnego papieża. Jonathan Pryce inaczej niż Hopkins zdaje się być argentyńskim jezuitą w skali niemal jeden do jednego.

Obserwujemy kapłana uwikłanego w dramatyczne wybory związane ze stosunkiem do wojskowej dyktatury i do różnorakich konfliktów społecznych. Bergoglio uważa, że popełnił błąd przyzwolenia na polityczne zło, i stara się to odpokutować. Przypominałbym ów socjalny kontekst zupełnie innej niż europejska rzeczywistości, ile tylko się da. Niezależnie od tego, ile Franciszek ma racji w sprawach doktrynalnych i jak dalece zrywa z różnymi kościelnymi ciągłościami, jego postawa się tłumaczy. On naprawdę wybierał inne rodzaje dobra niż Ratzinger-Benedykt. Warto o tym pamiętać.
Czy te dwie postawy, obrony wielkiej religijnej tradycji i zaangażowania na rzecz zwykłych ludzi, dadzą się pogodzić? Film sugeruje, choć nie całkiem klarownie, że w istocie tak się stało. My jednak często czujemy się zmyleni rozmaitymi zaskakującymi oświadczeniami obecnego Ojca Świętego.
No dobrze, ale czy staramy się go zrozumieć? Ja przyznam szczerze, mam z tym mniejszy kłopot, kiedy obserwuję, jak samotnie trwa na swoim posterunku. Jak daje świadectwo na placu Świętego Piotra. Mam wrażenie, że nie tylko jego słowa stały się jaśniejsze, bardziej dobitne niż kiedykolwiek. Ale faktycznie w najtrudniejszej chwili przyszło mu ofiarować światu najlepszą cząstkę siebie. I jestem przekonany, że Benedykt też by tak umiał. Ci ludzie dopiero teraz naprawdę się spotykają, niezależnie od wszelkich teologicznych, a czasem niemal politycznych sporów.
Biała postać z odległego Rzymu budzi nadzieję. Drwiono, że Franciszek nie jest teologicznie wyrobiony, że gubi się w meandrach kościelnej nauki, że popada w uproszczenia. Ale akurat teraz potrzeba kogoś, kim Bergoglio był zawsze najbardziej – poczciwego, życzliwego ludziom proboszcza. Proboszcza świata. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki