Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że nie można dokonać transkrypcji brytyjskiego aktu urodzenia dziecka dwóch lesbijek, gdyż nie mogą w nim figurować dwie matki, bo jest to niezgodne z naszą konstytucją. Mamy tutaj do czynienia z jakimś problemem czy jednak nie, bo prawo w Polsce może różnić się od tego w Wielkiej Brytanii?
– Po pierwsze, polskie prawo jest nie do końca dopracowane. Są w nim poważne luki. Poza tym konstytucja jest z 1997 r., a na przestrzeni 22 lat zmienił się stan kultury prawnej i prawo niektórych państw. Moim zdaniem konieczne jest wprowadzenie jakichś zmian ustawowych, które by takie sytuacje regulowały.
Nasza konstytucja mówi, że małżeństwo to związek dwóch osób różnych płci.
– Jest to podstawowy model. Są jednak sytuacje, które powinny być w prawie uwzględnione. Weźmy kobietę, która urodziła dziecko, nie będąc w związku małżeńskim: została zgwałcona, nie wie, kto jest ojcem. Czy dziecko ma przyjąć jej nazwisko? Z punktu widzenia normy konstytucyjnej status prawny dziecka jest niepełny. Brak tu regulacji prawnych, nie jest to jednak sprzeczne z porządkiem prawnym.
Sytuacja, w której dziecko wychowuje para osób tej samej płci, nie ma podstawy prawnej w polskiej konstytucji i w polskim ustawodawstwie.
Więc trzeba to zmienić?
– Wychodzę z założenia, że rodzina, o której mówi konstytucja, to związek mężczyzny i kobiety: dwóch osób różnych płci. Powstaje pytanie, jak rozwiązać problem związku osób tej samej płci w praktyce prawnej i od strony kulturowo-społecznej. Dziecko nie jest ich dzieckiem.
Jedna z kobiet może być biologiczną matką. Tak jest w tym przypadku.
– No dobrze, ale jak w tej sytuacji uszanować prawa dziecka? Rozwiązania problemu nie można szukać, mając na uwadze tylko dobro osób dorosłych tworzących związek.
Sprawa rozpatrywana przez Naczelny Sąd Administarcyjny ma wsparcie Kampanii Przeciw Homofobii. W ramach walki z dyskryminacją proponuje się zmianę określeń „ojciec” i „matka” w dokumentach na „rodzic”. Opisuje to Ewa Siedlecka w „Polityce”.
– Chciałbym iść w innym kierunku niż pani Siedlecka. Uważam, że należy uwzględnić dziecko jako równorzędny podmiot, a nie przedmiot regulacji prawnej. Dziecko jest podmiotem na równi z dorosłymi.
Jeżeli prawo brytyjskie dopuszcza takie sytuacje, to sąd polski mógłby stanąć na stanowisku, że dziecko ma prawo do nazwiska i obywatelstwa. Absolutnie nie zamykałbym drogi do takich rozwiązań, co zresztą podniósł NSA.
Natomiast do aktów stanu cywilnego nie wprowadzałbym określenia „rodzic” zamiast „ojciec” i „matka”, ani nazwiska dziecka w wyniku powiązania z dwoma kobietami, które chcą je wychować. To jest zbyt daleko idące. Przekreśla prawo dziecka do decydowania o swoim statusie. Oczywiście niemowlak nie będzie sam decydował, ale jest podmiotem praw, również praw cywilnych.
Ta sprawa ciągnie się już cztery lata i pewnie nie jest ostatnia.
– Ponieważ dużo par na świecie występuje z takim żądaniem zmiany prawa, może należałoby usankcjonować w prawie taki związek? Nie na zasadzie wszystkich praw małżeńskich, ale pewnych ułatwień. Ze względu na zmianę kulturową dopuściłbym rozszerzenie różnych praw cywilnoprawnych, np. prawo partnera do uzyskiwania informacji o zdrowiu drugiej osoby. Jednak stwierdzenie, że obie te osoby są rodzicami dziecka, jest niezgodne z prawdą. To bym wykluczył.
Osoby homoseksualne istnieją, nie można ich ignorować. Pora zacząć rozmawiać o kompromisowym rozwiązaniu w prawie?
– W pełni się zgadzam. Z tym że nie ma kompromisu, jeżeli chodzi o prawa dziecka. Dziecko jest w pełni uprawnionym podmiotem w relacjach z parą, która ma występować w charakterze rodziców. Jeśli chodzi o to, jestem bardzo uparty.
Andrzej Zoll
Profesor nauk prawnych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 1991–1993 przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia i w latach 1993–1997 prezes Trybunału Konstytucyjnego. W latach 2000–2006 rzecznik praw obywatelskich