Logo Przewdonik Katolicki

Cisza w Grobie Pańskim

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. Agnieszka Robakowska/ Robert Woźniak

Tak często próbujemy w Grobie Pańskim mówić swoje. Te hasła, te instalacje, ta symbolika, konieczne aktualna, te polowania mediów na najbardziej skandaliczny grób. Po co nam to wszystko? Czy to nie odwraca naszej uwagi od sedna?

Monika Białkowska: Nie wiem, czy to dobry czas, to dopiero trzecia Niedziela Wielkiego Postu… Nie za wcześnie, żeby mówić o Grobach Pańskich?
 
Ks. Henryk Seweryniak: Dlaczego za wcześnie? Jeśli chcemy je mądrze przygotować, to na myślenie o tym w piątą niedzielę będzie już za późno. A wiesz, jak wyglądały pierwsze Groby Pańskie czy też Boże Groby w Polsce?
 
MB: Nie mam pojęcia…
 
HS: Niedawno przedstawialiśmy to, razem z Teatrem Dramatycznym Jerzego Szaniawskiego, w katedrze płockiej. Kościół średniowieczny miał zwyczaj odgrywania pięknego dramatu liturgicznego, który utrzymał się aż do XVI w. zapewne i w Poznaniu, i w Gnieźnie, i w Płocku, i w wielu klasztorach – to był obrzęd nawiedzenia Bożego Grobu przed rezurekcją. Grób był wówczas wykonywany, wyobraź sobie, na kształt edykuły, kaplicy Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Właściwie upinano rodzaj namiotu z najpiękniejszych kolorowych tkanin, jakie posiadano. Tworzyły one zasłony, które od dołu przyciskano kamieniami, na które kładziono pieczęcie. Rozchylano te zasłony od przodu, a wewnątrz umieszczano skrzynię grobową, zwaną tumbą lub archą, nakrytą płaskim wiekiem. W tej tumbie w Wielki Piątek umieszczano krzyż...
 
MB: Nie było figury Jezusa leżącego w grobie?
 
HS: Nie było figury, nie było też monstrancji, jak dzisiaj. Krzyż niesiono do Grobu w żałobnej procesji i składano go, owinięty w całun, do tumby. Tak pozostawał przez całą Wielką Sobotę. Wielka Sobota, pomimo że już około dziewiątej rano sprawowano liturgię Wigilii Paschalnej, aż do poranka wielkanocnego pozostawała dniem skupienia i postu – pokarmy święcono dopiero po procesji rezurekcyjnej i pierwszej Mszy wielkanocnej. A zanim procesja się rozpoczęła, wcześnie rano zdejmowano z krzyża w Grobie chusty i go wynoszono. Do pustego już Grobu przybywały trzy niewiasty, grane oczywiście przez mężczyzn... uczniów szkoły katedralnej. No, ale to już może opowieść na Wielkanoc. 
 
MB: Pamiętam w swoim rodzinnym mieście Grób Pański, który zawsze bardzo lubiłam. Stary klasztor, w klasztorze krypta pod prezbiterium, z kolebkowym sklepieniem, romańska. Już samo miejsce, nawet jeśli dobrze się je znało, robiło wrażenie. Na kamiennym ołtarzu ustawiona monstrancja, pod ołtarzem figura Jezusa, obok krzyż, trochę kwiatów – to wystarczało, żeby było pięknie. Któregoś roku cała krypta wyłożona była trawą z żywymi stokrotkami. Proste, a genialne. Jeśli czegoś nie lubiłam, to jeśli ktoś wieszał w tej pięknej, romańskiej krypcie hasła, wycinane za styropianu. I wtedy się okazywało, że to zgrzyta, że niczego nie buduje.
 
HS: Pamiętam, jak z tymi styropianowymi napisami w polskich kościołach zmagał się ks. Janusz Stanisław Pasierb. A jak było z kwiatami? Kto je przynosił do Grobu?
 
MB: Jak wszędzie, są przecież dwie szkoły. Albo zbiórka na kwiaty, albo każdy przynosi, co chce. Ta pierwsza jednak bardziej praktyczna, można to zrobić tak, żeby miało ręce i nogi.
 
HS: A może to piękne było, kiedy ludzie przynosili swoje kwiaty?
 
MB: Nie będę o to kruszyć kopii – zwyczajnie nie wiem, czy dziś by przynieśli, to wymaga większego wysiłku niż wrzucenie złotówki. I czy któryś z księży chciałby ryzykować, że w Wielki Piątek rano zostaje z trzema doniczkami. Bardziej martwi mnie to, że tak często próbujemy w Grobie Pańskim mówić swoje. Te hasła, te instalacje, ta symbolika, konieczne aktualna, te polowania mediów na najbardziej skandaliczny grób. Po co nam to wszystko? Czy to nie odwraca naszej uwagi od sedna? Czy nie zapominamy, że chodzi o to, że Jezus umarł?
 
HS: Uważaj, bo dla nas ta możliwość wypowiedzenia się publicznie właśnie przez Boży Grób była jednak ważna… Sam brałem udział w takich działaniach. Ustawialiśmy wielki krzyż ze świeżej brzozy, na nim kotwicę taką, jak na pomniku pomordowanych stoczniowców gdańskich. W tle wielkie anioły, nawiązujące trochę do Rublowa, ale też z takim wolnościowym posmakiem... Że niby sąsiad ze Wschodu mógłby pamiętać o swoich chrześcijańskich źródłach. I pośród tej scenerii stawała monstrancja. Do tego co kilkanaście minut włączał się dobry, teologiczny komentarz, żeby ludzie, którzy przyszli ze święconką, mogli ten Grób przeżyć, pomodlić się. A potem, trochę jak w Lalce Prusa, chodziło się od kościoła do kościoła, żeby oglądać te Groby i przy nich się modlić… Mieliśmy dzięki temu jakiś smak, przeczucie wolności. Gdzie indziej tego nie mieliśmy.
 
MB: Właśnie. Bo gdzie indziej nie mogliśmy. Nie odmawiam ważności tej przestrzeni wolności, którą Groby Pańskie i w ogóle kościoły były w PRL-u. Taka była specyfika tamtych lat. Ale czego dziś nie możemy powiedzieć gdzie indziej…? Jakie tematy społeczne czy polityczne możemy poruszyć tylko w Grobie Pańskim, bo gdzie indziej nam nie wolno? A jeśli takich tematów nie ma, to czy poruszanie ich w tak szczególnym miejscu jest potrzebne, niezbędne? I czy nie odwraca naszej uwagi od sedna, nie zwraca nas w stronę tego, co jednak ludzkie, a nie Boże? Sam ksiądz mówił, że w średniowieczu grób był po prostu grobem…
 
HS: Rzeczywiście to, co się wtedy, w latach późnego PRL-u, działo, w socjologii nazywa się zastępczą funkcją religii. Ta funkcja jest ważna – ale z definicji jest tylko zastępcza. I kto wie, czy nie jest trudniejsze, wymagające głębszej refleksji wyrażenie prawdy o śmierci i zmartwychwstaniu Boga bez tych dodatków. Najpierw mamy grób. Potem – pusty grób. Jakaś wielka tajemnica Obecności i Nieobecności. Ważne jest, żebym przychodząc w Wielką Sobotę ze święconką, nie zakrywał tej tajemnicy czymś innym, nie ominął jej, ale odkrył Grób jako miejsce, w którym jest milczenie. Jest Bóg, który milczy. Jest Bóg ukrzyżowany. I jest jakiś dramatyzm wiary, dramatyzm miłości, sięgający aż po pytanie – skoro milczy, skoro umarł, to jak jest? Jak jest, bo ufam, że jest. Ale On nic nie mówi! Jest martwy! W Wielką Sobotę przeżywam zawsze moment solidarności z tymi, którzy wątpią, którzy szukają, którzy są, niestety, także przez naszą religijność, zranieni…
 
MB: To może niepotrzebnie robimy te groby takie – ładne? Ciepłe światło, migoczące świece, kolorowe kwiaty, czasem jakaś nastrojowa muzyka… Nie widać dramatu. Z drugiej strony trudno jest udawać, że nie wiemy o Zmartwychwstaniu. Wyznajemy tę wiarę od czterdziestu czy siedemdziesięciu lat. Nie będziemy płakać po śmierci Jezusa w Wielki Piątek tak, jak po nagłej śmierci przyjaciela w wypadku samochodowym czy po śmierci brata, który umiera na zawał. Nie odtworzymy w sobie tej pustki, bólu i zaskoczenia, jakie przeżywali apostołowie.
 
HS: Ale możemy być solidarni. Z nimi, ale też z tymi, dla których Bóg wydaje się milczący, którzy szukają Go w bólu, którzy na Niego zobojętnieli, którzy zranieni przez ludzi reagują na Niego agresją.
 
MB: Ale to znaczy, że całą dekorację Grobu, do której przywykliśmy, trzeba trochę odwrócić… Lubimy tam wytykać światu całe jego zło. Ale w Wielką Sobotę w Grobie właśnie z nimi, z „tymi złymi” jesteśmy najbliżej. Jesteśmy wśród nieufnych, atakujących, rozczarowanych, odrzucających Boga. Nie przeciwko nim. Z nimi. Oni tu są, to jest najbardziej ich miejsce…
A skoro Bóg tam milczy, skoro nie odpowiada na każde nasze pytanie – to może nie udawajmy w Grobie Pańskim, że my znamy wszystkie odpowiedzi? I nie zagadujmy hasłami Boga, który chciał umrzeć i milczeć?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki