Chwila gimnastyki, a pachnące koszule i sweterki niewymagające prasowania kokoszą się na sznurach jak stada szpaków. Zatem dlaczego ręce osłabłe? I jeszcze kolana omdlałe? Od czego? Od klęczenia na miękkim wyściełanym klęczniku czy od jazdy cichą windą, która pozwala ominąć schodową wspinaczkę? A jednak osłabłe, a jednak omdlałe.
Całe lata na ścianie mojego poddasza wisiała kartka z zagiętymi rogami i myślą Pani Szymborskiej: „Żyjemy dłużej, ale znacznie mniej dokładnie”. Może to brak tej dokładności wysysa z nas życiodajne soki. Zatem tak dokładnie, precyzyjnie odpowiedzmy sobie: po co te wszystkie codzienne starania? Wydeptywane ścieżki. Nitka do pracy i z powrotem z przystankiem w przedszkolu, nitka do dyskontu z sympatycznym owadem lub płazem, gdzie jest wszystko w jednym miejscu, i nitka do wygodnego fotela przed ekran z serialem, który teraz można oglądać o dowolnej porze? Co nuży? Co męczy? Brak dokładności w nazywaniu sensu tych mrówczych ruchów, wykonywanych po części bezwiednie w rytm wystukiwany przyzwyczajeniem, życiowym nawykiem? Nic nie jest tak ciężkim kamieniem u szyi jak brak poczucia sensu? Morowe powietrze utkane ciszą rozrastającą się wokół jednego krótkiego pytania: „Po co”?
Zatem „Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe...”. Przychodzi Ten, co odsłania sens tego zwykłego życia turkoczącego rytmem dni, tygodni, miesięcy i lat ze swymi porami roku. Niewidome oczy ujrzą. Zdrętwiały język wyskoczy jak jeleń i wyrecytuje sensowne słowa bez skargi jeden na drugiego. Jego przyjście zbiera wszelkie pajęczyny i odsłania sens, którego kotwica tkwi po innej stronie życia.
Oczywiście pozostaje wciąż aktualne pytanie, które tysiące lat temu zanotował św. Mateusz: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?”. Czy to już ten Adwent, czy jeszcze na inny przyjdzie czekać? Czy już teraz jeszcze przed świętami, czy w bożonarodzeniowych uniesieniach pozwolę Mu zrobić błoto z codzienności i nałożyć na oczy, by ujrzeć sens tej całej życiowej krzątaniny?