Na razie jesteśmy skazani na relacje amerykańskich krytyków, którzy nie szczędzą pochwał. Dlaczego w ogóle Dwóch papieży wzbudza takie emocje? Najpierw ze względu na temat, fabuła oparta jest przecież na wydarzeniu bez precedensu, kiedy to papież rezygnuje ze swojego urzędu. Potem ze względu na obsadę: Benedykta XVI gra Anthony Hopkins. Netflix zaznacza, że film inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami. Nie wiemy, w jakim stopniu, i nie będziemy się opierać w tym względzie na recenzjach krytyków z „The Vanity Fair” czy „Hollywood Review”. Jak można się domyślić, niektóre fundamentalistyczne portale katolickie już są przekonane, że to, co zobaczymy, to niebezpieczne bajki i „pranie mózgu”. Konserwatywny Benedykt XVI rozmawia z postępowym kardynałem Bergoglio i w efekcie tych dyskusji decyduje się złożyć urząd z przekonaniem, że kierunek proponowany przez argentyńskiego kardynała nie jest taki zły – tak w dużym skrócie można streścić fabułę, na którą z niecierpliwością czekamy.
Porozmawiać z papieżem
Przede wszystkim pamiętajmy, że to film fabularny. Jego reżyserem jest Fernardo Meirelles pochodzący z Brazylii twórca m.in. filmu Miasto Boga. Scenariusz napisali Anthony McCarten (Teoria wszystkiego i Bohemian Rhapsody) oraz Frank Cottrell-Boyce. W rolach głównych występują wspomniany Anthony Hopkins i Jonathan Pryce jako kardynał Bergoglio. Historia dwugodzinnego filmu rozgrywa się w latach 2012–2013, ale zobaczymy wiele reminiscencji nawet z czasów młodości argentyńskiego kardynała, a obecnego papieża. Właśnie w 2012 r. kardynał Bergoglio postanawia poprosić Benedykta XVI o pozwolenie na przejście na emeryturę. Benedykt XVI nie zgadza się i zaprasza go do Watykanu, a takiemu zaproszeniu się nie odmawia. Spotykają się więc i zaczynają rozmawiać. Bergoglio ma być zawiedziony dotychczasową polityką Watykanu, a Benedykt XVI pragnie wysłuchać krytyki i pomysłów kardynała na odnowienie Kościoła.
Wszyscy krytycy, opisując fabułę filmu, zgadzają się co do jednego: to dwugodzinny wspaniały popis gry aktorskiej dwóch seniorów: Hopkinsa i Pryce’a.
W tle skandali seksualnych i finansowych, które wstrząsnęły Watykanem, dwaj duchowni, którym zależy na Kościele i na wiernych, potrafią mimo różnic znaleźć wspólny język i toczyć ze sobą ważną rozmowę. Konserwatywny Benedykt XVI może nie zgadzać się ze zdaniem postępowego Bergoglia, Bergoglio może irytować zachowawczość Benedykta XVI, a to wzmaga dramatyzm pomiędzy tymi dwoma postaciami. Co jednak najważniejsze – piszą krytycy (a na razie musimy polegać jedynie na ich zdaniu) – mimo wszystko odczuwa się panującą między nimi jedność. A cały film dotyczy przede wszystkim potrzeby wiary.
Też człowiek
Krytycy wspominają jeszcze o tym, że to film bardzo pogodny, ciepły i ludzki. Dwóch papieży to coś pomiędzy Habemus Papam Nanniego Morettiego i dokumentem Papież Franciszek i jego przesłanie Wima Wendersa. Film jest kameralny, rozgrywa się pomiędzy dwoma osobami, które spacerują w intymnej scenerii watykańskich pokojów, dyskutują w kaplicy Sykstyńskiej i gawędzą w wiejskim krajobrazie Castel Gandolfo. Nie są pokazani jako herosi wiary, a raczej jako ludzie z krwi i kości, z wadami i słabościami, ze swoimi fascynacjami i przekonaniami. Benedykt XVI gra na pianinie, a kardynał Bergoglio gwiżdże przebój Abby. Ostatecznie podobno w jednej ze scen razem tańczą tango. Z jednej strony Meirelles ma poprzez filmowe postawy Benedykta XVI i Franciszka pokazywać istotne problemy współczesnego Kościoła, a z drugiej wygląda na to, że to trochę taki „Watykan za zamkniętymi drzwiami” bazujący na sensacyjnych układach, o których wierni nie mają pojęcia. Dopóki jednak sami nie zobaczymy Dwóch papieży, nie ma co w tych spekulacjach posuwać się za daleko.
A co mówił po pierwszych pokazach sam reżyser? „Nie wiedziałem nic o Watykanie. Nie interesowała mnie polityka Kościoła. Sam jestem katolikiem, ale bardzo złym katolikiem”. Kiedy jednak producent wręczył mu scenariusz McCartena oparty na serii rozmów, które miały miejsce w Watykanie w latach 2012–2013 – nie mógł odmówić. Jak sam twierdzi – połknął haczyk. Benedykt XVI i kardynał spotkali się trzy razy i oczywiście nie wiadomo, o czym tak naprawdę rozmawiali. To, co w usta bohaterów włożył scenarzysta, w większości pochodzi rzeczywiście z książek lub wywiadów, jakich udzielili. Stąd na przykład znane są takie szczegóły i anegdoty, jak tytuł ulubionego serialu telewizyjnego Benedykta XVI (Komisarz Rex) czy fakt, że nie przepada za Fantą. Meirelles opowiadał też dziennikarzom o relacjach między Hopkinsem i Pryce’em – spędzali poza planem ze sobą dużo czasu. „To pomogło – mówił Meirelles – oglądasz film i czujesz, że pomiędzy nimi istnieje związek. Z tymi aktorami nie musisz dużo reżyserować, po prostu pozwalasz im robić swoje”. Film był kręcony w Argentynie i we Włoszech, Watykan nie był zaangażowany w produkcję. Dzięki temu istniała duża wolność twórcza, która pozwalała na nieskrępowaną kreatywność. Makieta Kaplicy Sykstyńskiej i watykańskich wnętrz została wybudowana w rzymskim studiu filmowym Cinecittà Studios, co trwało dwa miesiące. Meirelles konsultował się z teologami włoskimi i argentyńskimi. „Podobał mi się pomysł pokazania dwóch facetów, którzy początkowo się nie lubili, ale musieli nauczyć się słuchać nawzajem. W dzisiejszych czasach nie lubimy słuchać ludzi, z którymi się nie zgadzamy, wolimy ich zabić” – mówi reżyser.
Ci, którzy oczekują, że film jest jednoznacznie „profranciszkowy” w ten sposób, że pokazuje Benedykta XVI w gorszym świetle, mogą się zdziwić. Twórcy w ogóle nie mieli takich zamiarów. Równowaga jest podobno zachowana, bo przesłanie filmu nie miało być propagandowe i nie chodziło o to, by jednego bohatera wybielić, a drugiego oczernić.
Pozostaje nam cierpliwie czekać z ciekawością. Jedno jest pewne: to będzie piękny pokaz gry aktorskiej. Mówi się, że obaj zasługują na Oscara.