W rocznicę śmierci Alfreda Nobla, 10 grudnia, złoty medal z jego podobizną i dyplom trafił w ręce m.in. Olgi Tokarczuk. Trzy dni wcześniej Polka wygłosiła porywającą mowę noblowską. W Sali Giełdy Akademii Szwedzkiej nobliści z literatury za rok 2018 i 2019 odczytali swoje mowy: Olga Tokarczuk w języku polskim, a Peter Handke po niemiecku. Zastosowali oni również dwa sposoby przygotowywania tych wystąpień: część dotychczasowych laureatów cytowała fragmenty swoich utworów z komentarzem, jak zrobił to nagrodzony Austriak, Polka, wzorem swojej poprzedniczki – Wisławy Szymborskiej – wygłosiła przygotowany na tę okazję esej pt. Czuły narrator.
Przystanek literatura
Warto się zapoznać z tym tekstem w całości, bo wprowadza on ciekawe diagnozy świata, a Polak nie ma często okazji wygłaszania takiego tekstu. Media dostrzegły, że był on potwierdzeniem uzasadnienia, jakie Akademia Szwedzka przedstawiła przy ogłaszaniu literackich Nobli w październiku – Tokarczuk ma mianowicie „wyobraźnię narracyjną, która z encyklopedyczną dokładnością prezentuje przekraczanie granic jako formę życia”. Takie właśnie obserwacje spotykamy w twórczości Tokarczuk: człowiek jest w ciągłym ruchu, podróżuje, ma cały glob na wyciągnięcie ręki. A jednak coraz mniej o nim wiemy i potrafimy powiedzieć. Dzięki encyklopedycznej pracy, sklejaniu różnych informacji, autorka tworzy historie poruszające czytelników nie tylko w Europie, ale na całym świecie. „Pisarce udało się wyjaśnić, dlaczego literatura jest ważna w czasach cyfrowej kakofonii” – napisała gazeta „Svenska Dagbladet”. W niedzielę dziennik „Dagens Nyheter” przedrukował wykład w całości.
Zapomniany wynalazek duszy
Tokarczuk rozpoczęła przemówienie od wspomnienia matki, której zdjęcie w czasie, gdy była w ciąży, zainspirowało ją do przemyśleń o tęsknocie. Od odpowiedzi matki, że tęskni się nie tylko za tym, co się utraciło, ale też za czymś, co może potencjalnie się pojawić, noblistka doszła do stwierdzenia, że: „W ten sposób niereligijna młoda kobieta, moja mama, dała mi coś, co kiedyś nazywano duszą, a więc wyposażyła w najlepszego na świecie czułego narratora”. Duszę rozumie tutaj pisarka jako ten zestaw ludzkich odczuć, które kierują człowieka ponad to, co materialne, ku sprawom wyższym.
Następnie autorka Ksiąg Jakubowych obszernie przedstawiła swoje refleksje na temat kryzysu opowieści i opowiadania. Stwierdziła, że brakuje nam metafor, baśni i narracji nie tylko na przyszłość, ale na tu i teraz. W zamian próbuje się na siłę operować takimi sposobami opowieści, które wyszły już z użycia. Kakofonię świata w jej wizji nasila fakt, że obecnie niemal każdy może czytać i pisać, wyrażać siebie, co dodatkowo wzmaga internet i szybkość przekazywania informacji. Staje się to okazją do manipulowania faktami i rozszerzania fałszywych wiadomości. Autorka z rozbrajającą prostotą stwierdza w połowie swego eseju: „Coś jest z tym światem nie tak” i wymienia możliwe przyczyny kryzysu: fragmentaryczność świata, oddalenie się od wielkich narracji. „Świat umiera, a my tego nawet nie zauważamy. Nie zauważamy, że świat staje się zbiorem rzeczy i wydarzeń, martwą przestrzenią, w której poruszamy się samotni i zagubieni”. Zauważa też, że po prostu zanika w nas duchowość, która dotychczas wyjaśniała nam świat i powstrzymywała przed jego eksploatacją bez opamiętania. Także w wymiarze ekologicznym, co Tokarczuk przedstawiła w kilku historiach o wpływie zmian klimatycznych na wydarzenia historyczne.
Czułość odpowiedzią
Co może być lekiem na ten stan? Nie inaczej: literatura – taka, która będzie pielęgnować w nas zmysł całości, to znaczy pozwoli nam porządkować pokawałkowany świat. Należy szukać takiego sposobu opowiadania, który pozwoli wyrazić wszystko, co istotne. W tym potrzebne jest zaufanie do owego „czułego narratora” – który tak jak w Biblii, przedstawia świat w całości, wyraża myśli Boga, jest „opowiadaczem” świata.
No właśnie – czułość. Czułość jako strategia tworzenia literatury i opowieści. Ale też uniknięcia kryzysu świata, który nie wziął się znikąd, tylko z nieodpowiedzialnych, brutalnych decyzji politycznych czy ekonomicznych. Na nie czułość ma być odpowiedzią. Teraz przed noblistką będzie stało trudne zadanie, które Szymborska nazwała „katastrofą noblowską” – jej każdy ruch czy decyzja będą obserwowane, a także wiele osób powie „sprawdzam”, gdy poprze konkretne inicjatywy polityczne czy społeczne. Na razie swoją działalność chce oprzeć na fundacji, którą założyła we Wrocławiu, a która ma wspierać młodych twórców i promować polską kulturę na świecie.
Lepszy świat
Mowa noblowska Olgi Tokarczuk jest znakomitą odpowiedzią dla krytyków atakujących Tokarczuk w sposób arogancki. Swoim godzinnym wystąpieniem dała ona nam wszystkim znakomitą lekcję – był to kolejny głos rozsądku, wzywający do opamiętania. I choć mam przekonanie graniczące z pewnością, że nasza noblistka nie wywiodła swoich refleksji z nauk papieża Franciszka, to nie da się nie zauważyć niesamowitej zbieżności pomiędzy tym, czego naucza od kilku lat papież, a diagnozami Tokarczuk. Samo słowo „czułość” w różnych wariantach stało się przecież niemal hasłem programowym tego pontyfikatu. Troska o nasz wspólny dom oraz przejęcie losem człowieka, który jest coraz bardziej zagubiony i osamotniony to także przedmiot refleksji Kościoła ostatnich lat. I także pewnie wielu z nas zauważa, że choć wartości Ewangelii są niezmienne i trwałe, to już sposób, w jaki o nich opowiadamy, musi podlegać zmianie, byśmy stawali się bardziej zrozumiali i potrafili słuchaczy poruszać, a nie tylko nauczać. Nie chcę tym komentarzem „ochrzcić” mowy noblistki. O jej poglądach, wygłaszanych przy innych niż noblowski Nobel okazjach, można, a nawet trzeba dyskutować. Jednak jej zasadnicze intuicje, te wyrażone w transmitowanym na cały świat przemówieniu, należy potraktować z najwyższą powagą. Mogą one pomóc nam wszystkim w lepszym urządzaniu świata i zmotywować do działań ratujących ten świat, póki jeszcze nie jest za późno.