Logo Przewdonik Katolicki

Nieszczęśliwe grzeczne dziecko

Katarzyna Frużyńska
fot. Maria/ Adobe Stock

„Grzeczne”, „ułożone”, „udane” dziecko; „zgodny”, „miły” człowiek – mówimy nieraz o kimś z aprobatą. Ale czy zawsze są to pozytywne określenia o tej osobie? Terapeuci twierdzą, że niekoniecznie.

Alice Miller, terapeutka i autorka książki Dramat udanego dziecka, pisze o specyficznym dostosowaniu, jakiego możemy doświadczać w dzieciństwie, gdy nasze potrzeby są ignorowane. Jeśli złość dziecka nie spotyka się ze zrozumieniem (np. opiekunowie zostawiają je, aby się wypłakało) albo rodzice reagują złością i odrzucają „niegrzeczne” dziecko (mówiąc na przykład: „nie możesz się złościć”), odbierają mu w ten sposób potrzebną w trudnych emocjach opiekę i zrozumienie. Może to doprowadzić do nadmiernego przystosowania się dziecka i wyparcia jego potrzeb. Skoro rodzic złości się lub nie zauważa płaczu dziecka, stara się ono ten płacz powstrzymać, aby dostać więcej uwagi i akceptacji rodzica.
 
Skąd się biorą grzeczne dzieci?
Dla jasności: zrozumienie trudnych uczuć to nie to samo co zaakceptowanie trudnego zachowania: mogę rozumieć, że kilkulatek złości się i uderza w poduszkę, ale nie będę akceptować bicia innych ludzi. Mogę odzwierciedlić jego emocje „rozumiem, że się złościsz, ale nie pozwalam ci bić siostry”. Będzie to bardziej wspierające dla dziecka zachowanie niż krzyk „natychmiast się uspokój!” (od krzyku jeszcze chyba nikt się nie uspokoił) albo mówienie „nie płacz, bo sobie pójdę”.
Dziecko może zrozumieć wagę emocji i używać ich jako sygnał swoich potrzeb, pod warunkiem że w jego otoczeniu jest osoba, która je akceptuje i pomaga nazwać. Skoro dziecko, aby uzyskać uwagę rodziców, musi hamować swoje potrzeby, może to powodować wyparcie własnych potrzeb, odcinanie emocji („nic mi nie jest, poradzę sobie, muszę się uspokoić”). W końcu wykształca w sobie postawę, dzięki której na zewnątrz pokazuje tylko to, czego się od niego oczekuje, i w końcu całkowicie się z tym stapia, tracąc żywotność i dostęp do prawdziwych emocji („nie sprawiam problemów i radzę sobie”).
 
Dopasowane do oczekiwań innych
Gdy tłumimy emocje i naturalną ciekawość dziecka („cicho, tak po prostu jest i koniec, pewnych pytań się nie zadaje”), dziecko może też utracić naturalną chęć do uczenia się i czasem trudno to zmienić na etapie szkoły, gdy szukamy korepetycji w odpowiedzi na trudności w szkole. Może się też zdarzyć, że „grzeczne dzieci” uczą się wszystkiego i mają poprawne zachowanie, ale mogą mieć trudności w znalezieniu tego, co je naprawdę interesuje, wybierając poprawne i bezpieczne zawody, od lat pielęgnowane w rodzinie.
Paradoksalnie, dzieci uczone dopasowania mogą wykształcić w sobie szczególną wrażliwość, dzięki której rozpoznają potrzeby innych i w dorosłości wybierają często profesje związane z pomocą i rozumieniem potrzeb innych ludzi, np. zawód psychologa czy terapeuty. Nauczyły się odsuwania swoich emocji, ale bardzo dobrze umieją rozpoznawać emocje innych, bo od tego w dzieciństwie zależało ich poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
Niedopuszczanie do siebie prawdziwych uczuć może prowadzić też w dorosłym życiu do szukania sobie nieustannych zajęć, by nie myśleć o tym, czego nam brakuje, oraz do działań zastępczych (nałogów, dążenia do akceptacji grup, które przyniosą poczucie bycia widzianym, jakiego nie mieliśmy od rodziców).
 
Grzeczni dorośli
Czasem w czasie terapii lub świadomego, dojrzałego życia możemy dojść do konstruktywnej zmiany mechanizmów z dzieciństwa. Uczymy się, że wolno nam wyrażać złość i „nikt od tego nie umiera”, że możemy być smutni lub bezradni, bać się i jednocześnie nie martwić się tym, że wyprowadzi to kogoś z równowagi. Możemy szukać różnego sposobu zaspokajania naszych pragnień, dopóki nie rani to innych osób. Wiemy, czego chcemy, a czego nie oraz że sami jesteśmy odpowiedzialni za zaspokajanie swoich potrzeb. A gdy nasze działanie kogoś zasmuca, nawet gdy nasze intencje były dobre, to wiemy, że każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje emocje. Jeśli decydujemy, że nie organizujemy jak co roku świąt dla piętnastu osób z rodziny, bo chcemy odpocząć tylko z najbliższymi i mamy przecież do tego prawo, to pozostała część rodziny będzie musiała jakoś sobie z tym smutkiem poradzić.
Tym, co pomaga „grzecznemu dorosłemu dziecku” wejść dojrzale w świat, jest świadomie przeżyty żal, że nasi rodzice starali się, jak mogli, ale być może nie dali nam w pełni tego, czego potrzebowaliśmy – empatii i pełnego zrozumienia.
To, co możemy dać sobie, to w pierwszej kolejności akceptacja własnych potrzeb. Często zdarza się, że ponownie przeżywamy własne dzieciństwo, gdy sami stajemy się rodzicami, bo znów stajemy przed mieszanką intensywnych emocji, jakie przeżywa nasze dziecko i znowu musimy się do nich odnieść i jakoś je pomieścić: czy wolno nam wyrażać złość? Jak na nią reagujemy w naszej rodzinie? Czy wolno zadawać niewygodne pytania? Czasem starsze dzieci krytykują też nasze podejście do różnych spraw, norm, które staramy się wpoić, więc jest to również czas skonfrontowania się z naszymi wartościami („dlaczego spotykasz się z ciocią, skoro mówisz, że cię denerwuje?”).
Prawdziwa miłość do siebie i innych jest możliwa, gdy uznamy nasze słabości i ograniczenia, zobaczymy prawdę o samych sobie (i staraniach naszych rodziców). Jeśli nasza tożsamość i poczucie wartości są zbudowane na poczuciu dumy z „udanego dziecka”, niebezpiecznie blisko nich może znajdować się wstyd i obawa, że nie spełnimy wyśrubowanych i często nierealnych oczekiwań od innych lub od siebie samego. Jeśli nasze poczucie wartości jest zbudowanie na osiągnięciach i sile „radzenia sobie”, możemy wręcz pogardzać słabością i bezbronnością, nie widzieć jej tak, jak my nie byliśmy widziani jako dzieci zależne od relacji z innymi.
 
Rewizja życia
Dorośli wychowani jako „grzeczne” i „ułożone” dzieci, które chcą spełniać oczekiwania innych, mogą przeżywać frustrację niespełnienia i braku życia w prawdzie ze sobą w kolejnych latach życia. Czasami dopiero późno w dorosłym życiu takie osoby mogą zadawać sobie pytania: „czego naprawdę chcę?”, „Czy pozwalam sobie na okazywanie uczuć?”, „Czy umiem prosić o rzeczy, które są dla mnie ważne?”. Dopiero jako dorośli dają sobie prawo do zmiany zdania, popełniania błędów, bycia zmęczonym czy zależnym od innych, zauważania swoich potrzeb, do mówienia wprost „nie wiem”, „nie chcę”, „nie interesuje mnie to”, „mam inne zdanie niż ty”. Czasami po przeżyciu żalu za straconą autentycznością zmieniają ścieżkę zawodową, znajdują nową pasję w życiu albo rewidują znajomości i zaczynają zaskakiwać otoczenie swoją bezpośredniością. Jeśli masz w swoim otoczeniu takie „grzeczne dziecko”, możesz mu pomóc, uznając jego potrzeby: „widzę twój smutek i złość, twoje radości i nadzieje, nawet gdy jest to dla mnie trudne, widzę cię takim, jakim jesteś”.

„Żyłem w szklanym domu, do którego moja matka mogła w każdej chwili zajrzeć. W domu ze szkła nie można niczego ukryć, nie zdradzając się z tym natychmiast. Jedyny pewny schowek jest pod podłogą. Ale wówczas samemu również się tego nie widzi”
Alice Miller, Dramat udanego dziecka
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki