Codziennie spotykamy dziesiątki, a może setki osób, nie jesteśmy w stanie poznać dobrze każdej z nich, dlatego stosujemy pewne uproszczenia, np. widząc od tyłu kogoś przygarbionego o lasce, zakładamy, że to starsza osoba; wchodząc do autobusu znanej linii, nie sprawdzamy codziennie jego trasy, widząc samochód z „L-ką” na dachu, na wszelki wypadek zwalniamy, spodziewamy się, że mąż zatankował auto tak, jak to robi codziennie, a na pustej ulicy wieczorem na wszelki wypadek przyspieszamy kroku. Te codzienne uproszczenia – zwykle pomocne, by przetrwać – czasami dają pole błędom poznawczym.
Stereotypy
Jednym z najczęstszych uproszczeń są stereotypy, jakie stosujemy w relacjach międzyludzkich. Spotykając nowe osoby, mamy zwykle kilka minut, żeby oszacować, kim są (kobieta/mężczyzna/dziecko) i jak zachowywać się w stosunku do nich (np. filtrujemy, czy osoba wchodząca do autobusu to kontroler, żebrak czy sąsiadka). Nieustannie – choć nieświadomie – szacujemy, z kim mamy do czynienia na podstawie wyglądu, ubrania, koloru skóry. Ciekawe, że dzieci dopiero uczą się takich podziałów z wiekiem. W sieci krąży na przykład wideo „Everyone’s welcome” CBeebies, na którym dzieci pochodzące z różnych grup etnicznych, niektóre niepełnosprawne, na co dzień przyjaźniące się i bawiące razem mają powiedzieć, czym się różnią. Zaskakująca i poruszająca może być dla dorosłych obserwacja, że dzieci nie zwracają uwagi na zespół Downa albo ciemną skórę kolegi, co raczej na fakt, że kolega woli bawić się klockami, a ja betoniarką.
Pierwsze wrażenie i samospełniająca się przepowiednia
Jakie uproszczenia stosujemy w dorosłości? Jednym z najczęstszych jest efekt pierwszego wrażenia, gdy na podstawie tego, co ktoś powiedział, jak się ubrał, z czego zażartował, wysuwamy wniosek, czy moglibyśmy się z kimś takim porozumieć (decyzje wyborcze są tutaj częstym powodem podziałów). Efekt pierwszeństwa toruje drogę tzw. efektowi aureoli, gdy na podstawie jednej pozytywnej cechy wnioskujemy o innych, np. „ona jest mamą trójki dzieci tak jak ja, więc na pewno się polubimy i znajdziemy wspólny język”. Jego przeciwieństwem jest efekt diabelski, gdy wnioskujemy na podstawie jednej negatywnej cechy i oceniamy na jej podstawie o charakterze człowieka, np. skoro ktoś nazywa się feministką, to na pewno jest sfrustrowaną kobietą, która nie znosi mężczyzn. Co więcej, jeśli wyrabiamy sobie o ludziach szybko określone przekonania, to możemy potem szukać w codzienności dowodów na to, że mamy słuszność (gdy nasza koleżanka feministka wspomina mimochodem, że pokłóciła się z mężem, stwierdzamy, że pewnie jest po prostu wredna i złośliwa i żałujemy biednego męża). To tzw. efekt samospełniającej się przepowiedni: gdy w otoczeniu szukamy faktów potwierdzających nasze tezy, w końcu je znajdziemy. Jeśli unikamy kontaktów z koleżanką feministką, ona zacznie robić tak samo, znajdziemy wtedy potwierdzenie, że jest oficjalna i mało kontaktowa.
Uproszczenia poznawcze oprócz tego, że znajdują dla naszego mózgu najszybsze sposoby poznawania świata, często mają za zadanie chronić nasze dobre mniemanie o sobie. Taką funkcję pełni na pewno tzw. podstawowy błąd atrybucji. Popełniamy go, gdy mamy skłonność do wyjaśniania zachowania innych osób w kategoriach przyczyn wewnętrznych i stałych (np. cech charakteru), a jednocześnie nie doceniamy czynników sytuacyjnych, zewnętrznych. Na przykład widząc osobę, która skręciła w zły pas na rondzie, jesteśmy bardziej skłonni stwierdzić, że jest fatalnym kierowcą. Gdy nam się to zdarzy, zrzucamy to na karb zmęczenia.
Ostrożni, sceptyczni, optymiści
Cechy osobowości również będą miały wpływ na nasz sposób reagowania. Na przykład w obliczu informacji o pandemii koronawirusa osoby ostrożne mogą przeszacowywać prawdopodobieństwo zachorowania, osoby sceptyczne będą poszukiwać informacji o skali chorób i porównywać je z grypą, optymiści do ostatniego możliwego momentu myśleli o wyjeździe na egzotyczną wycieczkę, licząc na to, że „ich to nie dotknie”. Innym błędem poznawczym może być tzw. wiara w sprawiedliwy świat. Zgodnie z tym mechanizmem możemy żywić przekonanie, że jeśli będziemy stosować się do wskazówek lekarzy, na pewno nie zachorujemy, a osoby chore na pewno bardziej się narażały (nie myły rąk, przebywały w tłumie, ignorując zalecenia etc.), dlatego zachorowały. Oczywiście działania prewencyjne zmniejszają ryzyko zachorowania, choć nie obniżą go do zerowego poziomu, ale wiara w sprawiedliwy świat może chronić nasze poczucie bezpieczeństwa i równowagę psychiczną.
Błędy poznawcze i podejmowanie decyzji
Istnieje również szereg błędów związanych z podejmowaniem decyzji. Do tzw. złudzenia planowania dochodzi wtedy, gdy popadamy w nadmierny optymizm i zakładamy, że wyrobimy się z zadaniami szybciej, niż wymaga tego realny nakład pracy. W planowaniu nie uwzględniamy bowiem czasu, który jest zwykle potrzebny na zmiany, przełączanie się między zadaniami, rozproszenia i nieoczekiwane pilne zadania (eksperci od planowania zadań mówią, że na te „wypadki losowe” trzeba pozostawić nawet 30 proc. czasu).
Popularnym błędem jest też efekt autorytetu, czyli kierowanie się tym, co mówi ktoś w garniturze, starszy, mający jakiegoś rodzaju autorytet, nawet pozorny, tak jak ludzie w fartuchach lekarskich reklamujący suplementy diety w telewizji. Z kolejnym złudnym efektem – efektem kontrastu – mamy do czynienia, gdy jakaś informacja albo osoba wyróżnia się na tle innych i zostaje lepiej zapamiętana lub potraktowana jako ważniejsza (nietypowy nagłówek w gazecie, ktoś, kto wyróżnia się strojem albo fryzurą, jedyna kobieta w otoczeniu mężczyzn albo rodzynek wśród kobiet). Inny ciekawy efekt to dobrze nam znane skrzywienie zawodowe. Mechanicy samochodowi zwracają uwagę na nietypowe hałasy samochodów jadących ulicą, eksperci podatkowi używają żargonu niekoniecznie zrozumiałego dla innych, psycholodzy odczuwają pokusę analizowania chorób psychicznych osób publicznych (choć zgodnie z etyką zawodową nie powinni tego robić).
W obliczu informacji o zarażeniach koronawirusem warto wspomnieć o jeszcze jednym zjawisku: tzw. efekcie utopionych kosztów. Jeśli zainwestowaliśmy sporo wysiłku i wpłaciliśmy już zaliczkę na długo planowaną wycieczkę, to być może dopóki nie zamknięto granic, odczuwaliśmy pokusę, by mimo zagrożenia jednak się na nią udać, bo tyle już ponieśliśmy kosztów. Podobnie jest z dojadaniem deseru w restauracji, choć już jesteśmy nasyceni (skoro już zapłaciłem…). Nie bierzemy pod uwagę kosztów leczenia zgagi i przejedzenia.
Świat jest lepszy, niż nam się wydaje
Hans Rosling, szwedzki profesor zajmujący się zdrowiem publicznym, w swojej książce „Factfulness” przytacza ciekawy test sprawdzający, ile wiemy o świecie. Zacytuję tu trzy pytania: „Jak w ciągu ostatnich dwudziestu lat zmieniła się Twoim zdaniem liczba ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie?” z trzema odpowiedziami do wyboru: A) zwiększyła się dwukrotnie B) jest na tym samym poziomie C) zmniejszyła się o połowę. Drugie pytanie: „Ile procent dzieci na świecie w pierwszym roku życia szczepi się przeciwko różnym chorobom?” A) 20% B) 50% C) 80%. Trzecie pytanie: „Gdzie żyje większość ludzi na świecie?” A) w krajach o niskich dochodach B) w krajach o wysokich dochodach C) w krajach o średnich dochodach. Odpowiedz sobie na te pytania. Poprawne odpowiedzi to w każdym przypadku C. Hans Rosling zadawał te pytania członkom rad nadzorczych międzynarodowych korporacji i uczestnikom Forum Ekonomicznego, większość z nich odpowiadała gorzej, niż gdyby losowo wybierali swoją odpowiedź, stąd wniosek, że wielu ludzi ma bardziej negatywny obraz świata, niż wskazują na to postępy nauki.
Warto przyglądać się, którym błędom podlegamy. I nie ulegajmy złudzeniu „my takich nie popełniamy, może inni”. Przy podejmowaniu decyzji szukajmy rzetelnych informacji, skonfrontujmy od czasu do czasu naszą opinię z kimś, kto ma nieco inne poglądy od naszych, kierujmy się swoimi wartościami i nie bójmy się zmieniać zdania.
Warto przeczytać
Daniel Kahneman, „Pułapki myślenia”
Hans Rossling, „Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy niż myślimy, czyli jak zastąpić stereotypy realną wiedzą”