Logo Przewdonik Katolicki

Nadzieja pomimo wszystko

Tomasz Królak
fot. Magdalena Książek

Chyba wszystkim nam towarzyszy poczucie, że nie był to dla Kościoła – a więc dla nas wszystkich – łatwy rok. Film braci Sekielskich ujawniający grzechy i przestępstwa dokonywane przez duchownych, wywołał potężne turbulencje społeczne, zasmucił wielu katolików, spowodował kryzys społecznego zaufania do Kościoła. Czy jego mocno nadwątlony autorytet da się odbudować?

To oczywiście zależy od samej wspólnoty, w tym wypadku głównie od biskupów. Pozostaję jednak optymistą i to nie tylko dlatego, że perspektywa nowego roku usposabia do jaśniejszego spojrzenia w przyszłość. Nie, po prostu wierzę, że m.in. za sprawą powołanej przez Episkopat Fundacji św. Józefa, wspierającej osoby wykorzystane seksualnie przez księży, będzie już tylko lepiej. Wierzę, że wszyscy wyciągnęliśmy wnioski i inaczej wyglądać będzie zarówno prewencja, jak i sposób i styl mierzenia się ze złem. Wierzę więc, że tych, którzy będą wskazywać także na złe czyny w Kościele, nie będzie się już z automatu klasyfikować jako jego wrogów.

To nie był łatwy rok także dlatego, że mieliśmy do czynienia z wyraźnym tąpnięciem liczby kandydatów do kapłaństwa. Smutną prawdę o narastającej erozji wiary w Polsce potwierdził fakt, że tylko połowa katolickiego (?) społeczeństwa deklaruje chęć wyspowiadania się i przyjęcia sakramentów przed śmiercią. Postępuje degrengolada w rodzinach, utrzymuje się wysoki wskaźnik rozwodów, coraz więcej dzieci dorasta, nie doświadczając atmosfery normalnego, rodzinnego życia. Jakie więc będzie tworzone przez nich społeczeństwo? Na pewno inne, ale w czym dokładnie ta inność będzie się przejawiać i jakie konsekwencje przyniesie dla kolejnych generacji? Nie wiem, ale patrzę z nadzieją.

A jak ułożymy sobie nasze sprawy społeczne i polityczne? Czy wyrwiemy się z klimatu plemiennych nienawiści? Czy w roku beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego przejrzymy spisaną w dziesięciu zdaniach jego Społeczną Krucjatę Miłości? Czy z okazji 100. rocznicy urodzin Karola Wojtyły damy się poprowadzić jego nauczaniu, choćby tym o solidarnym dźwiganiu brzemion, w zgodzie i „nigdy jeden przeciwko drugiemu”? Doświadczenie podpowiada optymizm umiarkowany, ale przecież chrześcijanin jest człowiekiem nadziei.

Na koniec powiem o nadziei największej i najważniejszej. Otóż ufam, że zwłaszcza młode pokolenie Polaków, nie da się przekonać coraz głośniejszym podpowiedziom jakże licznych suflerów, że w „takim” Kościele nie warto żyć, że „taki” Kościół należy porzucić.
Niezależnie od tego, ile zrodziło się w nas goryczy, żalu czy złości na instytucję Kościoła, biskupów i księży, nie wolno zamienić się w obserwatorów, chłodno kalkulujących: warto być w Kościele czy nie. Taka postawa byłaby bowiem świadectwem duchowego infantylizmu i ślepoty na własne braki. Przypominają mi się słowa Matki Teresy z Kalkuty, która zapytana przez dziennikarza, co musi się zmienić, aby świat był lepszy, odpowiedziała krótko: „pan i ja”. Myślę, że dotyczy to także Kościoła.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki