Łukasz jest zmęczony technologią. Mimo że ma jej dość, nie umie się od niej odciąć. Nie wychodzi z domu bez telefonu – wraca, gdy tylko stwierdzi, że brakuje mu prostokątnego kształtu w kieszeni. – Telefon zostawiłem w aucie, bo miałem wyjść tylko na chwilę – opowiada. – W połowie drogi pojawiły się myśli, żebym po niego wrócił. W każdej chwili mógł przecież się przydać. Nie mogłem iść dalej, wróciłem. Bałem się, że coś mnie minie, że ktoś do mnie napisze lub będzie próbował się ze mną skontaktować.
Codzienne korzystanie z dostępnej technologii cyfrowej, a zwłaszcza urządzeń mobilnych, znacząco zmienia nasze życie. Już teraz szacuje się, że ponad połowa z nas nie rozstaje się z telefonem komórkowym przez co najmniej 13 godzin w ciągu doby. Niezależnie od tego, czy go używa, czy nie.
Zaburzenie w korzystaniu
Każdy dzień wygląda tak samo. Telefon komórkowy jest włączony przez 24 godziny, a gdy śpimy, znajduje się w zasięgu ręki. Nie chcemy choć na chwilę stracić go z oczu. Nieustannie oczekujemy nowych powiadomień. Wydaje się, że czujemy wibracje w kieszeni, więc natychmiast sprawdzamy, czy dostaliśmy nową wiadomość. Czujemy niepokój lub rozdrażnienie, gdy nie możemy odebrać telefonu. Przestalibyśmy z niego korzystać dopiero wtedy, gdyby się rozładował – ale do takiej sytuacji nie dopuszczamy.
Fonoholizm jako zjawisko nie zostało ujęte w żadnej międzynarodowej klasyfikacji zaburzeń psychicznych. Szukając przyczyn, dla których nawykowo sięgamy po telefon komórkowy, z jednej strony można wskazać na kulturę korzystania z urządzeń mobilnych: brak ustalonych zasad, brak samokontroli i dyscypliny, a w przypadku dzieci i młodzieży na brak rozmów z rodzicami na temat odpowiedzialnego wykorzystywania technologii. Z drugiej strony mamy do czynienia z uzależniającym działaniem zainstalowanych aplikacji – głównie tych społecznościowych.
Fundacja Dbam o Mój Z@sięg w latach 2015–2016 przeprowadziła badanie wśród 22 086 użytkowników między 12. a 18. rokiem życia oraz wśród 3471 nauczycieli. Wyniki zostały opisane w raporcie Nałogowe korzystania z telefonów komórkowych. Szczegółowa charakterystyka zjawiska fonoholizmu w Polsce. Wynika z niego, że część badanych osób przejawiała symptomy fonoholizmu natury psychologicznej: przymus korzystania, potrzeba ciągłego bycia online oraz jak najszybszego udzielenia odpowiedzi. Niektórzy ankietowani doświadczali także syndromu FOMO (lęk przed pominięciem).
Problem wszystkich
Chiny to pierwszy kraj, w którym zdiagnozowano fonoholizm. Psychologowie podjęli się próby opisania cech charakteryzujących fonoholika. Stwierdzono, że są to osoby, które szybciej od innych zaczynają korzystać z urządzeń mobilnych. Posiadają dostęp do nowoczesnego modelu smartfona oraz internetu.
Cechuje ich też aktywność na portalach społecznościowych. Odczuwają nudę, bo nie mają własnych pasji i hobby. Często fonoholikami są osoby cierpiące na fobię społeczną lub takie, które obawiają się samotności. Dlatego odczuwają ciągłą potrzebę kontaktowania się z innymi za pomocą technologii cyfrowej. Dodatkowo usprawiedliwiają swoje zachowanie.
Problem fonoholizmu nie zagraża jedynie dzieciom i młodzieży, bo uzależnienie od telefonu może pojawić się niezależnie od wieku. – Problematyczne korzystanie z urządzeń mobilnych jest szczególnie wyraźne u młodzieży – przekonuje dr hab. Łukasz Kaczmarek, profesor UAM z Wydziału Psychologii i Kogniwistyki. – Dojrzewanie to trudny czas. Wyłania się indywidualna tożsamość, którą określamy, porównując się z innymi ludźmi. Pojawia się też wybudzenie seksualności i impulsów zachęcających do tworzenia nowych relacji. Technologia może w tym procesie pomóc, ale równie dobrze może zaszkodzić. Ważne jest obserwowanie tego wpływu.
Frustracja
– Coraz częściej czuję się duszony przez telefon – mówi Olaf. – Korzystam z niego, mimo że nie chcę. Nie potrafię się oderwać. Ciągle przeglądam zdjęcia, przewijam informacje, czytam nagłówki lub posty znajomych. Czuję frustrację, bo wiem, że w tym czasie mógłbym zrobić inne rzeczy, które miałyby jakąś wartość.
Każde uzależnienie związane jest z utratą kontroli nad własnym życiem. Uzależniony zatraca się w czymś, co zaczyna być dla niego najważniejsze. – Fonoholizm jest podstępnym uzależnieniem, bo jego początki są trudne do zauważenia – mówi Maria Rotkiel, psycholog i terapeutka poznawczo-behawioralna. – Naiwnie sądzimy, że to „żaden problem” i „każdy tak robi”. Uświadamiamy sobie powagę sytuacji dopiero wtedy, gdy przychodzi nam płacić ogromne rachunki: gdy bliscy się od nas odwracają lub gdy zrobimy coś naprawdę niebezpiecznego. Dziewczyna, z którą pracowałam, o mało nie przypłaciła swojego uzależnienie od telefonu życiem. Zapatrzona w urządzenie, prawie weszła pod koła samochodu.
Poukładanie
Wszystkie funkcje dostępne są dzięki kilku kliknięciom. Technologia umożliwia Łukaszowi bycie na bieżąco, wykonanie przelewu czy dotarcie do wyznaczonego miejsca. W przeszłości pomogła również znaleźć partnerkę. – Mam pracę, która wymaga ode mnie ciągłego bycia pod kontaktem – dodaje. – Ostatnio moja dziewczyna zwróciła mi uwagę, że przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Wymieniamy jedynie wiadomości tekstowe. Odpisuję nawet, gdy jestem w towarzystwie. Nie umiem się wyłączyć.
Znajomi Olafa podczas każdego spotkania muszą walczyć o jego uwagę z telefonem. Bo Olaf co kilka minut czuje potrzebę wyjęcia urządzenia. W końcu trzeba odpisać na wiadomości i spojrzeć, czy ktoś nie dodał nowych zdjęć w mediach społecznościowych. – Ciągle zwracają mi uwagę – dodaje. – Spotykam się z nimi, ale nic w zasadzie nie pamiętam z tych spotkań. Próbuję poświęcić im czas, ale wystarczy jedna wibracja i rozmowa z nimi przestaje być ważna.
Urządzenia mobilne to narzędzia, które pomagają nam każdego dnia. Eksperci wskazują na ich pomoc w dotarciu do pracy, przypominaniu o spotkaniach czy utrwaleniu miłych chwil. – To cudowne urządzenia, które mają całą masę przydatnych funkcji – przekonuje dr hab. Łukasz Kaczmarek. – U osób „dobrze poukładanych” korzystanie ze świata cyfrowego prowadzi do wzbogacenia życia, także tego społecznego.
Łatwo się zatracić
W przestrzeni internetowej ma miejsce tzw. fastfoodyzacja kontaktów interpersonalnych. Zbyszko Melosik, socjolog edukacji, pedagog i badacz współczesnej kultury, opisuje ją jako sytuację, w której internauci nawiązują ze sobą relacje, które nie opierają się na żadnym trwalszym fundamencie. Internet nie umożliwia poznawania nowych znajomych, a jedynie ich kolekcjonowanie. Przy zawieraniu znajomości w internecie ważna jest jedynie własna korzyść – choćby w postaci lajków.
– Internetowe relacje mogą być ciekawe, a nawet ekscytujące – przekonuje Maria Rotkiel. – Na pewno są szybkie i tylko pozornie bezpieczne. Dodatkowo są złudne, bo nigdy nie wiemy, kto tak naprawdę znajduje się po drugiej stronie ekranu. Mowa również o powierzchowności. Intencje drugiej osoby nie zawsze są zgodne z naszymi. Fundamentalna jest także różnica – w internecie nie możemy drugiego człowieka przytulić, dotknąć, wziąć za rękę czy spojrzeć mu w oczy.
Istotna jest kwestia równowagi. Relacje zawierane przez internet nie są z zasady złe. – Problem pojawia się wtedy, gdy się zatracamy – dodaje. – Jeśli tracimy równowagę w relacjach społecznych i większość naszej społecznej aktywności przenosimy do świata cyfrowego, wówczas zaniedbujemy ważną sferę naszego życia. Pracuję z wieloma dziećmi i nastolatkami, którzy mają „znajomych” na portalach społecznościowych, ale nie potrafią budować rzeczywistych relacji. Pracuję też z osobami, które szukają drugiej połówki w internecie, ale boją się umówić na pierwszą randkę. To przykłady na zatracenie i upośledzenie codziennego funkcjonowania.
Idealne życie
Tak naprawdę trudno powiedzieć, jak wiele potrzeb zaspokajamy dzięki technologiom cyfrowym. Wśród wiodących wymienia się potrzebę akceptacji i przynależności. – Człowiek chce czuć się częścią większej całości – mówi dr hab. Łukasz Kaczmarek. – Dopiero później pojawia się potrzeba, by inni ludzie należący do tej grupy nie tylko nas dostrzegli, ale też lubili i cenili. Świat cyfrowy to ogromnie ważne źródło poczucia akceptacji. Badania pokazują, że reakcje ludzi na udostępniane przez nas treści są dla nas zasadniczym źródłem informacji, czy dane wydarzenie było ważne.
Olaf stresuje się momentem, gdy zamieszcza w sieci jakieś zdjęcie lub post. – Pierwsze minuty są straszne, ciągle sprawdzam, czy ktoś już zareagował – opowiada. – Często zdarza się, że usuwam daną treść tylko dlatego, że ma za mało lajków. Czuję się wtedy źle. Tracę poczucie własnej wartości. Uzależniam ją od zdania moich internetowych znajomych.
W internecie szukamy akceptacji. Każda internetowa aktywność jest okazją do podniesienia i podbudowania samooceny. – Uciekamy w ten świat, gdy czujemy się samotni – przekonuje Maria Rotkiel. – Powody mogą być różne: cierpienie, brak satysfakcji czy samotność. Świat wirtualny pozwala nam kreować swoje „ja idealne”, obraz idealnego siebie i idealnego życia. Karmimy tak nasze ego. Relacjonujemy każdą aktywność, bo chcemy, żeby inni przeżywali ją razem z nami. Myślimy, że jesteśmy dla nich ważni, a tak nie jest. To wyraz naszej tęsknoty za aprobatą.
Oswoić technologię
Eksperci są zgodni. W przypadku fonoholizmu problemem nie jest technologia. Kluczem do sukcesu jest odpowiedzialne korzystanie z możliwości oraz nieuleganie pokusom, które stwarza. – Nawet kamień, czyli najprostsze narzędzie stosowane przez człowieka, może być wykorzystywany do rozłupania orzecha albo do zadania komuś krzywdy – dodaje dr hab. Łukasz Kaczmarek. – Najważniejszą zasadą jest stosowanie umiaru, czyli wykorzystywania technologii w mniejszym stopniu, niż się tego chce. Kluczowa jest też różnorodność. Poszukujmy kontaktów społecznych, wiadomości, rozrywki z różnych źródeł.
– Zdaję sobie sprawę, że mam problem – przekonuje Łukasz. – Nic z tym nie zrobię, bo to choroba naszych czasów. Nie mogę zrezygnować z technologii, bo wykorzystuję ją do pracy.
Od niedawna rezygnuję z niej wieczorami. Staram się nie spoglądać w telefon i trzymać go jak najdalej od siebie. Nie da się całkowicie wyeliminować urządzeń cyfrowych z naszego życia. Nie można dać im wejść na głowę, trzeba je po prostu oswoić.